29 ⭐

319 9 2
                                    

Budzi mnie dźwięk budzika, więc wstaję od razu z łóżka i wybieram z walizki błękitną, koronkową bluzkę i czarne spodnie. Ubieram wybrane ubrania, a na stopy zakładam baleriny. Pakuje do torby wybrane przeze mnie rzeczy, a także laptopa, szkicownik i ładowarki. Siadam przed toaletką i zakrywam ciebie pod oczami i lekko tuszuję rzęsy. Zerkam na zegarek na ręce i zauważam godzinę drugą pięćdziesiąt. Biorę torebkę, torbę o telefon i wychodzę z pokoju. Zjeżdżam windą na dół i podchodzę do recepcji.
- Przez kilka dni mnie tu nie będzie, jednak wrócę jakoś koło niedzieli. - informuje kobietę o wychodzę z hotelu. Zauważam auto Włocha, który od razu do mnie wychodzi.
- Ciao bella, daj torbę. - mówi z uśmiechem i otwiera mi drzwi. Wsiadam na miejsce pasażera, a po chwili na miejscu kierowcy siada Włoch.
- Wyspałaś się bella? - pyta mężczyzna ruszając w stronę lotniska.
- Szczerze mówiąc nie bardzo, ale prześpię się w samolocie. - mówię z uśmiechem.
- W to nie wątpię. Najlepiej śpi się w podróży, wtedy ona szybciej leci. - mówi Fabiano, a ja się śmieje.
- Otóż to, ale w sumie cieszę się, bo zrobię niespodziankę swojej przyjaciółce. - mówię z uśmiechem i patrzę na drogę.
- No to w sumie dobrze. Jutro masz tą sprawę w sądzie tak? - pyta Włoch, a ja pochmurnieje.
- Niestety tak, aczkolwiek wolę o tym nie myśleć. - mówię cicho.
- Dobrze, w takim razie już o tym nie rozmawiamy. - mówi mężczyzna i uśmiecha się do mnie. Gdy w końcu po godzinie jesteśmy na lotnisku, gdzie mężczyzna opłaca parking i kierujemy się na halę odpraw.
- Pasażerowie lotu numer 421 do Nowego Jorku proszeni są o udanie się na odprawę do bramki numer 3. - słyszymy głos w głośnikach i od razu udajemy się w kierunku bramki. Po odbyciu odprawy możemy zająć miejsce na ławkach.
- Napiłabyś się kawy? - pyta Fabiano patrząc na mnie.
- Jeju jak najbardziej tak, jeszcze chwila, a zasnę tutaj. - mówię, a mężczyzna się śmieje.
- Duże latte? - pyta mężczyzna, a ja kiwam głową.
- Trzymaj. - mówię wyciągając do niego rękę z pieniędzmi.
- Schowaj pieniądze. - mówi mężczyzna uśmiechając się do mnie i idzie do najbliższej kawiarni po kawę dla nas. Przeglądam portale społecznościowe i uśmiecham się na zdjęcie Danielle i Blake'a, którym oznajmiają, ze spodziewają się maleństwa. Od razu komentuje zdjęcie.
- A co to za cudowny uśmiech? - pyta Fabiano wręczający mi kawę.
- Moja przyjaciółka dodała zdjęcie z chłopakiem, którym oznajmiają, że będą rodzicami. - mówię z uśmiechem i pokazuje mi zdjęcie.
- Jak słodko. Ale czy to nie jest fotograf od was z firmy? - pyta mężczyzna, a ja kiwam głową twierdząco. Fabiano się do mnie uśmiecha i patrzy na mnie. Po połowie godziny wywołują pasażerów naszego lotu do wejścia do samolotu. Wstajemy z miejsca i kierujemy się do wejścia. Kilka minut później zajmujemy swoje miejsca w samolocie. Włączam w telefonie tryb samolotowy i chowam go do torebki i opieram głowę o ramię Fabiano.
- Mam nadzieję, że nie będzie Ci to przeszkadzać. - mówię cicho patrząc na mężczyznę.
- Nie, spokojnie. Możesz tak zostać. - mówi mężczyzna i uśmiecha się do mnie zniewalająco. W końcu startujemy, a ja uśmiecham się na ten widok.
- Jak chcesz możesz iść spać, ja będę czuwać. - mówi mężczyzna, a ja się uśmiecham i słucham jego rady. Podciągam nogi na fotel i opieram się o mężczyznę. Kilka minut później śpię.

*Fabiano*

Hope zasypia oparta o moje ramię, a ja wyciągam laptop z torby i przeglądam dokumenty dotyczące pracy. Hope słodko śpi i tak przepięknie wygląda, że ciężko mi na nią nie zerkać. Powracam wzrokiem do dokumentów i poprawiam dwie niekorzystne dla mojej firmy umowy. Dodatkowo sporządzam nowe umowy na okres próbny dla mojej nowej sekretarki. W sumie mogłem wziąć jakiegoś mężczyznę, bo nie wiem czy Hope nie byłaby zazdrosna. Bardzo mi się podoba, ale widzę, że coś ją blokuje i nie do końca mi ufa. Jednak postaram się, by mi zaufała. Postanawiam powrócić do swoich obowiązków, jednak ciężko mi się skupić, gdy Hope opiera się o moje ramię. Czytając kolejne umowy co chwilę zerkam na kobietę. Przy niej naprawdę ciężko skupić się na pracy. W końcu odkładam laptop i spoglądam na zegarek. Zostały nam jeszcze cztery godziny lotu, a ja nawet nie zauważyłem, że czas tak leci. Zauważam, że Hope się krzywi przez sen, co mnie zastanawia. Po chwili jednak się uspokaja i śpi spokojnie. Z uśmiechem na twarzy obserwuje kobietę obok mnie. W końcu udaje mi się zasnąć i śpię do końca lotu, aż budzi mnie stewardessa, więc poprawiam się w fotelu i patrzę na kobietę obok mnie.
- Hope malutka zbudź się, zaraz będziemy na miejscu. - mówię szturchając modelkę, która po chwili na mnie spogląda.
- Cały lot przespałam? - pyta Hope słodko się przeciągając.
- Tak piękna, ale nie martw się ja też spałem. A teraz zapinajmy pasy. - mówię uśmiechając się. Po chwili oboje zapinamy pasy i patrzymy za okno.
- Uwielbiam ten moment, gdy wszystko robi się coraz większe i większe. - mówi kobieta, a ja przytakuje.
- Tak zdecydowanie to jest najlepszy moment. - odpowiadam i uśmiecham się do modelki.
- Pierwszy raz przespałam cały lot. - mówi kobieta i chichocze, a ja się uśmiecham.
Przez kolejne kilka minut rozmawiamy o planach po przylocie. Wiem, że Hope jutro ma sprawę, więc dziś będziemy sprzątać w jej domu.
Po wylądowaniu wychodzimy na samym końcu z samolotu i od razu kierujemy się po nasze bagaże.
- Chodźmy do mojego samochodu, stoi na parkingu lotniska, więc nie musimy zbyt daleko iść. - mówi Hope uśmiechając się. Wychodzimy z lotniska z naszymi bagażami i kierujemy się do samochodu kobiety. Po chwili ruszamy w stronę domu modelki cały czas rozmawiając o wszystkim.
- To co dziś sprzątamy, jutro masz sprawę i przychodzi ktoś zobaczyć dom? - pytam, a Hope na chwile chmurnieje.
- Tak, przydałoby się posprzątać, ta rozprawa mnie nieco męczy, ale dam sobie radę. - odpowiada dziewczyna patrząc na drogę.
- Będę na Ciebie czekał i ogarnę jakiś transport grobu twoich dziadków, byś miała ich blisko siebie. - mówię, a Hope się do mnie uśmiecha.
- Kochany jesteś. - mówi dziewczyna, a ja się śmieje.
Po połowie godziny jesteśmy pod domem blondynki, dziewczyna parkuje pod domem i wychodzimy z samochodu.
- Zaniesiemy bagaże i pojedziemy na jakieś śniadanie, bo w lodówce nic nie ma. - mówi dziewczyna spuszczając głowę. Robi mi się smutno na ten widok i przytulam dziewczynę.
- Hej, nie smuć się, pomogę ci przez to przejść. Po powrocie ze śniadania zabierzemy się za sprzątanie. Zamówię duży bus, który przewiezie twoje rzeczy do Włoch, na razie do mnie, a później do twojego nowego mieszkania. - mówię, a Hope się rumieni, co wygląda słodko.
Po kilku minutach spacerkiem idziemy w stronę ulubionej knajpki Hope. Dziewczyna po przyjeździe do swojego domu nieco posmutniała, ale rozumiem w jakiej jest sytuacji, wiem że jest jej ciężko, ale pomogę jej, bo wiem, że warto. Największą nagrodą dla mnie będzie jej słodki uśmiech.

Bądź moją miłością Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz