18.

55 13 1
                                    

HANNAH:

Liam i Cody dali mi papiery z tabletkami i mam określić ich ilość.

Szkoda, że nic nie wiem z tego, co tutaj pisze, a może wiem? Tylko narazie moje myśli są gdzieś indziej. Z moich wczorajszych obliczeń wynika, że dzisiaj powinna być zielona pełnia. Mówili wczoraj przy stole, że będą na potęgę tempić ludzi w niewoli. Liam i Cody spojrzeli wtedy na siebie, jakby mieli już wybrane ofiary.

Rosalie i Emily na pewno nie będzie nimi. Nie pozwolę na to.

Wyciągnęłam z szafki łuk z drewnianymi strzałami. Przyda mi się, to. Nagle ktoś wszedł do mojego pokoju. Schowałam łuk do szafki. I oparłam się o nią.

-Potrzebują cię przy człowieku, który krwawi.- mruknął obojętnie Cody. Jak tak dalej będzie, to ludzie się wykrwawią.- Co tak się patrzysz? Idź tam.

Przeszłam do pokoju obok i zobaczyłam z dwadzieścia ludzi.

...połowa z nich już nie żyje.

-Mam ważniejsze sprawy, niż patrzenie się na ciebie. Dlatego mój kolega cię zastąpi.

Krzyż na drogę psychopato. Żeby ludzi tak wymęczyć, jak oni, to trzeba mieć nieźle nawalone w głowie. Facet, którego zawołał, to przyjaciel Chada. Wczoraj przy kolacji się tak na mnie patrzył, jakby zaraz chciał zgwałcić. Podeszłam do starszego faceta i przypomniał mi się Vincent, chyba coś ich łączy, bo obydwoje nie żyją. Mężczyzna, który stał przy drzwiach zniknął. Poczułam ulgę.

Za szybko to pomyślałam, bo ktoś mnie obejmował w pasie. Odwróciłam się i zobaczyłam tego pajaca.

-Co powiesz na małą zabawę?- powiedział i zaczął się bardziej przysuwać. Zrobiło mi się niedobrze od tego wszystkiego. Odsuwałam się od niego. Z tyłu macałam, czy nie mam niczego pod ręką. Natrafiłam na szczepionkę. Chwyciłam ją i wbiłam mu w szyję. To była czarna szczepionka, czyli śmierć.

Zamknął oczy i upadł.

ROSALIE:

Przez okna widziałam, że robi się pełnia. Nie dobrze, bardzo nie dobrze.

-Widzę, że podobają ci się chmury Rose.- rzekł Liam. Odwróciłam wzrok w jego stronę. Stał oparty o biurko i patrzył się na mnie.

Nie odezwałam się do niego, bo stwierdziłam, że nie warto tego robić.
Cokolwiek zrobię i tak uderzy mnie. Wczoraj sobie wymyślił biczowanie. Moje plecy w tym momencie odpadają, a ja sama nie jestem pewna, czy nie odpadnę.

Jestem już tym wszystkim zmęczona. Chcę już nawet umrzeć, nawet zdałam sobie sprawę, że umrę w takim miejscu i to przy nim i to jest...

...musiałam przerwać myślenie, bo coś dziwnego zaczęło się ze mną dziać. Czułam, jak moje siły wracają, włosy odrastają, rany się goją. Zerwałam z siebie łańcuchy i wszystko inne.

-Rosalie, to niemożliwe. Znowu jesteś wampirem.- szepnął podchodząc do mnie. Walnęłam mu z pięści w twarz i kopnęłam go w ścianę. Uśmiechnęłam się, gdy zabolało go to.

-Już nigdy mnie nie będziesz torturować, jasne?- obróciłam go i złapałam od tyłu. Po raz drugi oberwałam mu głowę.- Nie wiem, jak wtedy przeżyłeś, ale tym razem, to ci nie ujdzie.- wyciągnęłam z jego kieszeni zapalniczkę i podpaliłam go.

KEVIN:

Zrobiło mi się słabo. Nie mogłem się utrzymać, gdy stałem. Podparłem się ściany. Wszystkie siły wracały do mnie z największym bólem jakim miałem.

-Mamy problem.- powiedział jeden facet, do drugiego.

Odwróciłem się do nich i zaśmiałem się wrednie. Wypuściłem ze swoich rąk dym paraliżujący i oberwałem im głowy.

Szarnąłem z jego kieszeni pistolet i klucze.
Przy samych drzwiach już zobaczyłem, jak moje wampiry walczą przeciwko im.

Byłem pod wrażeniem, gdy zobaczyłem Rosalie, która daje sobie najbardziej radę.
Ja sobie porozmawiam z Chadem. Skierowałem się na prawo, cały czas obracałem się. Zatrzymałem się przy środku, bo na drogę weszła mi Kate.

-Kevin. Nie.- powiedziała wrednie.

-Kate. Ty nawet nie wiesz, co on robi z Tobą.- odparłem zdenerowany. Odepchnąłem ją na bok. Mogłem usłyszeć, jak wkurzyłem ją jeszcze bardziej.- Mam gdzieś, że jesteście rodzieństwem, ale Twój cholerny brat zniszczył mi wszystko.

Kate wściekła powaliła mnie na ziemię i trzymała mnie za szyję.

-Myślisz, że pozwolę ci na to że...

Nie dokończyła, bo to ja odwróciłem nas i to teraz to ja ją trzymałem za szyję i lekko dusiłem.

-Trudno się mówi.- powiedziałem patrząc w jej oczy, które były również czerwone.- Nie próbuj mi tego jeszcze bardziej spieprzyć Kate. Jestem zdolny cię nawet zabić.

Puściłem jej szyję i popatrzyłem na nią już stojącą. Wszedłem do komunaty Chada. Stał oparty o parapet i patrzył się w okno. Nie zdążyłem go nawet dotknąć, a już byłem przyparty przez niego do półki z książkami. Rozwalił ją.

-Nie myśl, że ci się uda, coś osiągnąć.- Czad jeszcze raz walnął mną o ścianę. Trochę plecy zabolały, bo tym razem pękła ściana.

Przypomniały mi się słowa Damiana. W tym zamku jest księga, którą ukradli nam w XIX wieku. Skoro tutaj jestem, to warto zabrać ją ze sobą, nie?

Wykręciłem mu rękę, ale on znowu obrócił mnie tak, że byłem do niego tyłem. Popchnął mnie na ziemię i stanął jedną nogą na moje plecy.

-Kto cię uczył dziecko walki?- zaśmiał się. Zaczął mi obrywać głowę. Poczułem jak powoli zaczyna mnie to coraz bardziej boleć, ale nagle przestało. Odwróciłem się na plecy i wstałem przy mnie stała Hannah, która trzymała go za ramię i używała pełnej mocny prądu. 

Złapałem go za głowę i wyrzuciłem ją na bok. Dotknąłem go i podpaliłem.

-Muszę jeszcze kogoś załatwić.- powiedziała patrząc się na drzwi.- Pomóż Rose.

HANNAH:

Znalazłam się w komunacie Emily, lecz nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Cody również gdzieś zniknął.

-Przyszłaś ratować Emily? Jakie to słodkie!- powiedział Cody.- Tyle, że ona już dołącza do innych.

Otworzył przede mną drzwi, a ja zobaczyłam martwą Emily.
Teraz miałam gdzieś Codiego, nie obchodziło mnie, że poszedł.

Podeszłam do Emily i nie mogłam uwierzyć w to.

-Emily!- powiedziałam ze smutkiem.- Nie możesz umrzeć...Ja...

Kevin biegł przez korytarz, jak mnie zobaczył, to przyszedł po mnie.

-Kevin, zrób coś.- odparłam z płaczem.- Błagam, niech ona się obudzi.

Kevin objął mnie i zaczął mnie stamtąd wyprowadzać.

-Nic się nie da zrobić Hannah.

ROSALIE:

Wyszłam z tego cholernego miejsca. Moje oczy zaczęły zachodzić mgłą.

"-Kevin, zrób coś!- odparła Hannah z płaczem.

Zobaczyłam martwą Emily."

-Emily!- krzyknęłam na cały las. Padłam na kolana i poczułam jak znowu zamieniam się w człowieka.- O mój Boże.- szepnęłam patrząc się na palący się zamek. Zamrugałam, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.







Samotny król Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz