Rozdział 3.2

26 6 0
                                    

  Louis za chwilę powinien być w domu, a ja właśnie kończyłam przygotowywać spaghetti. Na wieży muzycznej włączyłam Elliota Smith' a - Between The Bars i bujałam się po kuchni upuszczając po drodze wiele rzeczy. Tak to jest wpuścić mnie do kuchni.   

  Po wydarzeniu na ulicy postanowiłam się nie poddawać i wbrew zdrowemu rozsądkowi poszłam do supermarketu, co raz odwracając się przez ramię. Na szczęście cała droga minęła mi bez większych komplikacji.   

  Akurat nakrywałam do stołu kiedy do kuchni wszedł Louis z okropnie wesołą miną. Mam nadzieję, że jego nikt nie chciał zabić.   

  - A co to za okazja? - zapytał ze zdumieniem przyglądając się kolacji. -Zamierzasz mnie otruć?   

  - Chciałam ci podziękować za pomoc i nocleg. Ale jak nie chcesz jeść nikt cię nie zmusi. - rzuciłam udawając urażoną i skrzyżowałam ręce na piersi.   

  - Pewnie, że zjem. To wygląda obłędnie. - Lou uśmiechnął się szeroko I spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - Ty masz tatuaż? I kolczyk?! Ty o niczym mi nie mówisz - żachnął się Louis i podszedł bliżej, aby przyjrzeć się mojemu tatuażowi.   

  - Przestań szczekać bo ci miska spod nosa ucieknie - zażartowałam i odepchnęłam go lekko w stronę krzesła.   

  Oboje usiedliśmy do jedzenia i rozpoczęliśmy żywą rozmowę. Louis pokrótce streścił mi jak minął mu dzień w pracy. Kiedy natomiast ja opowiadałam mu o swoim dniu, Louis słuchał z lekkim niepokojem. Nic dziwnego.   

  - Z tego co mówisz wychodzi, że ktoś chce ci zrobić krzywdę. Ale dlaczego?   

  - Właśnie, powinniśmy kontynuować rozmowę zaczętą w hotelu. Po niej wszystko powinno być dla ciebie jasne.    

  Louis zmarszczył brwi, a ja zaczęłam mówić wszystko praktycznie na jednym wdechu.   

  - Pytałeś mnie o jakich informacjach dowiedziała się moja matka. Powiedziałam, że nikt nie wie i że zabrała ze sobą tą wiedzę do grobu. Co nie do końca było prawdą - przerwałam na chwilę i upiłam łyk wina, bo nagle zaschło mi w gardle. - Matka dowiedziała się o wielkich przekrętach narkotykowych Wilsona. Sprzedawał trefny towar i do tego zajmował się eliminowaniem ludzi za pieniądze. Później doszedł handel bronią na czarnym rynku na wysoką skalę. Oficjalnie nikt o tym nie wie. Nikt oprócz mnie. Jak już mówiłam moja matka chciała iść z tym na policję, więc ją zamordowali.   

  - Okay, na razie nadążam, ale skąd się o tym wszystkim dowiedziała?   

  - Pracowała dla Wilsona. Robiła to co ja. Pracowała w klubie i sprzedawała narkotyki na sali. Później Wilson wkręcił ją w cały biznes i morderstwa. Moja matka była jego wspólniczką. Po jakimś czasie nie mogła znieść widoku mordu i postanowiła z tym skończyć. Niestety była na to zbyt głupia. - uśmiechnęłam się krzywo.    

  - A skąd ty się dowiedziałaś o tym wszystkim?   

  - Przecież pracowałam w tym samym klubie. Louis czy ty mnie słuchasz? - zapytałam zirytowana. - Kiedyś przez przypadek byłam świadkiem jednego z morderstw. Postanowiłam siedzieć cicho, ale później podsłuchałam rozmowę Wilsona z paroma facetami. Mówili że ceny na czarnym rynku spadają, a parę klientów dowiedziało się o przekrętach narkotykowych i odwołali zamówienia. Słyszałam całą rozmowę. Jeszcze tego dnia odeszłam z pracy. Później dostałam telefon od samego Wilsona. - Louis nie mógł ukryć zaciekawienia. Tak mało o mnie wiedział. - Powiedział, że podsłuchiwanie to zły nawyk i, że widział mnie na monitoringu kiedy przysłuchiwałam się ich rozmowie. Zapewniałam go, że mam gdzieś jego interesy i nie pójdę na policję. Oczywiście mi nie uwierzył. Powiedział, żebym nie próbowała sztuczek i, że do końca tygodnia załatwi mi darmową eutanazję. - na te wspomnienia przeszył mnie silny dreszcz. - Musiałam rzucić studia i wyjechać. Myślałam, że nie będą za mną jechać aż do Kalifornii.   

Czarna OrchideaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz