Rozdział 4

1.1K 71 7
                                    

  Gandalf w ostatnim momencie złapał mnie za rękę.
  - Nie dasz rady- usłyszałam.
  Zdziwiłam się i zerknęłam na Barloga. Bicz kolejny raz chciał złapać swoją ofiarę i udało mu się.
  Tym razem to ja go złapałam go za rękę.
  - Trzymam cię- powiedziałam cicho.
  - Puść mnie, bo sama zginiesz.
  - Galadriel nie będzie zadowolona, jeśli cię puszczę, Mithrandirze- zaśmiałam się.
  Po raz ostatni spojrzałam na Drużynę. Dostrzegłam smutek w oczach Aragorna i Legolasa.
  - Biegnijcie, głupcy!- warknęłam i puściłam się, spadając w przepaść.
  Potem była tylko ciemność.

***

  Spadałam krótko, bo ktoś chwycił mnie za rękę.
  Otworzyłam oczy, zaskoczona.
  - Gdzie jesteśmy?
  - Na Nieskończonych Schodach, Livien- nade mną stanęła wysoka postać.
  - Miałaś się nie wtrącać- skarciłam ją z uśmiechem.
  - Musisz się pośpieszyć, są już prawie pod Lorien.
  - Przeniesiesz mnie?
  - Oczywiście- potwierdziła.
  - Dziękuję, Eleniel.
  - Zaśnij, Livien!
  Pochłonął mnie mrok.

***

  - Niemożliwe! Ona żyje!
  - Może Gandalf też przeżył!- usłyszałam Froda.
  - To się robi coraz bardziej podejrzane- mruknął Boromir.
  Światło poraziło mnie w oczy.
  - Livien?- obok mnie pojawił się Legolas i pomógł mi wstać.- Jak się czujesz?
  - Kolejny raz wylądowałam na Schodach Morii- warknęłam, po czym roześmiałam się.- Może być.
  - Co tam się stało?- zapytał Aragorn.
  - Eleniel mnie ocaliła i użyła magii do teleportacji.
  - Eleniel?
  - Przyjaciółka z przeszłości- machnęłam ręką.- Nocą przybędzie tu orków. Musimy już iść.

***

  - Tym lasem włada potężna siła, wiedźma elfów! Ale tego krasnoluda nie tak łatwo pokonać! Mam wzrok jastrzębia i słuch lisa!
  Szepty w mojej głowie nasiliły się.
  Galadrielo, już jesteśmy.
  - Haldir, Arien, tol hi!- krzyknęłam.
  - Cicho!!!- syknął Gimli.- Bo jeszcze cię usłyszy!
  - Przed chwilą rozmawiałam z władczynią Złotego Lasu i ona już wie, że tu jesteśmy, krasnoludzie. Lepiej żeby Haldir wyszedł teraz niż cię zastrzelił, Gimli.
  - Gdzież bym śmiał- zza drzew wyszedł jasnowłosy elf.
  Za nim pojawiła się reszta strażników.
  - Mae govannen, hiril- ukłonił się.
  - Mae govannen, mellon.
  Haldir przywitał się z resztą Drużyny, a ja rozglądałam się po lesie.
  - Coś się stało, pani?- zaniepokoił się.
  - Coś ty taki poważny?- rozległ się głośny śmiech.
  Słysząc go, westchnęłam z ulgą.
  - To przecież oczywiste, że Liv rozgląda się za mną- dokończył.
  Przewróciłam oczami, ale przyznałam mu rację.
  Po chwili na ziemi wylądował chłopak, na oko w moim wieku.
  - Mae govannen, Livien- uśmiechnęłam się.
  - Mae govannen, Arien.
  - Witamy w Caras Galadhon, stolicy Lorien, najpiękniejszego z pozostałych elfich królestw w Śródziemiu, którym włada Pan Celeborn i Galadriela, Pani Światła.

Livien i Drużyna PierścieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz