10.

55 15 2
                                    

Rodzice zmusili mnie do pojechania do zamku. Ja dalej w to nie mogę uwierzyć.

Że ja i król dobrych wampirów? Nie widzę przyszłości dla tego połączenia.

-Wolisz chyba być w zamku, niż w szkole, nie?- zapytał się mnie tato. Poprosiłem ich bym to ja prowadził.- Odpowiedz mi synu.

-Co?- odpowiedziałem całkiem zamyślony.- Powtórz, bo nie za bardzo słuchałem cię. Myślę o tym, że to musi być pomyłka. Ja nie nadaję się do bycia królem.

-Nadajesz, tylko jeszcze tego nie wiesz.- tato uśmiechnął się do mnie.- Skręć w lewo.

Wyjechaliśmy w ogromy las, który moim zdaniem się nigdzie nie skończy. Nie zdziwiłbym się, gdyby ten cały król okazał się ściemą, a ci ludzie, którzy przyszli to banda nastolatków robiący sobie jaja.

I raczej miałem rację, bo przed nami znajdował się klif. Chciałem zahamować, ale to nic nie pomagało. Samochód zaczął coraz szybciej jechać.

Moje biedne maleństwo.

Mój kochany samochód zaraz zrozbiję się chyba.

Zamknąłem oczy nie chcąc widzieć tego wszystkiego, ale coś unosiło nas w powietrzu. Otworzyłem oczy. Dokładnie, to wjechałem na inną drogę, która prowadzi nas niewidzialną ścieżką. Zjechałem ją na drugi koniec klifu. Przede mną pojawił się biały wielki zamek.

A może to nie kłamstwo.

Może to prawda.

Przełknąłem ślinę i wyszedłem z auta. Na około zamku znajdowało się setki, a nawet tysiące paparazi, dziennikarzy. Otoczyli mnie jakbym był kimś sławnym.

-Ty jesteś nowym królem?- zapytała jakaś dziewczyna w czerwonych włosach. Nie udzielając odpowiedzi chciałem się przecisnąć przez tłum.

Wkurwiłem się i popatrzyłem się w niebo. Wyciągnąłem palca i zacząłem kręcić i nim. Powstał wiatr na tyle silny, że ludzie zaczęli się bać. Jedną dziennikarkę, aż tak zmiotło, że odbiła się o drzewo.

Rodzice popatrzeli się na mnie ze złością.

-No co? Chciałem przejść, a raczej by nas nie puścili.- powiedziałem. Chciałem przejść przez bramę, ale kopnął mnie prąd.

Nie wiem skąd, ale przede mną pojawił się Damian. Otworzył bramę specjalnym szyfrem. Przepuścił nas. Zamek wydawał się jeszcze większy po przekroczeniu bramy. Kolorowe światełka będące na jego murach sprawiały, iż chciałem zobaczyć jak on wygląda w nocy.

-Wejdźcie do środka.- otworzył przed nami drzwi. Kiedy zobaczyłem, jak wygląda wnętrze to przestałem oddychać.

Biała podłoga, na której opierają się złote schody prowadzące na górę. Na ścianach rysunki malarzy, którzy są znani. Złoty kominek, a nad nim znajdował się obraz byłego króla ze swoją żoną.

-Powinniśmy go ściągnąć.- stwierdził Damian patrząc się na niego.- Chcesz zobaczyć tą księgę, w której jesteś?

-Pokaż mi, czy to na pewno ja jestem takim szczęściarzem.- Damian prowadził mnie prosto. Zrobiło się tak strasznie ciemno, że zacząłem mieć wątpliwości, czy aby on mnie prowadzi do księgi, czy do jakiegoś lochu. Damian chwycił za pochodnie i nie mógł jej zapalić.

-Czekaj, bo to jest jakieś cholerstwo...

Wyciągnąłem palca i dotkąłem pochodni.
Damian podziękował mi, ale nic mu nie odpowiedziałem.

-Trzeba cię nauczyć manier.- mruknął.

Ile to ja razy słyszałem. Nie mają już co mówić, czy jak? Przed nami pokazały się drzwi z drewna, które były zablokowane jakimś szyfrem. Komunata była jak wielka biblioteka.

...Tyle, że zazwyczaj biblioteka nie jest złota. Na wielkim czarnym stole było małe drzewko z białymi światełkami. Damian poruszył drzewem.  Z drzewa wyrosła księga, która była złota.

Otworzył ją na dziewięćdziesiątej szóstej i obrócił ją w moją stronę. Nie pewnie spojrzałem w stronę tej księgi, ale pokonałem strach.

Faktycznie byłem tam narysowany ja, który się uśmiecha z koroną założoną na głowie. Cofnąłem się na poprzednią stronę i zobaczyłem poprzedniego króla na tej samej stronie, gdzie ja się znajduję, ale po prawej stronie była narysowana jego żona.

-Czemu u mnie jest pusta kartka?- zapytałem niepewnie. Obróciłem ją jeszcze raz.

-Bo gdy on został wybrany na króla, to parę dni po tym została narysowana nasza królowa. Oczywiście, gdy królowa się namaluje, to królowie nic o tym nie wiedzą i niech tak zostanie.

-A jak król nie chcę mieć żony?- zamknąłem księgę i uśmiechnąłem się do niego.

-Może nie mieć, lecz pamiętaj, że miłość zazwyczaj nie wybiera, tylko od razu strzela w ciebie strzałe i zakochujesz się. Ja zakochałem się w Dianie podczas, gdy  jej babcia miała zawał. Bardzo romantyczne, nie?- zaśmiał się. Schował księgę z powrotem do drzewa.- Dzisiaj już masz spotkanie ze swoimi nauczycielami. Zapoznam cię z nimi.- Damian zaczął iść, ale zatrzymałem go.

-Porozmawiajmy jak facet z facetem, dobra? Czy są chociaż ładne i można je puknąć?

-Mam narzeczoną. Nie będę odpowiadał na takie pytania, ale tak serio.- uśmiechnął się. Szukając ich w głowie.- Są dwie, więcej jest ładniejszych służących.  Gdybym nie miał narzeczonej, to wziąłbym jakąś, lecz mam ograniczenia.

-A kto mi wciskał coś o strzałach i miłości?- zaśmiałem się i znaleźliśmy się w sali do tańca.

-Możliwe, że byłem taki sam jak Ty.- powiedział z aroganckim uśmiechem.- Tylko, że ja nie będę zdradzać Diany. Nawet jak mi zapłacą.

W zamku obecnie znajdowało się tylko piętnaście osób.

-Chciałbym powitać naszego przyszłego nowego króla Kevina Morgana.- wszyscy spojrzeli na mnie i zrobili ukłon.

-Będę Twoim nauczycielem od matematyki i geogragfii.- powiedział starszy mężczyzna z siwymi włosami. Podał mi rękę. Uściskałem ją i uśmiechnąłem się.- Nazywam się Anthony News i jestem niewidomy.

Diana spojrzała na Damiana, który wzruszył ramionami.

-Gdzie ona jest?- zapytała Diana.- Znowu zaspała, czy jak?

-Nie wiem. Może zaraz przyjdzie. Tymczasem, co powiesz Kevin na lampkę krwi?

❥❥❥

-Jutro będziesz miał naukę jazdy konnej, dwie geografie i jedną chemię. Później jeszcze nauka kultury.

-Po co mi jazda konna? Nikt w XXI wieku nie jeździ konno. No chyba, że ją jakieś zawody. - upiłem trochę krwi.

-Może i nie, ale to tradycja.- powiedział pan Anthony.- Polubisz to chłopcze z czasem. Gdybym miał możliwość zobaczenia cię, to bym ci powiedział, że dasz radę. Po głosie sądzę, że ze wszystkim sobie poradzisz.

-Ana. Podaj nam jeszcze trochę krwi.-powiedziała Diania.

-Nie trzeba. Ja to zrobię.- powiedziałem i złapałem ich kieliszki.- Muszę zapamiętać jakoś gdzie jest kuchnia. Już sobie wyobrażam, jak będę się gubił w tym zamku.

Służąca pokazała ręką w stronę kuchni. Być może dzisiaj ją wyrwę do postukańca.

Chwyciłem za butelkę z krwią i lałem powoli do kieliszków. Trochę im to schłodzę, a nawet bardzo.

Wziąłem kieliszki do rąk obracając się wpadłem na kogoś i wylałem krew na biust jakiejś dziewczyny. Podniosłem wyżej oczy i zobaczyłem jej twarz. Miała na sobie czarne wielkie okulary. Jej brązowe oczy patrzyły na mnie ze strachem.

Powinnaś się bać i to jak.

-Uważaj na przyszłość jak łazisz. Jak nie widzisz, to nawet nie potrzebne są ci te okulary.

-Widzę, że się poznaliście.- powiedziała z radością Diana.- To jest Twoja strażniczka Carrie Perez. Ona również będzie Twoją nauczycielką.






Samotny król Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz