Rozdział 17

88 9 1
                                    

Większość miesiąca upłynęła w podobny sposób. Przez nasze biuro przewinęła się cała masa ludzi. Od zapatrzonych w siebie, po wybitnie inteligentnych, czytaj przemądrzałych, a kończąc na tych którzy znajdowali się we własnym świecie. Oczywiście byli też tacy całkiem normalni. Jedni zostawali trochę dłużej, inni uciekali już po paru minutach. Wszyscy oni mieli jedną cechę wspólną, nie zależną od płci czy wieku. Żadna z tych osób nie spodobała się Nathanowi. Za każdym razem miał jakieś ale. Nawet Aarona, który początkowo miał z tego niezły ubaw, zaczęło to irytować.

Był początek czerwca i na zewnątrz zaczęło robić się coraz cieplej. Póki co upały jeszcze nie nadeszły więc panowała przyjemna aura. Przez okno za moimi plecami wpadały promienie słońca, które  ogrzewały mój tył. Chłopcy byli na spotkaniu z klientem w sali konferencyjnej piętro niżej. To była moja chwila relaksu. Jednakże nie trwała ona zbyt długo. Wkrótce przy moim biurku pojawiła się młoda kobieta. Zlustrowałam ją całą. Tak, tak zrobiłam to i nie wstydzę się do tego przyznać. Ciemnobrązowe włosy miała związane w gruby warkocz, który opadał jej na ramię. Czarna sukienka podkreślała jej figurę, choć jednocześnie była skromna. Czarne szpilki dopełniały całości.

- Dzień doby.- Odezwała się cicho i przedstawiła mi cel swojej wizyty. -Przyszłam na rozmowę w sprawię pracy.- Z tego co mi wiadomo miała być już ostatnią w tym tygodniu. -

- Dzień dobry. Usiądź proszę.- Wskazałam na wolne krzesło .- Będziesz musiała jeszcze trochę poczekać ponieważ pan Peterson jest na ważnym spotkaniu.

- Ohhh...

- Klient się spóźnił i teraz wszystko delikatnie się przeciągnęło.- Już współczuje tej dziewczynie. Nate od rana był wściekły bo jak powszechnie wiadomo nie lubi spóźnialskich. - Może się czegoś napijesz?

- Woda będzie w porządku.- Odpowiedziała.-

Dakota Cox, bo tak nazywała się dziewczyna jak dla mnie była trochę zbyt nieśmiała i delikatna. Takie wrażenie odniosłam po naszej krótkiej rozmowie. Zobaczymy co będzie o niej sądził Nathan. Jednak jeśli mu się spodoba i pozwoli jej na okres próbny to ja osobiście dopilnuje by mogła zostać tu jak najdłużej. Pomogę jej we wszystkim. A co mi tam. Dodam po prostu kolejny dobry uczynek do mojej małej kolekcji.

****

Młodszy z braci zjawił się po dwudziestu minutach. Nastrój mu się trochę poprawił, co zapewne było spowodowane podpisaną umową. Tak bynajmniej przewiduję. Młoda dziewczyna wstała na jego widok, a on i tak prawie jej nie zauważył.

- Ekhm... Nate.- Dyskretnie zwróciłam jego uwagę.-

- Tak, Olivio?- Zatrzymał się.-

- To jest pani Cox i przyszła ubiegać się o stanowisko twojej asystentki.

- Ahh tak.- Zlustrował ją tak jak ja wcześniej. Wyraz jego twarzy  nic nie zdradzał.-

- Dzień dobry.- Powiedziała tak cicho, że nawet ja ją ledwie słyszałam, a stałam zaraz obok niej.-

- Zapraszam za mną.- Udali się razem do biura.-

Wyłonili się z powrotem zaledwie po dziesięciu minutach.  Wiem bo sprawdzałam na zegarku. Stanęli przy drugim biurku. Co jakiś czas byłam włączana do ich rozmowy. Dakota oficjalnie miała zacząć pracę od poniedziałku. Dzisiaj natomiast powinna zapoznać się ze swoim stanowiskiem pracy. Dzięki temu wszystko powinno pójść bardziej sprawnie i bez zbędnej presji. Choć na pierwszy rzut oka mocniej peszył ją Nate niż jej przydział obowiązków. We wcześniejszej pogawędce dowiedziałam się, że w poprzedniej pracy pracowała jako asystentka w biurze nieruchomości. Teraz w wieku dwudziestu siedmiu lat postanowiła ją zmienić i spróbować czegoś innego.

- Tu będzie twoje biurko. Powinienem cię teraz we wszystko wprowadzić, ale niedługo mam następne spotkanie z klientem poza miastem. Chyba jednak będziemy musieli to przełożyć...- Nathan potarł swoją twarz. Poznałam go już na tyle, że wiem iż wcale nie było mu przykro z tego powodu.

- Jeśli chcesz mogę cię zastąpić i wprowadzić Dakotę we wszystko. W razie gdybym o czymś zapominała to w poniedziałek sam będziesz mógł to dodać.- Patrzył na mnie jakby nie wierzył w to co słyszy.-

- Zrobisz to dla mnie? - Był mocno zdziwiony. Oboje przyglądali mi się uważnie.-

- Oczywiście.- Uśmiechnęłam się szeroko.-

- Wszystko jest na moim biurku. - Chyba już mu minął pierwszy szok.- Cała lista zadań, także tych zaległych.- Dodał.-

- A są też karteczki?- Wiedziałam, że ostatnio w taki sposób wszystko oznaczał aby o niczym nie zapomnieć.-

- Ha, ha, ha. Tak są.

- To w takim razie na pewno sobie poradzimy. Prawda Dakoto?- Zwróciłam się do niej.-

- Umm... chyba tak.

- Super. Więc pozwólcie drogie panie, że teraz was zostawię.- Poszedł do biura by po chwili wyłonić się z niego z planami w ręku. Skierował się prosto do mnie. - Dziękuje.- Wyszeptał tuż przy moim policzku, na którym potem złożył pocałunek.- Serce stanęło mi na moment gdyż kompletnie się tego nie spodziewałam.-

- Uhm... Proszę.- Zapiszczałam. O tak, to był zdecydowanie pisk. Kiwnął Dakocie na pożegnanie i opuścił pomieszczenie. Dotknęłam policzka i siedziałam w tej pozycji jeszcze dobre pięć minut. Do rzeczywistości przywołał mnie dopiero głos dziewczyny, która pragnęła rozpocząć już swoje szkolenie.

- Zaczynamy? - Zapytała ciągle siedząc za drugim z biurek.-

- Tak, oczywiście. Zastanowię się tylko od czego najlepiej będzie zacząć.- Musiałam zebrać myśli.-

- Okey.- Miała rozbiegany wzrok jakby bała się mnie o coś zapytać. Postanowiłam jej to ułatwić.-

- W razie jakiś niejasności możesz mnie pytać o co chcesz.- Zerknęła w moim kierunku.-

- Chyba dobrze się dogadujecie z Nathanem, znaczy panem Petersonem. Widać, że łączą was bliskie relacje... To dlatego dla niego nie pracujesz?- Powiedziała jednym tchem. Oho tego to ja się nie spodziewałam. Powiedzenie jej, że to nie jej sprawa byłoby pewnie zbyt brutalne i nie grzeczne.-

- Hmm... Nate jest w porządku, a ja pracuje dla jego brata. Pewnie wkrótce go poznasz.- Mam nadzieję, że taka oszczędna odpowiedz jej wystarczy. Pół prawda nie zawsze jest zła. Nie będę jej przecież wyjaśniać moich relacji z jej szefem.-

- Czyli nie jesteście parą? On jest bardzo przystojny i w ogóle.- Zarumieniła się mówiąc o tym. Uff, czyli nie tylko mi się to zdarza.-

- Nie jesteśmy...- Jeszcze trochę i chyba jednak zmienię zdanie na temat mojego dobrego uczynku.-

- Już mi się tu podoba. Wszystko jest tu takie... jakby to ująć... ekspresyjne!- Wyrzuciła ręce w powietrze.- Nigdy nie wiesz co cię zaskoczy.

- Masz rację praca tu jest nie przewidywalna. Zdarzają się rzeczy któryś najmniej byś się spodziewał.- I tak, to była najszczersza prawda.-


Seria: Reguły miłości. 1. Wbrew zasadomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz