ROZDZIAŁ 2.6

1.5K 50 1
                                    


Minęły już dwa dni od spotkania z nim. Dalej nie dałam znaku życia. On ciągle pisał, ale ignorowałam przychodzące wiadomości. Niestety Ethan chyba postanowił zatruć mi życie i nie dawał za wygraną. Wkurzało mnie to do tego stopnia, że porzuciłam telefon nawet nie wiem gdzie.

Melanie i Logan pojechali dzisiaj za miasto na randkę, więc w domu było pusto i cicho. Postanowiłam wykorzystać ten czas i trochę po ogarniać swoje sprawy. Musiałam wybrać meble do penthouseu i poszukać jakiś pomysłów na udekorowanie całego wnętrza. Na początek przydało by się sprawdzić stan konta bankowego. Słabo by było gdyby moje konto było puste.

Po zalogowaniu moje oczy wyszły z orbit. Na koncie było pół miliona! Jak to w ogóle możliwe? Ktoś musiał mi je przelać, tylko zastanawia mnie kto. Przychodzi mi na myśl tylko jedna osoba. Oczywiście tato. Nie zastanawiając się długo zadzwoniłam do niego. Odebrał już po dwóch sygnałach.

- Halo? – odezwał się pierwszy

- Tato czy ty masz coś wspólnego z mega wielką sumą pieniędzy na moim koncie? – zapytałam

- Aaaa jaka to tam wielka suma, to tylko 500 tysięcy... - no nie wierze własnym uszom

No tak dla człowieka, który zarabia milion dolarów w tydzień pół bańki to pestka. A dla mnie, która utrzymuje się ze spadku po mamie tyle pieniędzy to coś niewyobrażalnego.

- Ja nie mogę przyjąć tych pieniędzy! Zaraz z powrotem ci je odeślę. – sprzeciwiłam się od razu

- Nie ma mowy. To jest mój prezent za te wszystkie dni, przez które mnie nie było. Będziesz miała na rzeczy do penthousa. No chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wystarczy ci na to wszystko – uparty jest...

- Ale tak nie można, to jest za du...

- Bez dyskusji już, dostałaś i musisz przyjąć. Nie masz wyjścia. Jeśli odeślesz to ja przyśle z powrotem i tak będzie w kółko uparciuchu

- Jesteś kochany, ale jakoś mi głupio przyjmować takie pieniądze...

W południe stwierdziłam, że wybieranie mebli przez internet jest bez sensowne. Zrobię to normalnie w salonie meblowym. Ale to też bez sensu, bo ktoś będzie musiał je zawieść je, aż do San Diego. A musi to być zrobione do wakacji bo przecież musimy mieć gdzie spać jak tam przyjedziemy. Dzisiaj już za późno żeby ciągnąć się ponad dwie godziny w dwie strony. Zrobię to w poniedziałek. Juto niedziela więc i tak wszystko pozamykane.

Siedziałam tak i obmyślałam plan kiedy ktoś zaczął okropnie walić w drzwi. Ciekawe kto to. Sally i Luke wchodzą od razu więc to nie oni. Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam zapijaczonego Ethana. To są chyba jakieś żarty...

- Nie odzywałaś się więc przyszedłem po odpowiedź – powiedział agresywnie

Nagle zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać. Jego ręka, zaczęła wślizgiwać się pod moją koszulkę. Osunęłam się gwałtownie

- Co ty robisz?! Chyba za dużo ci się wydaje! – krzyknęłam na niego wściekła

- Zaraz będziesz moja skarbie – uśmiechnął się obleśnie i pchnął mnie

Nie zdążyłam się niczego złapać i runęłam na podłogę. Łokieć, którym chciałam zamortyzować upadek zaczął okropnie boleć. Ethan nie tracąc czasu usiadł na mnie okrakiem. Zaczęłam krzyczeć i wyrywać się

- Nie krzycz, robiłaś to już tyle razy i byłaś zadowolona – uśmiechnął się obleśni

Zaczęłam się bać. On jest niezrównoważony. Jedyną moją deską ratunku było go w jakiś sposób znokautować, ale trzymał mi ręce. Zaczął napierać na mnie coraz bardziej. Nagle zaczął rozrywać moją bluzkę i to był błąd. Kiedy tylko puścił moje ręce walnęłam go pięścią w nos. To go zdezorientowało i mogłam go zrzucić. Użyłam całej swojej siły, żeby to zrobić. Na szczęści udało mi się. Kiedy tylko byłam wolna zaczęłam uciekać. Wybiegłam przed dom. Rozejrzałam się za kimś kto mógł by mi pomóc. W domu kawałek dalej sąsiad kosił trawę. Pobiegłam ile sił w nogach w jego stronę. Za sobą słyszałam już Ethana.

Alone 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz