Rozdział 18

88 8 0
                                    

Minął tydzień odkąd Dakota rozpoczęła pracę w Future Architekture. Póki co radziła sobie bardzo dobrze. Nasze wzajemne relacje również nie były najgorsze. Co prawda nie była zbytnio rozgadana, ale mi to zbytnio nie przeszkadzało. Czasami byłam wręcz za to wdzięczna. Dlatego też bez większych obaw mogłam zostawić ją dzisiaj samą w biurze. Sama wybierałam się wraz z Aaronem do restaurowanej przez niego rezydencji. Miałam zrobić tam kilka zdjęć. Planowaliśmy się tam wybrać wcześniej, jednak przez ostatnie dni padało. Dzisiaj w końcu pokazało się słońce i na zewnątrz zrobiło się przyjemnie ciepło. Z tego powodu zdecydowałam się włożyć swój krótki, kwiecisty kombinezon i moje ulubione trampki. Tego dnia postawiłam zdecydowanie na wygodę.

Pakowałam akurat resztę rzeczy do mojej torebki gdy obok pojawili się obaj bracia Peterson

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pakowałam akurat resztę rzeczy do mojej torebki gdy obok pojawili się obaj bracia Peterson.

- Czy moja dziewczyna jest już gotowa?- Aaron podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.-

- Już kończę i możemy iść.- Przyśpieszyłam swoje ruchy. Chciałam jak najszybciej wyjść zanim mężczyzna palnie coś jeszcze. Coraz częściej żartował w ten sposób. Jednak jak dla mnie inni traktowali to poważnie przez co zaczynało się robić coraz bardziej niezręcznie.-

- Pamiętasz, że nie wracamy już tu z powrotem?

- Taa...

- Może po drodze zatrzymamy się coś przekąsić, co ty na to?- Opuścił rękę na moją talię. Nie zwróciłam mu jednak uwagi nie chcąc robić niepotrzebnych scen. Już ja sobie z nim porozmawiam w samochodzie.-

- Okey, mi pasuje.- Jeszcze tylko telefon...gdzie go położyłam... Kierując się na drugą stronę biurka czułam z tyłu głowy jak wszyscy mnie obserwują.-

- Kwiatuszku coś ty taka markotna dzisiaj? Będę cię musiał rozweselić.- Zabiję go jak nic.-

- Aaron.- Wysyczałam przez zęby.-

- Tak?.- Udawał niewiniątko. Był wyraźnie z siebie zadowolony.-

- Możemy już iść.- Nie oglądając się za siebie ruszyłam w stronę windy.-

- Czemu tak pędzisz?- Aaron dogonił mnie. Jego ręka skierowała się tym razem na mój tyłek.-

- Możesz przestać!- Zawsze gdy w naszym pobliżu znajdował się Nate kleił się do mnie. -

- Hmm?

- Dobrze wiesz o czym mówię. Dopiero co udało mi się poprawić moje relacje z Natem, a ty chcesz wszystko zepsuć. Nie chcę żeby pomyślał, że teraz próbuje uwieść ciebie.

- Przesadzasz. Kogo obchodzi co myśli mój młodszy brat?

- Mnie obchodzi.

- Skoro tak niech ci będzie. Ale czy to byłoby takie straszne gdybyśmy byli razem?- Od odpowiedzi uratowało mnie przybycie windy. Cała droga na parking minęła nam w ciszy.-

Seria: Reguły miłości. 1. Wbrew zasadomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz