Rozdział 14

709 44 3
                                    

  Aragorn zaniósł nieprzytomną Eowinę do jej komnaty, tymczasem my czekaliśmy na jego powrót w głównej sali. Po chwili przyszedł.
  - Hama!- król zawołał swojego oddźwiernego, by przerwać ciszę.- Idź do Esmy i powiedz, żeby przygotowała uroczystą kolację dla naszych gości. Wezwij również medyka dla księżniczki...
  - Medyk tu nie pomoże, Wasza Wysokość- wtrąciłam, widząc ten sam zamiar u Gandalfa.- To magia wykraczająca poza granice wiedzy śmiertelników. Wśród was jest zaledwie kilka osób, które potrafiłyby opisać działanie Strzał, ale nie znajdą odtrutki.
  Theoden spojrzał na mnie uważnie.
  - Dobrze...- zrezygnował w końcu.- Esma ma przygotować posiłek, ale magię zostawimy Gandalfowi i innym.
  Hama skłonił się i wyszedł.
  - Może najpierw się przedstawimy?- zaproponował Legolas.- Legolas Thranduilion, Wasza Wysokość.
  - Gimli, syn Gloina- burknął krasnolud.
  - Boromir z Gondoru- człowiek skłonił się lekko.
  - Aragorn, syn Arathorna.
  - Znam cię, Aragornie- Theoden zmarszczył brwi.- Walczyłeś u boku mojego ojca, chociaż wtedy inne nosiłeś imię, nieprawdaż?
  - Owszem, królu- zwrócił się do mnie.- Nie walczyłem jednak sam.
  - Ależ oczywiście!- wykrzyknął władca.- Trudno zapomnieć tak niezwykłą wojowniczkę! Witaj, Isil!
  - Witaj, królu!- zaśmiałam się.- Na imię mam Livien, ale Isil to też mój pseudonim.
  - Swoją drogą...- Gandalf popsuł atmosferę.- Skąd wiesz o Strzałach Miłości?
  Usiadłam na pobliskim krześle.
  - Widziałam już ich działanie- stwierdziłam.
  - Gdzie?- nadal drążył temat.
  - To nie twoja sprawa, czarodzieju!- mój ton stał się oschły.
  - I właśnie dlatego ci nie ufam!- warknął zirytowany.- Nic o tobie nie wiem!
  Milczałam, starając się uspokoić.
  - To było dawno temu...- dobiegł nas nieznany głos.
  Przy drzwiach wejściowych stała zamaskowana postać w pelerynie.
  Boromir przyjrzał jej się dokładniej i otworzył szeroko oczy.
  - Faramir?!!

Livien i Drużyna PierścieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz