3

4.4K 323 59
                                    

Niedziela popołudniu ciągnęła się w nieskończoność, wydawać by się mogło, że czas robił na złość dziewczynie.
Osoby normalne w jej wieku, cieszyłbyby się z weekend'u spędzając go w domu, lub z przyjaciółmi. Natomiast ciemnowłosa leżała bezczynnie na łóżku, wpatrując się w bardzo interesujący sufit.
Z resztą jak miała spędzać inaczej weekend skoro nikogo tu nie znała, nie orientowała się co gdzie a pisanie ze znajomymi z Anglii nie w chodziło w grę, ponieważ i tak znajomych nie miała, lub urwał się z nimi kontakt zaraz po wyjeździe.
Dziewczyna westchnęła i wyciągnęła spod łóżka mały karton, który nadal zaklejony był taśmą. Biorąc nożyczki, rozcięła taśmę i wyciągnęła ze środka książkę w twardej okładce która oprawiona była ciemnym lekko zniszczonym materiałem na którym zaległy drobne warstwy kurzu.

Otworzyła na losowej stronie i zaczęła powoli obracać kartki, patrząc na drobne rysunki i miliony słów. Kartki były już lekko żółte i wygniecione ze względu na to, że książka ta należała jeszcze do rodziców jej babci. Teraz książka została podarowana jej a następnie to ona ma przekazać ją swoim dzieciom.
Dzięki tej książce jej własny ojciec zaczął odkrywać jaką siłę ma jego indywidualność i nauczył się z niej wielu rzeczy. Prościej mówiąc, była to książka o ich rodzinnej mocy. W każdym pokoleniu, przynajmniej jedna osoba otrzymywała takie a nie inne umiejętności. A jako, że brat jej ojca nie miał dzieci, to właśnie ona zdobyła ta moc i codziennie zastanawiała się czy cieszyć się z tego, czy może jednak nie.
Dziewczyna obróciła jeszcze kilka kartek czytając losowa zdania na które zwróciła uwagę i uważała, za ciekawe.

- Hej co robisz? - dziewczyna podniosła szybko głowę, patrząc w stronę drzwi. Oparty o framugę stał jej ojciec i uśmiechał się delikatnie.
- w końcu zainteresowała cię książka - zaśmiał się cicho i usiadł obok córki.
Dziewczyna nie odpowiedziała i dalej przegladała książkę.
- Czy coś się stało? - spytał zmartwiony mężczyzna, zauważając mały entuzjazm córki - O czym tak ciężko myślisz hm? - dodał, szczypiąc ją lekko w policzki.
- Tak sobie czytam - mruknęła cicho, ale po tych słowach odłożyła książkę na półkę nocną znajdującą się obok jej łóżka.
- Martwisz się poniedziałkiem?
- Bingo - powiedziała krótko, wzdychając - Co się stanie, jeżeli nie uda mi się zapanować nad tą mocą? A co najgorsze zrobię komuś krzywdę? - spytała z obawą w głosie a ojciec dziewczyny delikatnie przytulił ją do siebie.
- Skarbie wiem, że się martwisz, ale musisz w końcu uwierzyć w siebie i swoje możliwości - powiedział delikatnie głaszcząc córkę po głowie.
- Łatwo ci mówić - skrzywiła się lekko, przechylając głowę na bok - Ty umiesz panować nad swoją indywidualnością - burknęła uwalniając się z uścisku rodziciela i padła plecami na łóżko.
- Właśnie po to dostałaś odemnie te książkę - powiedział, biorąc książkę do rąk - Tutaj jest dużo przydatnych rzeczy - dodał czytając losowo otwartą stronę.
- Zrozum tylko, że ta książka nic nie daje! Kompletne zero! - podniosła już głos, zasłaniając twarz dłońmi - Przyjmijmy już do wiadomość to, że jestem do niczego - mruknęła.
Ojciec dziewczyny chciał uścisnąć ją na pocieszenie, ale widząc córkę w jakim stanie się znajdowała, wiedział że lepiej zostawić ją w spokoju. Cicho i ostrożnie położył książkę na jej biurko i zamykając drzwi wyszedł.

~~~

Spędzając całe popołudnie w pokoju, w końcu pomyślałam, aby chociaż trochę poznać okolice w której mieszkam. Założyłam szybko szarą koszulkę i czarne rurki. Ze względu na to, że były dopiero pierwsze dni września było jeszcze całkiem ciepło. Na korytarzu włożyłam czarne trampki i rzucając rodzicom szybkie "wychodzę". Biorąc po drodze jeszcze plecak wrzuciłam do niego telefon, portfel i słuchawki. Zaczęłam kierować się w stronę gdzie znajdowała się szkoła, ponieważ od tamtego miejsca chciałam zacząć. Stanęłam przed zamkniętą bramą i rozejrzałam się. Do domu zazwyczaj idę w prawo więc po nowe przygody zaczęłam iść w lewo. Idąc chodnikiem, w końcu trafiłam do dość zatłoczoną ulicę.

Po każdych stronach były różne sklepy i bloki mieszkalne. Spacerowałam bez celu oglądając wystawy sklepowe i mijając wielu dorosłych i grupy nastolatków. Zaczęłam iść dalej, i kiedy wybierałam muzykę w telefonie poczułam mocne uderzenie a następnie bolesne spotkanie z chodnikiem.
- Tak strasznie cię przepraszam! - usłyszałam znajomy głos a następnie pojawiającą się przed moimi oczami zieloną czuprynę.
Podniosłam wzrok i szybko poznałam Izuku, którego włosy kojarzyły mi się z brokułą.
- Nic się nie stało - mruknęłam, chwytając rękę chłopaka. Wytrzepałam tył spodni uspokajając chłopaka jeszcze przez parę minut który cały czas mnie przepraszał.
- Midoryia nie musisz mnie tyle razy przepraszać - westchnęłam rozbawiona klepiąc chłopaka w ramię. On na to uśmiechnął się promienie.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał ciekawy chłopak.
- W sumie, sama nie wiem
- Jeżeli chcesz mogę pokazać ci jakieś ciekawe miejsca
- Jeżeli chcesz to okej - Powiedziałam, uśmiechając się lekko i zaczęłam iść obok chłopaka słuchając o czym mówił.
Przez następny dłuższy czas Deku oprowadzał mnie po wielu miejscach. Po długim spacerze zaproponował abyśmy poszli napić się czegoś na co ja z chęcią przystałam na tą propozycję.
Wylądowaliśmy w małej kawiarni, gdzie na szczęście stoliki porozstawiane były też na dworze. Obydwoje zamówiliśmy po coli z lodem i usiedliśmy przy jednych z wolnych miejsc w cieniu.

Kawiarnia stała w miejscu niedaleko plaży, co dawało naprawdę ładny widok.
Można było czuć ten lekki zapach z oceanu i skrzeczenie mew. Z daleka widać było odpoczywających na piasku ludzi lub bawiące się na brzegu morza dzieci.
– Podoba Ci się tutaj? – zapytał ciekawy, chłopak patrząc na mnie.
– Cóż, uh tak, jest tutaj bardzo pięknie –powiedziałam, drapiąc się niepewnie w tył karku.
– Miło mi to słyszeć – powiedział, a na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech – Gdybyś potrzebowała pomocy, nie bój się spytać – dodał weselej.
Rozmawialiśmy jeszcze przez tak dłuższy okres a na samym końcu wymieniliśmy się numerami.

Słońce powoli zachodziło a każde z nas musiało już wracać. Pożegnałam się z Deku przed bramą szkolną i każde z nas rozeszło się w swoje strony.
Wróciłam do domu trochę później, ponieważ w połowie drogi zauważyłam mały sklep gdzie wstąpiłam na szybko aby kupić coś słodkiego sobie i rodzicom.

Będąc w domu, ściągnęłam buty a kiedy usłyszałam ciche szepty rodziców, podkradłam się do salonu, chowając się za ścianą przysłuchując się ich rozmowie.
– Myślisz, że to napewno dobry pomysł aby szła do tej szkoły?
– Skarbie, nasza córka ma wielki potencjał, nie może tego zmarnować
– Rozumiem, ale sam dobrze wiesz czym to grozi! Nie chce aby znowu cierpiała – cichy płacz kobiety rozniósł się po pokoju odbijając się echem w moich uszach.
– Powinnaś, wspierać naszą córkę. Nie możemy pozwolić na to, żeby porzuciła swoje marzenia
– Wciąż myślę, że to zły pomysł. Wciąż nie jest za późno! Możemy przepisać ją do normalnej szkoły...

Stałam w bezruchu i w ogromnym szoku.
Nie potrafiłam się ruszyć z miejsca, poprostu stałam tak z szeroko otwartymi oczami. Zacisnęłam usta starając się ukryć złość i szybko pobiegłam do pokoju nie zwracając uwagi na to, że wzrok rodziców skierował się na mnie.
Zamknęłam drzwi z trzaskiem i przestałam chamować łzy. Zawsze byłam bardzo wrażliwa nawet na takie małe błahostki więc nie zwracałam uwagi na rozmazany widok i zatkany nos.
Położyłam się na łóżko, tuląc poduszkę i zaczęłam cicho szlochać aż po kilkunastu minutach zasnęłam ze zmęczenia i nawet nie poczułam kiedy mój tata wszedł do pokoju, przykrywając mnie delikatnie kołdrą i pocałował mnie w czoło.
– Ja w ciebie wierzę córeczko

Demons Daughter [BOKU NO HERO ACADEMIA] [W TRAKCIE POPRAWEK] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz