Rozdział 15

80 9 2
                                    

Wyjrzałam wychylając się nad swoim biurkiem. Tak byłam zbyt ciekawska. Wierzcie mi zdaję sobie z tego sprawę. Nathan stał na szczęście tyłem więc nie mógł mnie zobaczyć. Cały się trząsł. Aaron wszedł do środka nie domykając do końca drzwi. Mam dziwne przeczucie, że zrobił to celowo. Teraz już ich nie widziałam, ale słyszałam.

- Nate?- Westchnięcie.-

- Nic nie mów dobra.- Odpowiedział młodszy brat.-

- Okey.

- Czy ja wyglądam jakbym lubił chłopców?- Odezwał się nagle.-

- Że co?- Aaron starał się stłumić śmiech, ale słabo mu to wychodziło.-

- Dobrze słyszałeś!

- Nie wiem. Nie znam się na tym. Jeśli chcesz możemy zapytać Livię co o tym sądzi.

- Ani mi się waż!.

- Dobra już dobra. Wyjaśnisz mi wreszcie co tu zaszło.

- Ehh...

- Nie ruszę się stąd póki się nie dowiem, a więc...- Aaron był nieustępliwy.-

- Obmacał mnie po tyłku gdy nachylałem się nad projektem...- Nie dziwię mu się. Sama miałam na to nie raz ochotę.-

- Mhmm... mów, mów.- Zachęcał go.-

-Potem jeszcze zaproponował, że mi obciągnie. Jest w tym podobno bardzo dobry... pokazał mi swój kolczyk w języku...

- Domyślam się, że odrzuciłeś jego propozycje...- Teraz nie krył już śmiechu.- Choć z drugiej strony mogłoby to być ciekawe przeżycie...- Moje oczy robiły się coraz większe gdy tego słuchałam.-

- Pieprz się. Nie powiem ci już nic więcej..- Zawarczał wręcz na niego.-

- A jest tego więcej? No nie bądź taki samolubny braciszku.- Zaczął się z nim droczył. W takich momentach jak ten zastanawiałam się, który z nich faktycznie jest starszy.-

- Jeśli chcesz to dam ci jego numer i sam będziesz mógł się przekonać.- Odgryzł się mu.- Gdzieś tu powinno być jego CV...

- Masz dziś jeszcze jakieś spotkania?- Aaron zręcznie zmienił temat. I dobrze.-

- Nie.

- Więc idź do domu, albo do baru się napić. To powinno dobrze ci zrobić.

- Chyba masz rację. To był kiepski dzień...- Mogłam się z nim zgodzić.- Ale powinienem dokończyć dziś ten projekt. Mają też dzwonić do mnie od Jenkinsa w sprawie terminu spotkania.-

- Poproszę Olivię, aby tym się zajęła...- Otworzyły się drzwi i z uśmiechem na twarzy ukazał mi się Aaron.- Wiem, że to nie należy to twoich obowiązków, ale czy mogłabyś...

- Jasne.- Nie musiał kończyć po przecież wiedziałam o co mu chodziło.-

- Dzięki. Jesteśmy twoimi dłużnikami.- Zniknął ponownie za drzwiami. -

Po kilku minutach wyszli razem.

- To my spadamy. Wiesz co masz robić?

- Pewnie. Idźcie już.- Nate czekał przy drzwiach.- Tylko bądź grzeczny.-

- A czy kiedyś nie byłem?. -Puścił mi oczko.  Aha, że niby takie niewiniątko z niego. Jakoś nie chcę mi się w to wierzyć.- Lepiej już pójdę nim Nathan tu przyjdzie po mnie.-  Mój wzrok skierował się do wyjścia. Zaczął się nam przyglądać znowu z tym dziwnym wyrazem twarzy. Jego oczy były zmrużone, a cała sylwetka napięta.-

- Chyba tak.- Otrzymałam buziaka w policzek.-

- Do zobaczenia jutro.

- Cześć.

Po ich wyjściu wróciłam do wcześniejszych czynności. Było dopiero południe, a mi już narobiły się zaległości. Wokół mnie panowała wręcz grobowa cisza. Miałam więc delikatne problemy ze skupieniem się. Te piętro zajmowała tylko nasza trójka, a wkrótce może będzie czwórka. Dlatego będąc teraz sama czułam się trochę samotna. Do piętnastej trzydzieści nadrobiłam już wszystkie zaległości oraz dodałam do terminarza Nathana datę i godzinę spotkania, na które czekał. Do końca pracy pozostała mi jeszcze ponad godzina.  Najpierw udałam się więc do gabinetu Aarona. Nie miałam tam wiele do roboty gdyż wszystko zlecał mi na bieżąco. Posegregowałam pozostawione papiery i opuściłam pomieszczenie. Nie wiele myśląc skierowałam się do drugiego z biur. Panował w nim straszny zaduch dlatego też pierwszą wykonaną przeze mnie czynnością było uchylenie okien. Rozejrzałam się. Wszędzie walały się stery papierów z poprzyklejanymi na nie karteczkami. Skopiować trzy razy. Wysłać do czwartku. Przenieść do archiwum. Była to większość prac, które wykonywałam dla Aarona.

- Dobra. Pora to wszystko uporządkować.- Powiedziałam sama do siebie. Otworzyłam szerzej drzwi, aby w razie czego słyszeć dzwoniący telefon i zabrałam się do pracy. Gdy skończyłam zegar pokazywał dziewiętnasto. Trochę mi to zajęło. Może Nate nie będzie mi za to wdzięczny, ale jego nowa pomoc na pewno. Na koniec podlałam jeszcze roślinki, które także były w opłakanym stanie i opuściłam gabinet. Zebrałam swoje rzeczy i wróciłam do domu na zasłużony odpoczynek.




Seria: Reguły miłości. 1. Wbrew zasadomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz