Rozdział XL

2K 128 5
                                    

Susanna pov
-Lily...- zaczęłam
-No co?
-Co do tego przygotowania się do Balu to mamy jeszcze 8 godzin i w związku z tym Idę z chłopakami na świeże powietrze
-Ale...
-Idziesz?
-Muszę iść jeszcze do Mary i Marleny
-Dobra, to ja Idę. Pa!
Wyszłam z pokoju u skierowałam się do pokoju huncwotów. Wzięłam już że sobą kurtkę i szalik. Weszłam do ich pokoju bez pukania.
-Idziecie?- zapytałam
Aczkolwiek nikt nie spał i było już gotowi do wyjścia. Zdziwiło mnie to trochę, ale w sumie to dla nich lepiej, bo gdyby jeszcze spali to by zobaczyli moje prawdziwe ja
-Juz, już- powiedział James
-A w ogóle, część Susie- powiedział Remus
-Hej Remusie
Po chwili szliśmy już w kierunku Błoni. Na polu było dosyć chłodno. Gdy dotarliśmy na błonia, wzięłam do rąk śnieg i rzucilam się na plecy Syriusza, nacierając jego twarz śniegiem
-Susie!- krzyknął i zaczął mnie gonić
I tak zaczęła się "wojna". Biegł ile sił w nogach ale przewróciłam się. Syriusz przygniótł mnie swoim ciałem
-Merlinie- mówiłam- ile ty ważysz?
-Tyle ile powinienem
-Puść mnie...
-Ale co ja będę z tego miał?
-Nic!
-To nie. Chyba że mnie przeprosisz
-Nie!
-No to miłego umierania!- krzyknął z daleka James- pamiętaj! Zawsze cię kochałem!
Hahaha bardzo śmieszne braciszku. Ja tu się naprawdę duszę pod tym wielkim czymś... Znaczy pod Syriuszem
-Dobra przepraszam- wymamrotałam
Jak na znak Syriusz zszedł ze mnie ale mój kontakt ze śniegiem się nie skończył. Remus rzucił we mnie sniezką. Chciałam się odpłacić ale trafiłam w Petera. Ten nieudolnie trafił w Jamesa. Po chwili poczułam w kurtce śnieg
-James!- krzyknęłam
Ten tylko rzucil jeszcze jedną sniezką, a po chwili każdy we mnie celował. Pobiegłam w stronę drzewa ale znów się potknalam. Zobaczyłam jak kilka śnieżek leci w stronę chłopaków. Moje wybawienie? Tak! Lily, Mary, Marlena. Podniosłam się i ja również zaczęłam rzucać w chłopaków śnieżkami. Teraz to my mamy przewagę. Po 15 minutach stwierdziliśmy że jest remis. Podbieglam do Syriusza.
-Idziesz na barana?- zapytał
-Jasne baranku- wskoczyłam mu na plecy
Szliśmy powoli w stronę zamku
-Remus...- zaczęłam
-Tak, Sus?
-Która godzina, wiesz?
On strzelił FacePalma i wskazał na zegar wiszący na jednej z wierzy która była dosłownie przed nami
-O dzięki Remus- powiedziałam
Popatrzyłam na zegar; 13:47. Niecałe 5 godzin. W sumie to 4 godziny i 13 minut. Popatrzyłam na Marlenę. Oho! Gadała z Remusem. Muszę się dowiedziec kto z kim idzie!
-A tak w ogóle- powiedziałam- z kim -idziecie na Bal?
-Ja z tobą moja kochana- oznajmił Syriusz
-To wiem, wiem że James idzie z Lily, ale ja mówię o pozostałych, więc?
-No...- Marlena się jąkała- ja.. z Remusem
Popatrzyłam na dziewczynę. Potem na Remusa. W porównaniu do Marleny nie zarumienił się tylko szeroko uśmiechnął.
-Ja Idę z Charlsem- powiedziała Mary
-Charlesów jest wiele...- powiedział James
-To z Durmstrangu...
Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Znałam Charlsa, znaczy Edward mi pisał że doszedł do ich szkoły kiedy ją odeszlam.
-Mary- zaczęłam
-No...?
-Wiesz że on gra w drużynie w Durmstrangu?
-Serio!?
-No, jest szukającym
-Wow- powiedziała zachwycona
James trzymał się za rękę z Lily. Byli we własnym świecie. Rozmawiali ze sobą. Spojrzałam na Petera. On nie powiedział z kim idzie. Nie będę się pytała, nie powiedział to nie powiedział! Po chwili byliśmy pod wieżą Gryffindoru. Ja zeszlam z pleców Syriusza. Gdy miałam wejść za porter zobaczyłam biegnącą w moją stronę McGonagall. Chwilkę potem stała obok mnie.
-Pani profesor do mnie?- zapytałam
-Nie mówiłam ci chyba...- powiedziała
-A czego?
-Jesteście- reprezentantką, więc... Masz partnera tak?
-Tak, Syriusza
-No to wy, musicie rozpocząć Bal...
-Że co?
-Tańcem!- powiedziała
-Aaa... Dobrze
-No to świetnie! Do zobaczenia na Balu Susanno!
-Do widzenia!
Weszłam przez portret do PWG i skierowałam się do mojego dormitorium. Przygotowania do Balu czas zacząć!

Huncwoci- trudne chwile... ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz