22 ⭐

324 13 3
                                    

Budzę się o dziewiątej piętnaście z dziwnym uczuciem strachu. Nie wiem czy to nie przez sen, który mi się śnił.
Odrzucam w kąt obawy i wstaje z łóżka. Podchodzę do walizki, z której wyciągam kremowy sweter i jasne jeansy oraz bieliznę i idę do łazienki, w której biorę szybki prysznic. Po kwadransie ubieram się w naszykowane rzeczy i wychodzę z łazienki biorąc w ręce swój telefon. Zauważam powiadomienie z messengera, więc patrzę kto do mnie napisał.
Fabiano Moretti
Ciao bella, jak mijają dni w Sztokholmie? 😁
Hope Wood
Całkiem przyjemnie, pogoda mnie rozpieszcza, bo cały czas słoneczko świeci, a jak tam we Włoszech? 😁
Po napisaniu wiadomości blokuje telefon i kieruje swoje kroki do kuchni, gdzie siedzi już moja przyjaciółka.
- Dzień dobry Danielle. - mówię zajmując miejsce obok.
- Cześć Hope, zamówiłam nam śniadanie. - mówi dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy.
- To super, jakąś kawę też? - pytam patrząc na przyjaciółkę.
- Nie, zapomniałam o tym. - odpowiada kobieta śmiejąc się z siebie.
- Chcesz herbatę czy kakao? - pytam, moja przyjaciółka uśmiecha się szeroko.
- Kakao. - oznajmia, a ja wstaje i wyciągam kubki. Robię kawę dla siebie i kakao dla swojej przyjaciółki. Akurat, gdy kładę na stole kubki z napojami do drzwi ktoś puka.
Podchodzę i je otwieram, a kelner z restauracji wnosi nam jedzenie do pokoju, życzy smacznego posiłku i wychodzi.
- Co dobrego tu mamy? - pytam patrząc na stół.
- Ciasteczka są moje. - mówi Danielle, a ja się z niej śmieje.
- Dobrze, dobrze kochana. - mówię ze śmiechem i zabieram się za jedzenie tostów z serem. Widzę, że Danielle pałaszuje jajecznicę z cebulką i szczypiorkiem.
- Jak tam u babci? Rozmawiałaś z nią wczoraj? - pyta moja przyjaciółka patrząc na mnie.
- Tak, rozmawiałam wczoraj wieczorem. Mówi, że dobrze się czuje i dziwi się, że jeszcze tam ją trzymają. Jedynie doktora martwi jej ekg. - mówię smutno i kończę jeść tosty.
- Jeszcze masz tutaj muffinke. - mówi Danielle podstawiając mi pod nos babeczke. Uśmiecham się i zajadam się słodkością.
- Wieczorem jeszcze dzwoniła pani policjant i mówiła, że będzie rozprawa sądowa przeciw Danielowi i Nick'owi. - mówię patrząc na moją przyjaciółkę.
- No to dobrze. - mówi moja przyjaciółka jedząc słodkości.
- A co do twojej babci, to mam nadzieję, że wkrótce wyjdzie ze szpitala. - mówi Danielle dopijając kakao.
- Ja też mam taką nadzieję. - mówię uśmiechnięta
- Jest już prawie jedynasta, więc za niedługo trzeba iść do lobby. - mówi moja przyjaciółka patrząc na mnie.
- Wiem właśnie, choć nie bardzo mi się chce. - mówię, a Danielle się śmieje.
- Mi też, ale nie martw się. Blake mówił, że to tylko trzy godziny. - mówi uśmiechnięta Danielle, a mi się humor poprawia.
- No to bardzo fajnie. Poprawiłaś mi humor. - mówię z wielkim uśmiechem.
- Cieszę się, bo widzę, że jesteś jakaś przybita. - mówi przyjaciółka przytulając mnie.
- Po prostu się martwię o babcię, bo mimo wszystko się o nią boję. - mówię i biorę telefon w rękę. Zauważam już godzinę jedynastą trzydzieści, więc idę do siebie po płaszcz i torebkę. Ubieram botki na słupkach i wychodzę z pokoju. Zauważam, że moja przyjaciółka jest już gotowa, więc razem schodzimy na dół. Rozmawiamy po drodze o dzisiejszej sesji i z uśmiechem witamy się z ludźmi.
- Znów będziemy za wcześnie. - mówię ze śmiechem.
- My zawsze jesteśmy za wcześnie kochana. Muszą się do tego przyzwyczaić. - odpowiada Danielle po czym zaczyna się śmiać.
- Chyba nie dadzą rady. - mówię patrząc przed siebie. Gdy za dwadzieścia dwunasta jesteśmy w lobby nikogo od nas jeszcze nie ma, więc siadamy na kanapę i dalej rozmawiamy.
- Piękną pogodę mamy, już się cieszę na te zdjęcia. - mówi Danielle z wielkim uśmiechem.
- Ja też się cieszę mimo wszystko. - mówię patrząc za okna.
- Moje ostatnie sesje w tej agencji modelek na najbliższy rok i są one w tak słonecznym kraju. - mówi moja przyjaciółka z rozmarzeniem w głosie.
- Oj tak. Zdecydowanie powinnaś się cieszyć.- mówię z uśmiechem i zauważam dwójkę fotografów idących w naszą stronę. Widzę, że o czymś dyskutują, ale nie słyszę o czym mówią. Zauważają nas i się uśmiechają, a my odwzajemniamy uśmiechy.
- Widzę, że dziś wy jesteście przed czasem. - mówi ze śmiechem Jake.
- Tak jakoś wyszło. - odpowiada Danielle, a ja chichotam.
- Dziś sesja w tych ubraniach, w których jesteście. - mówi Jake, a ja się uśmiecham.
- Czyli nie musimy się przebierać, a co z makijażem? - pytam patrząc na mężczyznę.
- Wizażyści wam to wykonają po czym idziemy w miasto. - mówi Blake patrząc na Danielle.
- No to super. - mówię patrząc w telefon. Zauważam smsa z nieznanego numeru, więc od razu go usuwam.
- Co się dzieje? - pyta Blake zauważając, że przewraca oczami.
- Nic, po prostu coś mi przyszlo, ale nie znam numeru. - mówię chowając telefon. Zauważam, ze zbliżają się pozostałe dziewczyny, więc razem z Danielle wstajemy z kanapy.
- Okay panienki dziś mamy krótką sesję, jedziemy do lokalu, by wizażyści Was pomalowali i idziemy na zdjęcia. Najpóźniej o czwartej skończymy. - mówi Jake uśmiechając się do nas.
- To super, a jutro na którą mamy? - pyta Alice patrząc na mężczyznę.
- Jutro o dziesiątej spotykamy się tutaj i jedziemy się szykować na sesję w stylu rustykalnym. Będziemy mieć sesję w jednym ze starożytnych zamków. - mówi Jake, a my się uśmiechamy.
- Jeju to super. Już się cieszę na samą myśl o sukniach balowych. - mówi Danielle z rozmarzeniem.
Wychodzimy z hotelu i wsiadamy do samochodu, by pojechać do wynajętego lokalu. W drodze rozmawiamy o jutrzejszej sesji. Wszystkie dziewczyny mega się nią jarają, ale ja bardziej martwię się o babcię, bo ciągle mam jej widok na szpitalnym łożu. Błądząc myślami wokół staruszki nie zauważam, gdy stajemy pod wynajętym lokalem.
- Hope, a Ty nie idziesz? - pyta Jake otwierając drzwi z mojej strony.
- To my już jesteśmy? - pytam zdziwiona patrząc na mężczyznę.
- Tak jesteśmy, ale ty chyba myślami byłaś kilkaset kilometrów stąd. - mówi fotograf patrząc na mnie.
- Co się dzieje? - pyta Jake patrząc na mnie z troską.
- Martwię się tylko. Nic ważnego. - mówię wysiadając z samochodu. Wchodzę do pomieszczenia i siadam koło Danielle.
- Co jest kochana? - pyta przyjaciółka przytulając mnie.
- Nic, mam tylko ochotę walnąć się spać. - mówię patrząc w podłogę.
- Rozumiem kochana, ale niestety musimy odbębnić tą sesję. - oznajmia Danielle po czym wstaje i siada do David'a, by ten ją pomalował.
Patrzę przed siebie nie zauważając osoby siadającej obok mnie. Kwadrans później Daniel woła mnie do siebie, więc zajmuje miejsce przed nim i pozwalam mu się malować.
- Hope nie martw się wszystko będzie dobrze. - mówi David, gdy kończy mnie malować. Patrzę na niego zdziwiona, ale nic nie mówię.
- Dobrze dziewczyny, jedziemy już nad rzekę. - mówi Jake i wszystkie kierujemy się do samochodu.
- A czemu akurat nad rzeką? - pyta Melanie patrząc na naczelnego fotografa.
- Niedaleko jest Muzeum Nordyckie i przy nim jest rzeka i z szefem agencji uzgodniliśmy, że to będzie najlepsza opcja. - odpowiada Jake przyłączając się do ruchu.
- Już wszystko rozumiem, a czy jest tam coś ładnego? - pyta Alice podnosząc wzrok z nad telefonu.
- Budynek muzeum jest ładnie opleciony przez bluszcz. - mówi Blake uśmiechając się do Danielle.
- To zdecydowanie musi pięknie wyglądać. - mówię zafascynowana. Jake w lusterku uśmiecha się do mnie, a ja patrzę za okno. Pogoda jest wprost idealna do spacerowania, a tym bardziej do zdjęć.
Widzę, że dojeżdżamy na miejsce, bo zauważam ten cudowny gmach. Z uśmiechem na ustach wysiadam z samochodu i patrzę na okolice.
- Zdecydowanie najlepsze miejsce na sesję. - mówi Danielle stając obok mnie.
- Zgadzam się, chyba jeszcze w takim miejscu nie byłam. - mówię z uśmiechem i widzę, że Blake z Jake'iem rozmawiają i po chwili Blake idzie do mnie i do mojej przyjaciółki.
- Dobrze dziewczyny to zaczynamy robić zdjęcia. Im szybciej je skończymy tym więcej wolnego czasu będziecie mieć. - mówi chłopak mojej przyjaciółki.
- Okay Dani idziesz na pierwszy ogień. - mówię z uśmiechem i staje obok jej chłopaka.
- Dobrze w takim razie zaczynam. - odpowiada dziewczyna, a Blake mówi jej jak ma się ustawić, gdzie najlepiej wyjdzie. Uśmiecham się i obserwuje ich współpracę.
- Hope chodzi tutaj póki mam wizję zrobię wam razem zdjęcie. - mówi mężczyzna, a ja roześmiana staje obok przyjaciółki. Przez następne pół godziny pozujemy obie, po czym Danielle robi sobie chwilę przerwy i siada na ławce, a Blake zaczyna mi robić zdjęcia.
- Po sesji idziemy na dobry obiad? - pytam zakochanych stojących obok.
- Tak idziemy. - odpowiada moja przyjaciółka i mówi mi jak mam się ustawić. Cały czas słucham przyjaciółki i przebieram pozy zgodnie z radami Danielle.
- Dobra Danielle stan razem z Hope. - mówi Blake patrząc na swoją dziewczynę.
- A co mamy zrobić? - pyta Danielle chichotając.
- Zróbcie zdjęcia takie jak w Paryżu. Kontunuujmy naszą mini tradycje z kilku sesji. - mówi mężczyzna, a my się uśmiechamy. Przyjmujemy kilka pozycji z poprzednich sesji, gdy nagle dzwoni mi telefon.
- Przepraszam was ja muszę odebrać. - mówię i odchodzę od zakochanych. Widzę numer, którego nie znam, ale mimo wszystko odbieram.
- Dzień dobry z tej strony doktor James Smith czy rozmawiam z panią Hope Wood? - pyta lekarz, a mi serce zaczyna szybciej bić.
- Tak, z tej strony Hope Wood czy coś się stało? - pytam zdenerwowana.
- Nie wiem, czy powinienem mówić o tym pani przez telefon. Czy da pani radę podjechać do szpitala? - pyta mężczyzna, a ja denerwuje się jeszcze bardziej.
- Niestety nie ma mnie teraz w Nowym Jorku. Jestem w Sztokholmie. Proszę mówić co się dzieje. - mówię denrwując się.
- Dobrze, ale proszę się nie denerwować. Pani babcia dwie godziny temu miała kolejny zawał, niestety był na tyle silny, że niestety nie udało nam się przywrócić krążenia. Przez ponad godzinę reanimowaliśmy panią Kate, ale niestety nie udało nam się jej uratować. - mówi mężczyzna, a mi serce pęka na milion kawałeczków.
- A.aa.ale jak to się stało?  - pytam nie dowierzając.
- Pokłóciła się o coś ze swoją siostrą na tyle poważnie, że jej serce nie wytrzymało. - mówi doktor, a mi pierwsze łzy płyną po policzkach.
- Nie to nie może być prawda! Niech Pan da mi babcię do telefonu! - krzyczę zła, zraniona, zdruzgotana.
- Pani Hope niestety nie kłamię. Niestety to jest prawda, nie udało nam się jej uratować. - mówi spokojnie doktor.
- Nie, to nie jest prawda! Ona musi żyć! Mam tylko ją! Niech pan mi powie, że pan żartuje! - krzyczę zaczynając coraz bardziej płakać.
- Niestety pani babcia nie żyje. Czy jest ktoś obok pani? - pyta doktor, ale ja już go nie słucham.
Załamana wypuszczam z rąk telefon, który po spotkaniu z ulicą się tłucze i wyłącza. Załamana siadam na ławce i chowam głowę w kolanach zaczynając szlochać. Nie wierzę w to, to nie może być prawda. Moja babcia musi żyć, ona nie mogła umrzeć. Słyszę jak ktoś do mnie  podbiega.
- Hope co się dzieje? Wszystko w porządku? - słyszę pytanie, ale nie wiem kto je wypowiada. Nadal nie dopuszczam do siebie tej myśli.
- Kochana popatrz na mnie. - mówi Danielle podnosząc moją głowę z kolan. Zauważa moje zapłakane oczy i od razu mnie przytula.
- Hope co się stało? - pyta moja przyjaciółka tuląc mnie.
- Moooja ba.babcia. - mówię i dalej płaczę niczym się nie przejmując. Danielle coś szybko mówi i mocno mnie przytula. Nie zauważam, że wokół nas robi się zbiorowisko i mało mnie to obchodzi. Nie wierzę, że jej już nie ma. Zostałam teraz sama, nie wiem co poczne.
- Hope co się dzieje? - ktoś pyta, a ja podnoszę głowę i widzę, że to Jake.
- Mm.mmuuuszę wracać d.d.ddo Nowego Jorku. - mówię nie patrząc na niego.
- Kochana sama nie możesz. - mówi moja przyjaciółka patrząc mi w oczy.
- Muuuszę, on.n.na nie żyje, muszę zająć się pogrzebem. - mówię nadal płacząc. Danielle prosi, by wszyscy zostawili nas na moment same, co każdy od razu wykonuje.
- Kochana nie mogę puścić cię samej. Boję się, że coś ci się stanie. - mówi moja przyjaciółka przytulając mnie.
- Będzie dobrze Dani, ja po prostu muszę ją zobaczyć, zorganizować pogrzeb i spakować się. - mówię z płaczem, a Danielle patrzy na mnie zdziwiona.
- Ale jak to spakować? - pyta zdezorientowana dziewczyna.
- Dom jest własnością mojej babci, a ja nie dam rady tam mieszkać sama. - mówię smutno ocierając oczy.
- I gdzie zamieszkasz? - pyta Danielle przytulając mnie.
- Myślę, że coś sobie kupię lub wynajmę. - mówię cicho patrząc na swój rozbity telefoni i ocieram łzy ciągle płynące z moich oczu.
- Boję się o Ciebie. Obiecaj, że będziesz do mnie codziennie dzwonić. - mówi moja przyjaciółka patrząc na mnie.
- Będę, ale naprawdę muszę tam pojechać. - mówię płaczliwym głosem i wstaję z ławki. Podnoszę telefon i wyjmuje z niego kartę pamięci i kartę sim. Szczątki telefonu wrzucam do kosza i ocierając łzy idę w stronę Jake'a.
- Jake ja przepraszam, ale jadę do Nowego Jorku. Mam kilka zadań do wykonania i nie będzie mnie już na innych sesjach. - mówię z płaczem patrząc na mężczyznę.
- Jesteś pewna, że chcesz tam być sama? - pyta mężczyzna patrząc na mnie.
- Nie chce, ale muszę. Mogę wrócić do hotelu i się spakować? - pytam patrząc na fotografa.
- Dobrze. W takim razie kończymy sesję i wracamy do hotelu to jedziemy razem. - mówi naczelny fotograf po czym wszystkie wsiadamy do samochodu. Nie odzywam się do nikogo, bo myślę tylko o tym, by wrócić do Nowego Jorku i pojechać do szpitala po rzeczy babci.
Po niecałych trzydziestu minutach jesteśmy pod hotelem, więc od razu wychodzę z samochodu i idę do hotelowej recepcji, by wziąć klucz od apartamentu, a po chwili Danielle jest obok mnie i razem idziemy do windy.
Po minucie jesteśmy pod naszym apartamentem, gdy tylko otwieram drzwi od razu kieruje się do swojego pokoju i zaczynam pakować swoje rzeczy do walizki.
- Hope pamiętaj, że możesz do mnie zawsze zadzwonić - mówi Dani siadając na moim łóżku.
- Kochana, będę pamiętać. - mówię chowając ostatnie rzeczy do walizki. Udaje się do łazienki po swoją kosmetyczkę, ale gdy zauważam swoje odbicie od razu zmywam makijaż i dopiero wtedy zanoszę kosmetyczkę do walizki. Włączam hotelowy komputer i sprawdzam loty do Nowego Jorku. Udaje mi się znaleźć wolne miejsce na lot samolotem o godzinie dziewiętnastej dwadzieścia pięć, więc kupuje miejsce i drukuje kartę pokładową. Udaje mi się przebrać czarne rurki i czarną koszulę. Na zegarku zauważam godzinę szesnastą, więc żegnam się z przyjaciółką i wychodzę z pokoju. Na korytarzu widzę Jake'a zmierzającego w moją stronę.
- A ty już gotowa? Masz już bilet? - pyta mężczyzna biorąc ode mnie walizkę.
- Tak już mam bilet, chciałam zapytać czy zawieziesz mnie na lotnisko? - pyta patrząc na fotografa.
- Jasne kochana, chodź idziemy do auta. - mówi Jake i zmierzamy do windy.
- Dziękuję i przepraszam. - mówię spuszczając głowę.
- Hej nie masz za co mnie przepraszać. Ja rozumiem i w agencji też zrozumieją. Zajmij się sprawami związanymi z pogrzebem i wtedy wróć do pracy. - mówi Jake pobierając moje ramiona.
Po chwili wychodzimy z hotelu i idziemy do samochodu,  po wejściu od razu ruszamy w stronę lotniska.
- Jake, a czy moglibyśmy podjechać do jakiegoś sklepu z telefonami? Mój niestety już nie działa. - tłumacze, a mężczyzna się zgadza i po chwili zjeżdża na parking przy sklepie AGD. Od razu wchodzę i znajduje dla siebie nowego iPhone'a w kolorze rose gold, który kupuje. Po kilku minutach z powrotem jesteśmy na trasie na lotnisko.
- Jakby coś się działo dzwoń do mnie. - mówi Jake, gdy jesteśmy już na parkingu.
- Dobrze, dziękuję Jake. - mówię i całuje go w policzek.
- Powiadom nas o dacie pogrzebu. Przyjdziemy. - mówi mężczyzna i mnie przytula.
Żegnam się z nim, biorę swoje rzeczy i idę w stronę bramek odprawowych. Przechodzę odprawę i po godzinie siedzę już w samolocie. Wkładam karty do telefonu i go włączam. Widzę masę nieodebranych połączeń od ciotki, ale nie chce z nią rozmawiać pisze tylko krótkiego smsa do przyjaciółki.
Jestem już w samolocie. Odezwę się jak będę w Nowym Jorku. 😚
Włączam tryb samolotowy i opieram głowę o zagłówek pozwalając łzom płynąć po mojej twarzy. Nie przejmuje się tym, że siedzę wśród ludzi. Strata ostatniej osoby, którą kocham jest bolesna. Zostałam teraz bez rodziny, bo jeśli babcia pokłóciła się z ciotką to znaczy, że ona już wie i ma mi za złe to, że Nick siedzi w areszcie. 
Zagłebiając się w swoich myślach nie zauważam kiedy wzbijamy się w powietrze. Moje myśli są bardzo dobijające, ale niech mi się nikt nie dziwi.
- Proszę pani czy wszystko dobrze? - pyta mężczyzna siedzący obok mnie.
- Tak wszystko dobrze. - mówię ocierając łzy i patrzę za okno na chmury. Udaje mi się uchwycić cudowne zdjęcie, jednak to nie poprawia mi samopoczucia.
Płacząc sama nie zauważam kiedy udaje mi się zasnąć.
Budzi mnie dopiero dotyk na ramieniu, więc zdziwiona patrzę kto mnie dotyka.
- Proszę pani już wylądowaliśmy. - mówi stewardessa patrząc na mnie.
- Dziękuję bardzo za przebudzenie. - mówię z nikłym uśmiechem. Zabieram swoją torebkę i wychodzę z pokładu samolotu. Włączam telefon i sprawdzam godzinę. Widzę że już wpół do jedynastej, więc biorę swój bagaż i idę na parking. Chowam walizkę do bagażnika i wsiadam za kierownicę. Ruszam w stronę szpitala. Na szczęście ruch jest minimalny, więc udaje mi się szybko dojechać do szpitala. O dwudziestej trzeciej parkuje na szpitalnym parkingu i szybko biegnę do wejscia do szpitala. Od razu kieruje się do recepcji, me niestety przede mną jest jedną osoba.
- Dobry wieczór. Czy jest doktor James Smith? - pytam, gdy zostaje sam na sam z recepcjonistką.
- Tak doktor jest w pokoju lekarzy na trzecim piętrze. A pani w jakiej sprawie? - pyta kobieta patrząc na mnie.
- Jestem wnuczką Kate Wood - mówię, a kobieta patrzy na mnie współczującym wzrokiem i pozwala mi odejść.
Kieruje się do windy i wjeżdżam nią na trzecie piętro. Nie spostrzegłabym się, że płacze gdyby nie to, że łzy popłynęły mi po policzkach. Wychodzę z windy ocierając łzy i kieruje się do pokoju lekarzy. Pukam do drzwi, a po chwili widzę w nich stojącego lekarza babci.
- Dobry wieczór jestem Hope Wood. - mówię patrząc w podłogę.
- Dobry wieczór. Proszę wejść. - mówi lekarz przepuszczając mnie w drzwiach. Wchodzę do środka i idę za lekarzem, który prowadzi mnie do swojego gabinetu.
- Jak to się stało? - pytam czując łzy na policzkach.
- Pani babcia kłóciła się z siostrą. Upominaliśmy ją, że nie może się denerwować, ale ona odpowiadała, że nikt nie będzie jej ukochanej wnuczki obrażał. Wygoniła nasze pielęgniarki i dalej się kłóciły. Po kwadransie przybiegła do nas pani ciotka i powiedziała nam, że pani Kate nie może oddychać, że trzyma się za serce. Gdy przybyliśmy do sali pani babcia już nie oddychała.
Próbowaliśmy przywrócić krążenie, ale nie udało się. Po godzinie resuscytacji pani Kate odeszła. - kończy doktor, a ja histerycznie płacze.
- To nie możliwe. To nie może być prawda. - mówię z płaczem ciągnąc się za włosy.
- Proszę się uspokoić. - doktor łapie moje dłonie, ale ja się wyrywam i zaczynam coraz bardziej szlochać.
- Panno Hope, proszę się uspokoić. - mówi mężczyzna, ale ja go nie słucham. Dalej płacze jak histeryczka.
- Siostro Adelle proszę podać pani Hope leki na uspokojenie.- mężczyzna mówi do pielęgniarki stojącej nieopodal. Kobieta podchodzi do mnie i podaje mi wodę i tabletkę. Popijam lek i nadal płacze.
- Tutaj są rzeczy pani Kate, proszę je zabrać ze sobą. - mówi lekarz, gdy już się uspokajam.
- Czy mogę ją jeszcze zobaczyć? - pytam patrząc na mężczyznę.
- Pani babcia jest już w szpitalnej kostnicy, więc niestety dopiero na pogrzebie. - mówi doktor, a ja się smucę i zabieram rzeczy babci. Żegnam się z doktorem i wychodzę z jego gabinetu z rzeczami babci i kieruje się do windy. Zjeżdżam na dół i wychodzę ze szpitala i idę do swojego samochodu. Wsiadam za kierownicę odkładając na fotel pasażera rzeczy babci. Wiem, że nie powinnam jechać po lekach uspokajających, ale nie chce tu zostać. Chce położyć się spać i mieć nadzieję, że to tylko zły sen. Ruszam ostrożnie z parkingu i jadę w stronę domu, gdzie mieszkałam z babcią. Po połowie godziny jestem na miejscu, wyciągam bagaż i rzeczy babci i ze strachem i obawą wchodzę do środka. Zostawiam rzeczy w salonie i kieruje się do swojego pokoju. Zdejmuje ubrania i kładę się na łóżko i cicho łkam. Obawiam się, że nie zasnę, więc leżę i się wierce płacząc. Po godzinie ze zmęczenia zasypiam.

Płakałam jak pisałam :( Nie mogę pisać tak smutnych treści :/
Miłego wieczoru i dajcie znać czy wam się podobało 😚
Pozdrawiam impitoyablex 😘

Bądź moją miłością Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz