Gandalf w ostatnim momencie złapał mnie za rękę.
- Nie dasz rady- usłyszałam.
Zdziwiłam się i zerknęłam na Barloga. Bicz kolejny raz chciał złapać swoją ofiarę i udało mu się.
Tym razem to ja go złapałam go za rękę.
- Trzymam cię- powiedziałam cicho.
- Puść mnie, bo sama zginiesz.
- Galadriel nie będzie zadowolona, jeśli cię puszczę, Mithrandirze- zaśmiałam się.
Po raz ostatni spojrzałam na Drużynę. Dostrzegłam smutek w oczach Aragorna i Legolasa.
- Biegnijcie, głupcy!- warknęłam i puściłam się, spadając w przepaść.
Potem była tylko ciemność.***
Spadałam krótko, bo ktoś chwycił mnie za rękę.
Otworzyłam oczy, zaskoczona.
- Gdzie jesteśmy?
- Na Nieskończonych Schodach, Livien- nade mną stanęła wysoka postać.
- Miałaś się nie wtrącać- skarciłam ją z uśmiechem.
- Musisz się pośpieszyć, są już prawie pod Lorien.
- Przeniesiesz mnie?
- Oczywiście- potwierdziła.
- Dziękuję, Eleniel.
- Zaśnij, Livien!
Pochłonął mnie mrok.***
- Niemożliwe! Ona żyje!
- Może Gandalf też przeżył!- usłyszałam Froda.
- To się robi coraz bardziej podejrzane- mruknął Boromir.
Światło poraziło mnie w oczy.
- Livien?- obok mnie pojawił się Legolas i pomógł mi wstać.- Jak się czujesz?
- Kolejny raz wylądowałam na Schodach Morii- warknęłam, po czym roześmiałam się.- Może być.
- Co tam się stało?- zapytał Aragorn.
- Eleniel mnie ocaliła i użyła magii do teleportacji.
- Eleniel?
- Przyjaciółka z przeszłości- machnęłam ręką.- Nocą przybędzie tu orków. Musimy już iść.***
- Tym lasem włada potężna siła, wiedźma elfów! Ale tego krasnoluda nie tak łatwo pokonać! Mam wzrok jastrzębia i słuch lisa!
Szepty w mojej głowie nasiliły się.
Galadrielo, już jesteśmy.
- Haldir, Arien, tol hi!- krzyknęłam.
- Cicho!!!- syknął Gimli.- Bo jeszcze cię usłyszy!
- Przed chwilą rozmawiałam z władczynią Złotego Lasu i ona już wie, że tu jesteśmy, krasnoludzie. Lepiej żeby Haldir wyszedł teraz niż cię zastrzelił, Gimli.
- Gdzież bym śmiał- zza drzew wyszedł jasnowłosy elf.
Za nim pojawiła się reszta strażników.
- Mae govannen, hiril- ukłonił się.
- Mae govannen, mellon.
Haldir przywitał się z resztą Drużyny, a ja rozglądałam się po lesie.
- Coś się stało, pani?- zaniepokoił się.
- Coś ty taki poważny?- rozległ się głośny śmiech.
Słysząc go, westchnęłam z ulgą.
- To przecież oczywiste, że Liv rozgląda się za mną- dokończył.
Przewróciłam oczami, ale przyznałam mu rację.
Po chwili na ziemi wylądował chłopak, na oko w moim wieku.
- Mae govannen, Livien- uśmiechnęłam się.
- Mae govannen, Arien.
- Witamy w Caras Galadhon, stolicy Lorien, najpiękniejszego z pozostałych elfich królestw w Śródziemiu, którym włada Pan Celeborn i Galadriela, Pani Światła.
CZYTASZ
Livien i Drużyna Pierścienia
Fanfiction"Coś się jadzi w sercu Śródziemia. Coś, co umknęło przed twoim wzrokiem, Gandalfie Biały. Ale wielkie Oko to dostrzegło." Narada w Rivendell trwa. Zapada decyzja o zniszczeniu Pierścienia. Niespodziewanie na spotkaniu zjawia się Livien. Elfka...