Rozdział 7.3

12 1 0
                                    

*JOSEPH*

      Zjeżdżaliśmy na piętro -2 w zupełnej ciszy. Stałem za Gavinem oparty o ścianę kabiny z rękoma w kieszeni, podczas kiedy on, wyprostowany stał na samym środku pomieszczenia i trzymał się barierki. Powoli wystukiwał pierścieniem jakąś melodię o stalową barierkę i  szczerze, powoli zaczynało mnie to wkurzać.

     Winda wydała głuchy dźwięk aby zakomunikować nam, że właśnie zajechaliśmy na piętro -1, a parę sekund później zatrzymała się na piętrze -2.

     Gavin nie oglądając się na mnie po prostu wyszedł z kabiny i ruszył przed siebie. Odetchnąłem ciężko, odbiłem się od ściany i również ruszyłem w głąb sali. Kiedy tylko znalazłem się poza teren windy rozpocząłem wzrokowe poszukiwania Derricka.

     Klub był wystroju identycznego co recepcja oprócz kilku wywyższonych scen dla tancerek pool dance. Znajdował się też tutaj całkiem nieźle zaopatrzony bar i pomyślałem, że jeżeli Derrick gdzieś tu jest, to na pewno przy barze. 

     Na pierwszy rzut oka było widać, że to klub dla tej bogatszej sfery w San Jose. Szybko przeszedłem przez salę do baru zręcznie omijając już lekko wstawione towarzystwo. Już z daleka zauważyłem Derricka, co dziwniejsze nie był sam. 

     - Dobry wieczór - powiedziałem z uprzejmym uśmiechem kiedy stanąłem już obok znajomego.

     Derrick poderwał się z miejsca odwzajemniając uśmiech.

     - Dobry dobry Jose - odpowiedział podając mi rękę, którą bez wahania uścisnąłem. - To jest Natasha - przedstawił swoją towarzyszkę, która również postanowiła wstać.

     - Miło mi poznać - powiedziała posyłając mi nieśmiały uśmiech i podając dłoń, którą następnie ucałowałem cały czas utrzymując z dziewczyną kontakt wzrokowy.

     - Usiądź przyjacielu. Barman! Trzy razy wódka z colą. Na rozgrzewkę - rzucił do mnie i puścił oczko.

     Derrick wskazał mi stołek barowy obok niego i wszyscy troje usiedliśmy.

     Derrick był to średniego wzrostu czarnoskóry mężczyzna. Jak przystało na HighClub również przyszedł w garniaku ale białym. Od zawsze lubił się wyróżniać. Natomiast Natsha przewyższała go wzrostem. Dzięki szpilkom mogła mieć jakieś sto osiemdziesiąt centymetrów. Wzrostu dodawała jej szczupła sylwetka i długie nogi, chociaż kobiece kształty też miała niczego sobie. Ciemne blond włosy upięła w koka, a od jej karmazynowych ust ciężko było oderwać wzrok. 

     - W czym problem przyjacielu? - zwrócił się do mnie Derrick, a ja tylko z niepokojem rzuciłem spojrzenie na Natashe, która z ciekawością nasłuchiwała. - Spokojnie Nata to zaufana osoba, robi w tym biznesie razem ze mną - powiedział i objął kobietę w pasie.

     - Potrzebuję dwóch spluw. W miarę małych i wygodnych, ale z niezłym kopem...

     - Dwie? Widzę, że odrzuciłeś pracę solo - zaśmiał się mężczyzna.

     - To jednorazowa akcja, ale wymagająca dobrego planu - powiedziałem i w tym samym momencie kelner podał nam nasze zamówienie. - Idąc dalej, potrzebuje zapasy magazynku, kamerę mogę odpuścić ale potrzebuję tych słuchawek bluetooth. 

     - To całkiem spore zamówienie, nie jestem pewien...

     - I dwa dowody. Fałszywki oraz zezwolenie na broń - dodałem popijając mojego drinka.

     - Nie jestem pewien czy cię na to stać przyjacielu - Derrick zmarszczył brwi i podrapał się po swojej łysinie. - Natasha skarbie ile go to wyniesie?

     Nata wyjęła z torebki swojego smartfona i zaczęła coś klikać i liczyć by po chwili podać mi cenę.

     - Jakieś dziesięć tysięcy - rzuciła cenę nadal patrząc w ekran a ja zacząłem się krztusić kostką lodu.

     Derrick poklepał mnie po plecach i zaczął się śmiać.

     - Brak funduszu? - zapytała Natasha z uniesionymi brwiami.

     - Spokojnie Natka Jose to mój stały klient, coś wymyśli - powiedział i jeszcze raz poklepał mnie po plecach, ale po bratersku.

     - Spoko - powiedziałem przecierając usta wierzchem dłoni. - Będę miał tę forsę. Na jutro. 

     - Ha! I właśnie takiego Josepha pamiętam! Barman! To jeszcze po jednym!

     Barman spojrzał na nas, ale po chwili jego wzrok poleciał gdzieś na za nas. Wszyscy troje obróciliśmy się na kręconych krzesłach i ujrzałem Gavina. Derrick od razu podniósł swój zad i ruszył w stronę chłopaka.

     - Dobry wieczór - powiedział podając mu dłoń, a ten uścisnął ją jakby od niechcenia.

     Oboje podeszli do baru. Derrick usiadł na miejscu i rzucił mi dziwne spojrzenie po czym wszyscy zwróciliśmy się do Johnsona.

     - Co podać szefie? - zapytał barman i było widać, że sra pod siebie. 

      - Podrzuć mi to co zawsze - rzucił do niego i obrócił się w naszą stronę. - Derrick miło cię widzieć, mam nadzieję, że powoli się spłacasz. - Rzucił pogardliwy uśmiech i sięgnął po jakiegoś kolorowego drina.

     - O, no pewnie. Już nie wiele mi zostało.

     Gavin kiwnął głową i przechylił kieliszek , aby następnie zwrócić się do mnie.

     - Ona wie?

     - Kto? - zapytałem marszcząc czoło.

     - ONA - powiedział powoli z drwiącym usmiechem.

     Drwiący wyraz twarzy chyba nigdy nie opuszczał tego chłopaka, natomiast na mojej  twarzy malowało się zaskoczenie. 

      Szybko wstałem z krzesła i sprawnym ruchem złapałem Gavina za ramie. Derrick szybko zareagował i położył mi dłoń na ramieniu abym się uspokoił, ale na darmo. Mój oddech już przyspieszył i nic mnie nie powstrzyma przed tym żeby wyjaśnić parę spraw z Gavinem.

     - Za kogo ty się masz? - zapytałem po tym jak się do niego nachyliłem. 

     Nie chcę żeby ktoś to słyszał, a na prawdę jestem ciekaw co mu pozwala zachowywać się jak ostatni dupek. I co on ma do Charlotte?

     - Spieszy mi się - powiedział Gavin zerkając na zegarek ze znudzoną miną.

     - Skąd ją znasz i czego od niej chcesz? - wydusiłem przez zęby.

     - Joseph kurwa puść go - powiedział wkurzony Derrick, a ja posłusznie zrobiłem co mi kazał lekko popychając chłopaka do tyłu.

     Gavin wstał, otrzepał garniutr i podał Derrickowi rękę po czym ucałował dłoń Natashy i po prostu wyszedł po drodze żegnając parę innych gości.

     Upadłem bezwładnie na stołek i zacząłem dopijać swojego drinka. Przeczesałem palcami włosy i spojrzałem na Derricka, który juz mierzył mnie skonsternowanym spojrzeniem.

     - Masz przejebane skoro Johnson się tobą zainteresował - powiedział po czym usiadł obok mnie i zamówił jeszcze jedną kolejkę.

     - Kutas nawet za swoje nie zapłacił - rzuciłem wypijając wódkę do dna i lekko wykrzywiając usta.

     - Może. Połowa San Jose do niego należy - odpowiedział Derrick sącząc drinka.

     Rzuciłem mu zdziwione spojrzenie i zacząłem nerwowo wyłamywać stawy w palcach.

Czarna OrchideaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz