Rozdział 24

72 3 0
                                    

Olivia

Chłopcy wrócili dopiero koło dziewiętnastej. Nagła kryzysowa sytuacja nie mogła czekać. Widząc jak czule witali się z Bellą zrobiło mi się ciepło na sercu. Uściskom nie byłą końca. Obaj traktowali ją jak młodszą siostrę. Cała nasza czwórka dogadywała się bardzo dobrze. Korzystając z tego, że miałam wolne mogłam lepiej poznać kuzynkę braci Peterson. Ta dziewczyna miała w sobie mnóstwo pozytywnej energii. Kolejne dni upłynęły nam bardzo podobnie. Plotkowałyśmy, gotowałyśmy, chodziłyśmy na zakupy, opalałyśmy się. Jedno jednak było nie zmienne. Wspólna kolacja, którą zawsze jadałyśmy z chłopakami.  Potem siadaliśmy w salonie bądź na tarasie i gadaliśmy. Aaron pierwszy  z oczywistych powodów musiał uciekać. Jako jedyny nie mieszkać przecież w tym domu. Przypuszczałam, że również ten wieczór minie nam podobnie. Oh jak ja mogłam się mylić. Jednakże nic nie wskazywało na to, że coś się zmieni. Wcześniej ustaliliśmy nawet, iż nie będziemy siedzieć za długo ponieważ jutro czekał nas rodzinny obiad u seniora rodu Petersonów. Na samą myśl o tym przeszedł mnie zimny dreszcz. Próbowałam jeszcze kilkukrotnie wymigać się z mojego udziału w nim. Niestety wszystkie moje próby kończyły się fiaskiem. Tak więc jutro miałam pierwszy raz spotkać się oko w oko z moim byłym teściem. Jedyną dobrą wiadomością mogło być to, że nie wiedział on o moim ślubie z jego synem.

Kończyłyśmy z Bellą nakrywać do stołu na tarasie gdy do domu wkroczył Aaron. Od razu dobiegło nas jego nawoływanie. Kiedy nas odnalazł był dziwnie zadowolony. Uśmiech sięgał jego oczu, a bijąca od niego energia była wręcz zaraźliwa. Wymieniłyśmy z Bellą spojrzenia, które stanowiły mieszankę zdziwienia i rozbawienia. Aaron podszedł do nas dumnym krokiem i się ukłonił.

- Witam piękne panie.- Właśnie wtedy dostrzegłyśmy w jego ręku butelkę szampana. Wielkością przewyższała standardowe trunki tego typu. W drugiej ręce trzymał natomiast torbę, w której także brzdękało jakieś szkło.

- Cześć.- Odezwałam się pierwsza.

- Zacząłeś imprezę bez nas?- Bella powiedziała to co mi także chodziło początkowo po głowie. Jednakże nie pasowało mi to ponieważ nie wyczuwałam od niego alkoholu.-

- Nie, ale zaraz to nadrobimy.- Czyli moje podejrzenia okazały się słuszne.-

- Wnioskuję więc, że musisz mieć jakieś dobre wieści, a za to zawsze warto się napić. Daj trzeba to schłodzić.- Dziewczyn wzięła od niego torbę i butelkę i zniknęła wewnątrz domu.-

- Powiesz z czego tak się cieszysz?- My również weszliśmy do środka. Aaron objął mnie ramieniem.-

- Nie.- Nie przestawał się szczerzyć co zaczęło mnie już irytować. Nie znosiłam pozostawać w nieświadomości.- Ale nie dąsaj się tak, zaraz się wszystkiego dowiesz. Musimy jedynie poczekać na mojego młodszego braciszka.- Właśnie wtedy jak na zawołanie otworzyły się drzwi wejściowe i naszym oczom ukazał się Nate. Nie wyglądał na zbyt szczęśliwego, a raczej na przybitego. Mogłam wykluczyć to, że zadowolenie Aarona miało jakiś związek z pracą. Nate spojrzał na nas. Mogło mi się tylko wydawać, ale jego humor jeszcze bardziej się popsuł. Pokręcił głową jakby chciał odpędzić jakieś natrętne myśli. Zdobył się także na wymuszony uśmiech gdy zaczął zbliżać się w naszą stronę.-

- Cześć aniele.- Skierował swoje słowa do mnie.-

- Cześć. Zaraz będzie kolacja, więc...

- Muszę wziąć prysznic. Zacznijcie beze mnie. Później do was dołączę.-

- Ale nie pluskaj się zbyt długą. Musimy przecież opowiedzieć dziewczynom co się dzisiaj wydarzyło.- Aaron widocznie podpuszczał Nate'a, co niestety zadziałało ponieważ bez słowa odwrócił się i poszedł do siebie.-

- Co to miało być?- Walnęłam mojego szefa łokciem w żebra.-

- Auć!- Opuścił rękę, którą ciągle mnie obejmował i zaczął teraz masować swój bok.- Za co to?-

-Domyśl się geniuszu!- Syknęłam do niego i skierowałam się do kuchni.-

- Zobaczysz, że będziesz się z tego jeszcze śmiała. Liczę wtedy na jakąś rekompensatę za moje cierpienie!- Zawołał za mną, ale ja już go nie słuchałam.-

Seria: Reguły miłości. 1. Wbrew zasadomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz