1.

170 22 3
                                    

"Logan Adian Luke Morgan & Rosalie Rebecca Hale, serdecznie zapraszają Kevina Morgana na ślub, który odbędzie się 21. 08. O godzinie 16 w ogorodzie u Morganów."

Jeden Morgan już się zadłużył.

"Kevin, ja się nigdy nie za kocham." - mówił mi to zawsze.

A tutaj proszę. Trzymam w ręku znowu zaproszenie. Czemu znowu?

Nie mogę się pogodzić z tym, że ona tak zmieniła brata. Rosalie, co to w ogóle za imię? Brzmi tak imię jakieś lalki.

-Kevin. Wiem, że masz te osiemnaście lat i wiem, co potrafisz zrobić, ale zachowuj się na moim weselu.- Logan spojrzał na mnie prosząc.

-Mówiłeś, że nigdy nie będziesz miał laski na stałe. Sam mnie uczyłeś, że laski ma się na jeden wieczór.- rzuciłem w niego moim krawatem.

-Młody, wiem doskonale co mówiłem, ale kocham Rose i chcę z nią być już na zawsze. Ty jak chcesz, to pieprz się na prawo i lewo, ale być może skończysz jak ja.

-Nie chcę skończyć tak jak Ty. I co później będzie? Będziesz miał jedną kobietę, a na koniec bachor?

-Musisz się zakochać, byś zrozumiał, co uczują ludzie do drugiego człowieka.- podał mi ten sam krawat, który w niego rzuciłem.- Jutro jest ślub, a dzisiaj chcę żebyś mi pomógł. Ubierz się chociaż raz poważnie.

-A kim ty jesteś żeby mi mówić, co mam zrobić? Mam swoją głowę, więc zamknij się. Przez Rosalie starciłeś jaja! Zmieniła cię w gościa, który jest miły dla wszystkich.

-Oszczędź sobie Kevin. Moja Rose nie jest taka zła jak myślisz. Nie znasz jej, więc nie oceniaj jej.

Przewróciłem oczami i wyrwałem mu krawat. Mam pewien plan. Dzisiaj jedziemy załatwić tort i odbieramy sukienkę Rose.

-Zastanawiałeś się nad słowami mamy?- zapytał Logan. Chwycił swoje okulary przeciwsłoneczne i kluczyki samochodu.- Jako jedyny jesteś człowiekiem w naszym domu.

-Nie będę takimi potworami jakimi wy jesteście.- powiedział wrednie.-Chcę umrzeć, a nie tak jak Ty wiecznie żyć.

-Ja przynajmniej jestem dla ciebie miły.- Logan wszedł do samochodu i zaczął zapinać pasy.

Zostawiłem to bez komentarza. I zrobiłem wredną minę.

❥❥❥

Logan załatwia sprawy z kucharzem zdecydowanie za długo.

Dobrze, że dało mi się przemycić pióra kury.
Podeszłem do ich tortu i zacząłem ozdabiać ten jakże piękny tort.

-Logan.-krzyknąłem. Mój brat wszedł na początku z uśmiechem do kuchni, ale gdy zobaczył tort od razu się zezłościł.-Wszedłem do kuchni, by zobaczyć tort, lecz zastałem go w takim stanie.- powiedziałem udając smutnego.

-Kevin.- Logan warknął na mnie. Podszedł trochę bliżej i wziął do rąk zrobioną z curku Rosalie.- Ty to zrobiłeś.

-Chyba cię coś jebie.- powiedziałem z fochem.- Ja nic takiego nie zrobiłem.

-Tak?- podniósł brwi.

Samotny król Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz