Rozdział 10

78 10 2
                                    

Nathan

Pieprz mnie... Słowa wciąż brzęczą w mojej głowie. Ta dziewczyna działa na mnie jak płachta na byka. Czuję się przy niej niczym napalony nastolatek. Muszę się pozbierać, bo w przeciwnym razie tylko się skompromituje. Co ona w sobie ma? Jest idealna. To z pewnością. I jest moją żoną, a to mówi samą za siebie. Nie ożeniłbym się z byle kim nawet po pijaku. Jednak muszę zakończyć to jak najszybciej. Przyjechałem do Vegas, aby uczcić sukces największego projektu jaki otrzymała nasza firma Future Architecture odkąd założyłem ją razem z moim starszym bratem Aaronem. Nasze biuro architektoniczne współuczestniczyło w budowie najnowszego hotelu w Vegas. Dzięki temu zarobiliśmy okrągło sumkę, która pozwoli nam na dalszy rozwój. Uzyskaliśmy też kilku nowych klientów. W tej chwili powinienem być w drodze na lotnisko, aby wsiąść do najbliższego samolotu lecącego do Chicago. A co robię zamiast tego? Otóż zamierzam ponownie przelecieć dziewczynę, którą poślubiłem zapewne przed jakimś Elvisem.  Jednak najgorsze w tym jest to, że wcale nie jest mi z tego powodu przykro, a wręcz przeciwnie nie mogę się już doczekać kiedy znajdę się ponownie w jej wnętrzu. Wspominałem już, że jest słodka. Słodka i ciasna. Niebo.

- Nate. Proszę.- Olivia znów mnie pogania, a to jest niedopuszczalne. Nie można przecież kazać czekać kobiecie.-

- Już się robi psze pani, ale uprzedzam, że tym razem będzie ostro i szybko. - Nie daje jej udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi gdyż wbijam się w nią jednym ruchem.-

- O boże...- Daje jej minutę, aby mogła się przyzwyczaić po czym zaczynam rytmicznie poruszać biodrami. Uwielbiam jak zaciska się na moim fiucie. Czuję się jakbym odnalazł swój prywatny azyl.-

- Właśnie tak maleńka.- Oplotła mnie swoimi nogami w pasie, a jej ręce błądzą po moich plecach dociskając mnie mocniej do niej.-

- O boziu...- Wiem, że jest już blisko podobnie jak ja. Zaczyna się szaleńczo wić i wymawiać coraz bardziej nie zrozumiałe słowa.-

- Jesteś piękna leżąc tak pode mną. Otwórz swoje cudowne oczy i spójrz na mnie.- Gdy wykonuje moje polecenia bez żadnego ,,ale" ja dalej kontynuuje.- Bardzo dobrze. Dojdziemy razem aniele. Dasz radę wytrzymać jeszcze chwilę?- W odpowiedzi tylko kiwa głową.- Teraz. Dojdź dla mnie teraz.- Dreszcze przechodzą przez jej ciało, a kiedy zaczynają powoli ustępować ja dołączam do niej wlewając w jej wnętrze moje nasienie. Zmęczony opadam na nią chowając twarz w jej włosach. Nie mam pojęcia gdzie w tym momencie kończy się moje ciało, a gdzie zaczyna jej. Jesteśmy w siebie wtopieni. Aby nie przygniatać Livi swoim ciężarem przetaczam się na bok pociągając ją za sobą tak, że teraz leży na mojej piersi.  Kleimy się od potu, ale żadnego z nas to nie obchodzi.-

Było miło, ale teraz pora zakończyć te bajkę i wrócić do rzeczywistości. Pewnie większość kobiet w tej chwili przeklina mnie pod nosem wyzywając od najgorszych. Dupek. Złamas. Dziwkarz. Cóż mogę dodać? Nie łudziłyście się chyba, że będę żyć długo i szczęśliwie z dziewczyną, którą poznałem zaledwie kilka godzin temu. Choć nie mogę zaprzeczyć, że gdybym nie był tak popieprzony z pewnością bym to rozważył. Jednak to ona pierwsza podejmuję temat naszej przyszłości. Na moje nieszczęście nie idzie to po mojej myśli.

- Nate...

-Hmmm?

- Co myślisz o tym wszystkim... naszym ślubie i w ogóle?- Że to jedna wielka katastrofa, pomyłka, błąd i tak dalej... ale tego jej nie powiem. Z pewnością nie tak brutalnie. W końcu jestem dżentelmenem. -

- To... my... nie wiem... upiliśmy się...- Elokwentny to ja jestem, ale tylko w swojej głowie.-

- A co jeżeli to jest przeznaczenie? Może jesteśmy sobie pisani i jakimś zrządzeniem losu to wszystko się wydarzyło. - Chyba oszalała! Jakie znowu przeznaczenie!- Ty pomożesz zwalczyć mi moje demony, a ja tobie twoje.- Ja nie mam żadnych demonów, a przynajmniej takich, o których chciałbym z kimkolwiek rozmawiać, a z pewnością nie z nią. Nic nie mówiłem, ale widocznie jej to nie przeszkadzało bo dalej ciągnęła swój wywód.- Mam pewną propozycję.

- Jaką?- Spojrzałam na nią nie pewnie. Naprawdę bałem się tego co chciała powiedzieć.-

- Spróbujmy pobyć małżeństwem. Zobaczymy jak to wszystko się ułoży.- Cały się spiąłem na te słowa. Ja i małżeństwo na dłuższą metę to się nigdy nie wydarzy. Pora aby ona też to pojęła.- Dajmy sobie miesiąc lub dwa albo rok. Sama nie wiem...

- Posłuchaj... to- wskazałem ręką na nas dwoje - nie powinno się w ogóle wydarzyć.- Zauważyłem, że uśmiech zaczął powoli znikać z jej twarzy.- Odplączemy to jeszcze dziś, moja w tym głowa. Dzwoniłem wcześniej do brata i ma mi dać znać kiedy jego znajomy adwokat będzie mógł nas przyjąć.- Właśnie wtedy jak na zawołanie zadzwonił mój telefon.-  Przepraszam. Muszę odebrać...-

- Okey... i tak powinnam skoczyć do łazienki.- Wstała, a moje ciało zostało pozbawione naturalnego ciepła. Zniknęła za drzwiami toalety, a ja zacząłem za nią tęsknić z nieznanego mi powodu. Najdziwniejsze jest przecież to, że i tak po dzisiejszym dniu miałem jej już nigdy nie zobaczyć i to na własny życzenie. -


Seria: Reguły miłości. 1. Wbrew zasadomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz