Rozdział 12

750 50 1
                                    

  Po kilkudniowym biegu postanowiliśmy odpocząć, przez co zgubiliśmy orków.
  - Przyśpieszyli- stwierdził Aragorn, nasłuchując.- Kierują się do Isengardu...
  - Zbliżają się do nas jeźdźcy- wtrąciłam.
  Obieżyświat kazał nam ukryć się za pobliskimi skałami.
  Gdy zjawił się konny oddział, od razu ich rozpoznałam. Uśmiechnęłam się, widząc, że Aragorn wstaje.
  - Jeźdźcy Rohanu!- krzyknął, a oni zawrócili.- Co nowego w Marchii?
  Po chwili zostaliśmy przez nich otoczeni.
  - Co ludzie, elf, krasnolud i kobieta szukają w Rohanie?- spytał wysoki blondwłosy mężczyzna, patrząc na nas z góry.
  - Podaj nam swoje imię, a poznasz nasze- powiedziałam, nie panując nad sobą.- Najpierw o to powinieneś zapytać, chyba że w domu Theodena nie uczą was manier?
  Ten zsiadł z konia i podszedł do mnie szybkim krokiem.
  - Na wojnie nie ma czasu na maniery, pani, ale co kobieta może o tym wiedzieć?- zakpił, na co się nie odezwałam.
  - Powinieneś być ostrożny, kiedy mówisz do damy!- Gimli stanął w mojej obronie.
  - Uciąłbym ci łeb, krasnoludzie, gdyby choć trochę wystawał z pośród traw!- odparł blondyn.
  - Nie zdążyłbyś unieść miecza!- Legolas wycelował w niego z łuku, powodując gniew reszty jeźdźców, ale Aragorn zdążył temu zapobiec.
  - Jestem Aragorn, syn Arathorna- przedstawił się.- To jest Gimli z Ereboru, Legolas z Leśnego Królestwa, Livien ze Złotego Lasu oraz Boromir z Gondoru. Sojusznicy Rohanu i króla Theodena.
  - Theoden nie odróżnia sojuszników od wrogów. Nawet w rodzinie...- odparł tamten, zdejmując hełm, a jego oddział opuścił broń.- Jestem Eomer, Trzeci Marszałek Riddermarchii. Mój wuj wygnał nas, ponieważ pozostaliśmy mu wierni. Saruman zatruł mu umysł i to on włada teraz krajem.
  - Tak jak myślałam- parsknęłam.- Nie mógł zdobyć Gondoru, więc zabrał się za Rohan.
  Rycerz spojrzał na mnie zdziwiony.
  - Tak więc, co tutaj robicie?

***

  Merry i Pippin weszli w głąb Fangornu, więc my poszliśmy ich śladem.
  - Zbliża się do nas Biały Czarodziej!- ostrzegł nas Legolas.
  - Nie dajcie mu przemówić- poradził Aragorn.- Rzuci na nas urok.
  Stanęłam z boku i przyglądałam się sytuacji z uśmiechem.
  - Witaj, Mithrandirze!- skłoniłam głowę, gdy wszystko się wyjaśniło.- Ruszajmy dalej!
  Wyprowadził nas z lasu i przywołał cztery konie.
  - Nie wiem, na jakim koniu jeździsz, Livien.
  - Nie martw się o to, Mithrandirze- wzruszyłam ramionami z uśmiechem.- Tinwë!
  - Iskra?- zdziwił się.
  W odpowiedzi na horyzoncie pojawiła się moja kara klacz.
  - Niesamowite!- zachwycił się Legolas.- Nigdy nie widziałem tak niezwykłego konia!
  - I raczej nie zobaczysz!- mrugnęłam do niego.- Jest jedyna w swoim rodzaju!
  Wsiadłam na grzbiet Tinwë i ruszyłam przed siebie.

Livien i Drużyna PierścieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz