Dziś... Chicago
Olivia
- Dobra do tego momentu wasze historie się pokrywają w znacznym stopniu.- Zaczął Aaron.- Jednak spokoju nie daje mi jedna spawa, a mianowicie chodzi mi o...
- Pieniądze.- Dokończyłam za niego, a on pokiwał głową na zgodę.-
- Dokładnie. Może nie znamy się zbyt długo, ale domyślam się, iż miałaś jakiś konkretny powód aby zażądać akurat takiej sumy.
- Bo tak było.- Dodałam cicho. Nie byłam dumna ze swojego zachowania, ale w tamtym czasie nie miałam innego wyjścia.-
- Pięćdziesiąt tysięcy dolarów to niezła sumka. Jednak nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że nawet te kilka lat temu mogłaś wyciągnąć od mojego kochanego braciszka znacznie więcej. To nigdy nie dawało mi spokoju.
- Oh Aaron...
- Posłuchaj Livi nie jestem tu po to aby cię osądzać. Pragnę tylko poznać powód, dla którego to zrobiłaś. Wiem, że mogłaś i prawnie ci się to należało, ale... sam już nie wiem.- Pociągnął dłonią za włosy sfrustrowany.- Nathan cię przekreślił, ale on zrobiłby to nawet gdybyś zażądała od niego dolara. Taki już jest. Nie nawidzi kobiet, które chcą od niego tylko pieniędzy. Ale on to on, a ja to ja.- Nachylił się nad stolikiem aby chwycić moje ręce w swoje. Wpatrywał się we mnie intensywnie czekając na mój ruch.-
- Dobrze.- Spojrzałam na nasze złączone dłonie i pozwoliłam sobie na przywołanie wspomnień.
Droga do biura poleconego Nathanowi adwokata zajęła nam nie z pełna dwadzieścia minut. Z tego co przekazał mi mój jeszcze obecny mąż zdążył się on już zapoznać z naszą sprawą. Tak więc wszystko ma się odbyć bardzo szybko. Mecenas Gabriel Cohen czekał już na nas w swoim gabinecie. Starszy mężczyzna, około sześćdziesiątki siedział przy biurku, na którym rozłożone były jakieś papiery. Miał na sobie grafitowi garnitur wyglądający na dość kosztowny. Na nasz widok wstał, aby się przywitać.
- Dzień dobry. Miło mi Państwa widzieć. Napiją się Państwo może czegoś?
- Dzień dobry.- Powiedzieliśmy jednocześnie.-
- Ja dziękuje, a ty Olivio?
- Ja również.
- W takim razie proszę usiąść i zaczynamy.- Nate trzymając rękę na moich plecach pokierował nas w kierunku dwóch krzeseł ustawionych naprzeciw biurka.-
- Dobrze. Na początek poproszę Państwa dowody osobiste w celu potwierdzenia tożsamości.- Podaliśmy mu je, a on sprawdził wszystkie dane.- Wszystko się zgadza. - Zaczął objaśniać nam wszystko po kolei. Jednak ja nie potrafiłam się na tym skupić. Przypomniały mi się słowa mojej starszej siostry:,,Nie spodziewaj się, że ktoś cię kiedykolwiek pokocha. Nikt nie będzie chciał zatrzymać kogoś takiego jak ty na stałe." Czyżby jednak miała rację? Jestem aż tak okropna? Może faktycznie czytam za dużo romansów gdzie zawsze jest szczęśliwe zakończenie.- Spojrzałam ukradkiem na męża. Chciałam mu się przyjrzeć po raz ostatni.- Faktycznie... jakby ktoś taki mógł chcieć być z własnej woli z kimś takim jak ja.
- Skoro już wszystko jest zrozumiałe za chwilę przejdziemy do podpisania dokumentów.- Nathan przytakiwał na słowa mecenasa więc ja zrobiłam to samo choć nie miałam pojęcia o czym mówił.- Pozostaje jeszcze tylko jedna kwestia. Rozumiem, że przed ślubem nie podpisali Państwo intercyzy, prawda?
- Cholera.- Powiedział przez zaciśnięte zęby Nathan.-
- Intercyzy? Co to oznacza?- Wolałam się upewnić.-
- Od chwili ślubu posiadają Państwo wspólny majątek...- Nie chciałam aby ciągnął dalej.-
- Mogę zażądać pieniędzy?- Czułam się okropnie wypowiadając te słowa. Jednak nie pozostało mi zbyt wiele czasu. Wierzyciele ojca mogli pojawić się w każdej chwili. Spojrzenie Natea mnie paliło. Zaczął mnie nienawidzić. Wiedziałam to.-
- Tak, ale...
- Chcę dostać pięćdziesiąt tysięcy dolarów.- Dokładnie tyle aby spłacić wszystkie zaległości. Pan Cohen popatrzył na Nathana.-
- Mógłbym porozmawiać na osobności z Pani mężem?
- Oczywiście.- Opuściłam gabinet ze świadomością, że zachowałam się jak zwykła dziwka, która zażądała pieniędzy w zamian za seks.-
- Łał. To wiele wyjaśnia.- Podsumował moją historię Aaron.- Powiedziałaś o tym Nathowi?
- Nie. Kiedy wróciłam do biura on stał przy oknie i był odwrócony do mnie plecami.-Najwidoczniej nie chciał już na mnie nawet patrzeć.- Na biurku czekał na mnie wypisany czek, który otrzymałam zaraz po podpisaniu wszystkich papierów. Nawet ich nie czytałam więc zajęło to dosłownie chwilę. Potem wyszłam szybko i udałam się wprost do banku. To tyle.-
- Co powiesz na to aby rozpocząć pracę po weekendzie? - Taka zmiana tematu bardzo mi odpowiadała.-
- Brzmi świetnie.
- W takim razie zaraz po powrocie wszystkim się zajmę.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym każde z nas poszło w swoją stronę. Ulżyło mi po wyrzuceniu tego wszystkiego z siebie.
CZYTASZ
Seria: Reguły miłości. 1. Wbrew zasadom
RomanceReguły miłości: I Wbrew zasadom Co zrobisz gdy przeszłość powróci w najmniej oczekiwanym momencie ? Czy każdy wybór okaże się słuszny? Jakie zasady będą musiały zostać złamane? Zwycięży serce czy rozum? Olivia Price nigdy nie miała łatwego życia. Gd...