Rozdział 14

68 8 0
                                    

Nie minęło nawet dwadzieścia minut, a Ramona wybiegła z biura Nathana nie patrząc nawet w naszym kierunku. Faktycznie szybko poszło. Aaron szczerzył się. Wiedział, że tak będzie.

- Kolejna ofiara będzie tu za godzinę.- Zajął miejsce przy drugim biurku i zaczął wertować jakieś papiery.-

- Czyli tu będziesz teraz pracować?- Zapytałam.-

- Aha. Jeśli chcesz mogę ci równie dobrze pokazać teraz jak korzystać z tego nowego programu.

- Jasne czemu nie.- Przysunął się i znów nasze krzesła się stykały.- Przynajmniej jakoś spożytkujemy ten czas.

- Wiesz przecież, że możesz mnie wykorzystywać na wszelkie możliwe sposoby.- Przewróciłam oczami na jego zamierzoną grę słów.-

- Zacznijmy już dobrze.

Następny w kolejce na stanowisko asystenta Nathana był młody chłopak. Na pierwszy rzut oka prezentował się całkiem nieźle. Wystylizowane czarne włosy sięgające za kołnierzyk koszuli w esy-floresy, a do tego szara kamizelka i bordowe spodnie. Całości dopełniały okulary,oczywiście czarne w grubych oprawkach i krawat w tym samym kolorze. W ręku dzierżył dużą, brązową torbę. Uśmiechnęłam się ponieważ Nate wyglądał dziś bardzo podobnie, z tym że wybrał bardziej stonowane odcienie. Otaczający mnie w pracy mężczyźni zdecydowanie znali się na modzie. Zdawali sobie sprawę w czym wyglądają dobrze. Jasnoszara koszula, czarne spodnie z białym paskiem oraz siwa kamizelka i oryginalny krawat w czarno-srebrne paski.

To połączenie sprawiło, iż delikatnie zaczęłam się ślinić na jego widok dziś rano

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To połączenie sprawiło, iż delikatnie zaczęłam się ślinić na jego widok dziś rano. Nie osądzajcie mnie za obczajenie jego tyłka, który w tych spodniach prezentował się bardzo kusząco. Tym bardziej, że wiem jak wygląda on bez nich. Te wszystkie lata też zadziałały na jego korzyść. Już wtedy był apetyczny, a co dopiero teraz. Młody chłopak rzucił nam tylko krótkie dzień dobry i od razu skierował się do biura Natea. Jeżeli poświęcił nam jakoś uwagę to skierowana była jedynie w kierunku Aarona, ja byłam niewidzialna. Chyba mój strój był dzisiaj faktycznie nie najlepszy skoro nawet nie zainteresował się mną facet. No cóż. Bywa i tak. Obaj mężczyźni wyszli po jakiś czterdziestu minutach i podeszli do biurka obok mojego. Aaron nachylał się akurat nade mną pokazując mi coś na monitorze. Spowodowało to rzucenie spojrzenia z pod brwi przez Nathana w naszą stronę. Dał nam odczuć, że nie podoba mu się to co widzi. Starszy z braci nie chcąc się sprzeczać wyprostował się, ale z małym ociągnięciem. Położył swoje ręce na moich ramionach. Wzrok Nate od razu skierował się w dół.

- Widzę, że jednak udało ci się kogoś zatrudnić.- Powiedział Aaron.-

- Tak.- I tyle. Patrzył wciąż na dłonie brata.- To Robin Cole. Dziś będzie jego dzień próbny.-

Chłopak przywitał się każdym z nas. Nate z grymasem na twarzy zaczął tłumaczyć mu jego obowiązki. Jak dla mnie robił to trochę chaotycznie i oględnie , ale cóż to w jego pracownik. Nie mogłam się powstrzymać i co rusz zerkałam w ich stronę. Jednak gdy moje i Nate spojrzenia się skrzyżowały odwróciłam się z rumieńcem na twarzy. Zostałam przyłapana na gapieniu się, a teraz muszę siedzieć wyglądając jak burak.-

- Dobra wracam do siebie. Nic tu po mnie.- Aaron nachylił się by szepnąć mi do ucha.- Nie spodziewałem się, że tak szybko mu pójdzie.

- Ja też.- Odpowiedziałam mu również szeptem.-

Robin drukował jakieś papiery potrzebne Nateowi jednak co rusz spoglądał w stronę drzwi biura. Czyżby wolał być tam niż tu? Chyba tak, bo w ciągu minionej godziny chodził tam pod byle pretekstem. Ze mną zamienił tylko kilka słów. Z każdą błahostką leciał do Nathana. Najdłuższa nasza pogawędka dotyczyła ulubionej kawy jego szefa. Gdy już się wszystkiego na ten temat dowiedział zniknął na kilkanaście minut, aby potem powrócić z kubkiem czarnego płynu. Nie trzeba być geniuszem by przewidzieć, w którym kierunku następnie się udał. Mnie nawet się nie zapytał czy też miałabym ochotę na kawę. A miałam i to ogromną. Wstałam z westchnieniem odsuwając się od biurka. Jak miło zapowiadała się nasza współpraca. Zapukałam do Aarona aby sprawdzić czy czegoś nie potrzebuje. Odpowiedział twierdząco. Również potrzebował swojej dawki kofeiny. Po piętnastu minutach siedzieliśmy w naszym ulubionym miejscu, przy moim biurku, popijając nasze napoje. Robin jeszcze nie wrócił zza swoje biurko, więc byliśmy sami. Po chwili dobiegły nas podniesione głosy dochodzące zza drzwi gabinetu Natea. W sumie to było słychać głównie jego. Wydzierał się nie miłosiernie. Coś gruchnęło, a następnie drzwi się otworzyły i pojawił się Robin. Był cały czerwony i pędził prosto do wyjścia. Rzucił nam na odchodne szybkie do widzenia.

- Idę sprawdzić co tam się wydarzyło.- Powiedział Aaron i skierował się do gabinetu brata. -


Seria: Reguły miłości. 1. Wbrew zasadomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz