↕15

878 89 11
                                    

Puchate płatki śniegu cicho opadały na czekoladowe kosmyki włosów Taehyunga, których nie okrywała czapka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Puchate płatki śniegu cicho opadały na czekoladowe kosmyki włosów Taehyunga, których nie okrywała czapka. Lekko zaczerwieniony nos wtulony w gruby szalik, szczupłe palce wciśnięte w kieszenie kurtki i nieobecne spojrzenie. A w sklepowych witrynach masa kolorowych lampek, świątecznych dekoracji, wzdłuż chodników przechadzające się uśmiechnięte pary i rozbiegane, radosne dzieci. 

Nad głową niebo, które dzisiaj pokrywały odcienie szarości, fioletu i błękitu, a chmury przypominały watę cukrową, jednak młodzieniec nie zauważał tego piękna. Nie wsłuchiwał się również w dźwięki muzyki, chociaż nie zapomniał słuchawek. Tak jak zazwyczaj, miał je w uszach, jednak tego dnia myśli były tak głośne, że muzyka nie miała mocy, aby się przez nie przebić. 

Nie skorzystał z komunikacji miejskiej, tak jak robił to zazwyczaj. Potrzebował jak najbardziej przedłużyć czas podróży, dzisiaj zachowywał się jakby nie był sobą. W głowie układał długie wypowiedzi i myślał nad scenariuszami, które mogły by się wydarzyć. Rozmyślał nad przeszkodami, które mogły by go spotkać w drodze i wymyślał wymówki, dlaczego nawet w tej chwili mógłby wrócić się z powrotem do domu. 

Jednak znalazł się na miejscu, wcześniej niż by tego potrzebował. Miał już trzy podejścia do drzwi, ale za każdym razem nie dotykał nawet klamki i robił parę kroków w tył. Robił okrążenia przed drzwiami, usiadł na pięć minut na krawężniku, ale doszedł do wniosku, że to zły pomysł. Robiłby to jeszcze dłużej, tylko, że na spotkanie wyszła mu starsza pani, która zaczęła zrzucać oskarżeniami próby włamania i nazwała go nieudolnym złodziejem. Chłopiec zaczął się jąkać, ukłonił się, przeprosił za problem i pośpiesznie wbiegł do klatki schodowej. 

Jeszcze wciągnął powietrze i na dziesięć sekund zamknął powieki, próbując opanować buzujące w jego wnętrzu emocje. Miał wrażenie, że w jego ciele ma miejsce rozszalała burza. Postawił pierwszy krok do przodu, a dalej samoczynnie poniosły go nogi. Był zmarznięty, niepewny i nie w stanie do płaczu, jego zapas łez się wykończył. Zawiesił zwiniętą w pięść dłoń nad płytą drzwi i po raz ostatni wciągnął głęboko powietrze. Zapukał trzy razy. 

Była niedziela, więc pojawiła się przed nim sylwetka niskiej kobiety. Ukłonił się i wymusił uśmiech, na co odpowiedziała tym samym. 

- Dzień dobry - zaczął, jednak jego głos był słaby i musiał odchrząknąć - Jest Jungkook? - nie miał trudności z wypowiedzeniem jego imienia, poczuł jedynie nieśmiałe ciepło

- Siedzi w swoim pokoju, przyda mu się towarzystwo. - powiedziała uśmiechnięta i przesunęła się drzwiach, aby wpuścić Taehyunga 

Szatyn rozebrał się najciszej jak potrafił, odmówił herbaty, którą zaproponowała mu gospodyni, zapewnił, że nie jest głodny i skierował się w stronę wskazanego pomieszczenia. Kłamstwem było by stwierdzenie, że się nie lękał. Wręcz przeciwnie, miotały nim wątpliwości. Był świadom, że przyjaciel może wyrzucić go za drzwi, bez wysłuchania żadnego jego słowa albo tego, że za chwilę zakończy się ich relacja i w poniedziałek będzie musiał zmierzyć się z jego widokiem i mijaniem się bez słowa. Tego bał się najbardziej, bo nie odczuwał już upokorzenia, tylko dziwne poczucie wstydu, winy i smutek. 

Nie miał zamiaru pukać, a drzwi otworzył z lekkim skrzypnięciem. Jego oczom ukazał się pokój, w którym panował półmrok. Okno było zamknięte, więc powietrze stało się lekko stęchłe. Muzyka wydobywała się z głośników, lecz grała cicho. Trochę przypominało mu to jego własny pokój w chwilach załamania, co tylko powiększyło jego uczucie smutku. Sam Jungkook siedział odwrócony do niego placami na środku łóżka i zdawał się nawet nie zauważyć jego obecności. Pochylony był prawdopodobnie nad telefonem. 

- Jung-jungkookie... - zająknął się i pochylił głowę wpatrując się w swoje skarpetki, dłonie zacisnęły mu się w pięści 

Brunet wzdrygnął się na głos dobiegający zza niego i początkowo nawet zrzucił to na omamy słuchowe. Musiał jednak rozwiać swoją niepewność i odwrócił głowę. W progu zobaczył Tae ze zgarbionymi plecami, splątanymi włosami i bolesnym wyrazem twarzy. Delikatnie podniósł się z pościeli i stanął na podłodze, a w jego głowie rozpętała się zamieć. Nawet nie ośmielił się myśleć w czasie minionych dni, że ujrzy chłopca z własnej woli w swoim mieszkaniu, tak blisko niego. Nie wiedział jednak jak się zachować, najbardziej na świecie chciał go teraz przytulić i ujrzeć jego szczery uśmiech, ale bał się zbliżyć. Bał się, że ponownie ucieknie, przecież już przekroczył granicę. Był prawie pewien, że przez swoją głupotę zakończył ich znajomość. 

-Jungkookie - usłyszał ponownie płaczliwy głos - Ja... przepraszam, nie chciałem tak reagować. - nadal nie podnosił wzroku, a brunet oniemiał - Obiecuję, że już nigdy nie ucieknę. 

Tae lekko uniósł głowę i zobaczył jak kilka kroków przed nim stoi zdezorientowany Jeon w pogniecionej koszulce, opadających spodenkach z opuchniętymi oczami. I po prostu nie mógł się powstrzymać, kiedy nogi poniosły go w stronę tego ciepłego ciała. Oplótł szczupłymi ramionami jego talię i przyległ całym sobą do jego klatki. Jungkook zareagował niemal natychmiast, przyciągając mniejszego bliżej do siebie. Pogłaskał jego włosy i uśmiechnął się, bo tak bardzo brakowało mu jego obecności. 

- Zaskoczyłeś mnie. - odezwał się Taehyung - To... to był mój pierwszy pocałunek. - szepnął, jakby bojąc się do tego przyznać 

- Drugi będzie o niebo lepszy, obiecuję. - po raz pierwszy tego dnia przemówił Jungkook, lekko odsunął od siebie chłopca i spojrzał mu w oczy - Przepraszam, teraz będę się starać, dobrze? Chcę być dla ciebie lepszy. 

Taehyung przytaknął z nieśmiałym uśmiechem na ustach i ponownie wtulił się w jego ciało. 

gleam // taekook \\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz