Rozdział 4

92 7 0
                                    

Olivia

Skłamałabym gdybym powiedziała, że musiało minąć kilka dni zanim zdecydowałam się zadzwonić do Aarona. Tak naprawdę wysłałam mu smsa jeszcze tego samego dnia tuż po powrocie z pracy. Dzisiejszy wieczór przelał czarę goryczy. Nie wytrzymałam i spoliczkowałam jednego z klientów, który klepnął mnie w tyłek. Miałam dość tego miejsca. Odeszłam bez wahania. Czekałam na odpowiedź Aarona odnośnie dnia i godziny spotkania. Przyszła następnego dnia koło południa.

Aaron

Dzień rozpoczął się wyjątkowo dobrze. Jednego dnia spotkałem niezwykle piękną i inteligentną dziewczynę oraz być może udało mi się znaleźć nową pracownicę. Mam nadzieję, że spełni oczekiwania mojego młodszego braciszka. Dwie poprzednie, który przysłała nam agencja pracy odeszły odpowiednio po godzinie i po dniu pracy u nas. Nie mogliśmy sobie już dłużej pozwolić na takie coś. Mój gabinet wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Nathan wyraźnie się tym nie przejmował lub nie dawał po sobie niczego poznać. Obie wersje były możliwe. Chociaż to ja jestem starszy to on zawsze był tym rozważnym i zdyscyplinowanym. Wkroczyłem do jego biura radosnym krokiem. Nie trudziłem się wcześniejszym pukaniem do drzwi.

- Dzień dobry braciszku.

- Aaron.- Powitał mnie delikatnym skinieniem głowy. Jak zwykle był pochłonięty pracą. Jakieś wieści w sprawie Golden Palace?- To jeden z naszych nowych projektów. Inspektor budowlany wstrzymał nam budowę hotelu doszukując się nie istniejących problemów.-

- Tak, to jedna z dwóch spraw z którymi do ciebie przychodzę. Wszystko załatwione. Jurto możemy rozpocząć pracę. Byłem na budowie i powiadomiłem już ekipę.

- Nareszcie jakieś dobre wieści. A druga sprawa?

- Druga?, a tak. Możesz mi pogratulować. Znalazłem dziewczynę na zastępstwo Grace.

- Powinienem się bać?-Spojrzał na mnie kątem oka. Cały on, jak zwykle pełen optymizmu i wiary we mnie.-

- Niby czemu?- Podszedłem do barku mieszczącego się w rogu jego biura i nalałem sobie szklaneczkę bursztynowego płynu. Razem z bratem mieliśmy słabość do dobrych alkoholi. Niestety ich cena nie była mała, ale cóż jakość kosztuje.-

- Gdzie ją znalazłeś? Dała ogłoszenie w gazecie, że szuka pracy, a może za pośrednictwem agencji?.- Zbliżył się do mnie więc i jemu nalałem kolejkę. Kontynuowaliśmy rozmowę przyglądając się projektom rozłożonym na biurku. -

- Właściwie to nie... spotkałem ją wczoraj w parku gdy biegałem.- Powiedziałem od niechcenia jakby to nie było nic dziwnego. Natomiast Nate uważał inaczej. Brwi podjechały mu tak wysoko do góry, że prawię złączyły się z linią włosów.-

- Aaron- Czy on właśnie na mnie warknął?- Czy ty robisz sobie ze mnie jaja?

- Nie. Livie ma odpowiednie kwalifikacje do tej pracy.- Byłem w stu procentach pewien, że poradzi sobie na tym stanowisku, choć nigdy wcześniej nie pracowała w takim miejscu. Skoro do tej pory dawała sobie radę z pijanymi typkami, mój brat też nie powinien stworzyć jej większych problemów.-

- Pff.. Ciekawe jakie? Nogi? Cycki? - Stanął naprzeciw mnie w opierając ręce na swoich biodrach. Był wyraźnie poirytowany moją propozycją.-

- Jeżeli pytasz o jej części anatomiczne to mogę cię zapewnić, że ma wszystko na swoim miejscu.- Odpowiedziałem mu przyjmując podobną pozę.-

- Jezu... czy musimy ją zatrudnić tylko po to abyś mógł ją przelecieć? Zacznij myśleć wreszcie to większą głową.

- Udam, że tego nie słyszałem.Poza tym ona nie jest dziewczyną na jedną noc.- Podniosłem głos. Miałem dość tej bezsensownej rozmowy.-

- Zdajesz sobie sprawę, że będzie znała każdy najdrobniejszy szczegół projektów wartych kilka milionów dolarów?

- Tak, wiem. Myślę, że można jej ufać. -Przynajmniej takie sprawiała wrażenia. Za nic w świecie nie mogłem mu zdradzić moich wątpliwości.-

- Myślisz...ehhh...- Potarł rękoma swoją twarz, aby również ochłonąć.- Kiedy ma tu przyjść, bo zakładam, że się z nią już umówiłeś?

- Będzie w biurze jutro o jedenastej.

- Dobra, a teraz spadaj z mojego biura bo muszę pracować i ty chyba też powinieneś.

- Tak jest.- Zasalutowałem mu będąc już przy drzwiach.-

- Aaron...-Ponownie odwróciłem się do niego.- Uważaj na siebie. Kobiety potrafią być czasami bardzo okrutne.- Nathan miał bardzo sceptyczne podejście do płci pięknej. Nie ufał im. Twierdził, że liczą się dla nich tylko pieniądze. Zamknął się w swojej skorupie i nikt nie był w stanie jej przebić. Mogło to być spowodowane wyczynianiami naszych rodziców. Choć z drugiej strony na mnie nie wpłynęły one to tak bardzo.-

- Dam sobie radę. Do zobaczenia później.- Opuściłem gabinet zadowolony. Dopiąłem swego. Teraz mogę wrócić do swoich zajęć. Zadzwonię jeszcze tylko do Livi i potwierdzę jutrzejsze spotkanie.-




Seria: Reguły miłości. 1. Wbrew zasadomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz