Kolejny dzień nie przyniósł potrzebnej ulgi. Zamiast tego umysł Jimina przytłoczyły kolejne natrętne myśli o słuszności swoich czynów. Przecież nic by się nie stało, gdyby jednak nie przyszedł na tą kolację. Wtedy pewnie Yoongi zadzwoniłby do Hoseoka i razem rozmawialiby aż do rana, a Jimin cichutko by sobie siedział u siebie w pokoju, słuchając zachodnich kolęd i pakując w siebie kolejne ciastka, nie myśląc o tym, jak będzie potem żałował tych kalorii. Nic z tego, bo gdy nadeszła odpowiednia pora, z przygotowanym prezentem udał się wraz z wystrojoną mamą do domu przyjaciela.
Drzwi od domu otworzyła im uśmiechnięta mama Yoongiego, która oczywiście z tej okazji ubrana była w odświętną sukienkę.
-Dobry wieczór, wchodźcie, wchodźcie - zrobiła im obojgu miejsce w wejściu, a w korytarzu już stał wysoki mężczyzna w ciemnej koszuli i pod krawatem. Nawet z racji wieku nie można mu było zarzucić, że nie był przystojny, w końcu Yoongi musiał po kimś to odziedziczyć. Przywitał gości tak samo uprzejmym uśmiechem jak żona i zgodnie z tradycją, skinął głową na przywitanie. -Miło was widzieć, ty musisz być Jimin. Yoonnie o tobie wspominał.
-D-Dobry wieczór proszę pana- Jimin również się ukłonił, jednak o wiele głębiej, aby wyrazić swój szacunek do starszej osoby. Już wystarczająco bał się rozmowy z Yoongim, a co dopiero spotkania z jego tatą.
-Mijeong, tak się cieszę, że przyszłaś – mama Yoongiego uśmiechnęła się do drugiej kobiety szeroko i jak to zazwyczaj robiły kobiety, cmoknęła ją w policzek. -Jimin, Yoonnie jest na górze. Możesz do niego pójść, ale zejdźcie niedługo.
-D-Dobrze, proszę pani- zerknął na swoją mamę, ale widząc, że była zbyt zajęta rozmową, niepewnym krokiem udał się do pokoju Yoongiego. Chwilę stał pod drzwiami, jakby zastanawiając się czy w ogóle może wejść, jednak postanowił zapukać.
Zza drzwi rozległo się niechętne mruczenie. -Mamo, mówiłem, że zaraz zejdę! - rzucił, podnosząc się z łóżka i poczłapał, aby otworzyć drzwi. Ubrany był w jasną koszulę i poluzowany, czarny krawat, zaś oczy tego jednego jedynego dnia poprawił sobie, aby wydawały się większe. Jednak jego mina oddała tylko zdziwienie, gdy po przestąpieniu progu ujrzał Jimina. Chwilę potem już na usta wkroczył szeroki uśmiech. -Minnie, cześć!
-C-Cześć Yoongi, przeszkadzam? B-Bo jeśli tak, to poczekam na ciebie na dole, a-ale pomyślałem, że j-już teraz dam ci twój prezent.
-Nie, spoko, chodź - złapał go za rękę, wciągając za sobą do pokoju, którego drzwi zaraz same się zamknęły.
-N-No to... Wesołych świąt, Yoongi! Mam nadzieję, że spodoba ci się tak samo jak mi, gdy go zobaczyłem- wyciągnął przed siebie małą torebkę, jednak nie schował się tak, jak wczoraj. Patrzył Yoongiemu prosto w oczy, chcąc dostrzec jego reakcje.
-Dziękuję - uśmiechnął się szeroko, odbierając prezent. Postanowił się nie ociągać i od razu otworzyć jego zawartość, będąc pod naciskiem jego spojrzenia. Jednak, gdy już zobaczył co to właściwie było, to nawet on, Min Yoongi we własnej osobie musiał powstrzymać swoje wzruszenie. W środku znajdowały się dwie zawieszki. Dwie połówki listków. -Jakie śliczne... To po to harowałeś na zmywaku?
-T-Tsk, podoba ci się? Bo widzisz, jedna jest dla Ciebie, a-a druga dla mnie, razem tworzą jedną całość- cały rozpromieniony wręcz kipiał z radości, gdy wydział zadowolenie Yoongiego. Warto było harować popołudniami, bo te naszyjniki do tanich nie należały. Każdy listek posiadał maleńki kamyczek osadzony w srebrze, więc całość wyglądała naprawdę ślicznie.
Blondyn delikatnie wyciągnął jeden z wisiorków i zapiął go sobie za szyją, aby już po chwili zimne srebro mogło ułożyć się swobodnie na jego koszuli. Wtem pochwycił drugi i odłożył torebkę na łóżko. -Chodź tu, założę ci.
CZYTASZ
How your love could do |Yoonmin| [ZAWIESZONE]
Fanfiction"Jesteś moją penicyliną, ratujesz mnie Moim aniołem, moim światem (...) Kochaj mnie teraz" Jimin, który znalazł swój uśmiech w mroku. Yoongi, który dostrzegł sens życia. Czyli o tym, jak przewrotny potrafi być los. Yoonmin| school!au | fluff/angst...