~17~

883 131 126
                                    

Frank wstał około południa. Wczoraj w nocy nie mógł zasnąć. Cały czas rzucał się na łóżku z boku na bok, a oczy uparcie nie chciały się zamknąć. Myśli ciągle kłębiły mu się wokół Gerarda i tego, że na dworze robi się coraz zimniej, co równa się z tym, że schron chłopaka był istną kostnicą. W końcu jednak nad ranem udało mu się zmrużyć oko.

Już od samego rana, a raczej południa, nie miał siły na nic. Wpół żywy wyszedł z pokoju i wchodząc do łazienki o mało nie pocałował framugi drzwi. W ostatniej chwili złapał się klamki i uniknął spotkania z podłogą i bolącym tyłkiem.

- Cześć synu - przywitał go ojciec, kiedy teoretycznie ogarnięty Frank zwlekł się na dół na śniadanie.

- Cześć tato - wydukał, wieszając się na drzwiczkach lodówki - Znowu nie ma mleka !! - ryknął, zamykając z hukiem lodówkę.

- To się ubierz i idź do sklepu. Ja dzisiaj nie mam czasu - Linda wpadła do kuchni, łapiąc w biegu wiszącą na krześle kurtkę.

- A gdzie idziesz ? - spytał z grzeczności, siadając obok ojca za stołem.

- Na rozmowę o pracę

- W niedzielę ?

- Właściciel restauracji kazał mi przyjść dzisiaj po południu, sama jestem zdziwiona, że nie mógł umówić się ze mną w dzień roboczy, ale cóż - Linda pocałowała męża w policzek i rozkopała włosy Franka - Dacie sobie radę chłopaki, prawda ?

- Tak, jasne - odparł Frank senior, odkładając do zmywarki pusty talerz.

Usłyszeli trzask zamykanych drzwi. Starszy Iero ruszył w stronę salonu, zajmując kanapę i telewizor. Frank siedział przy stole, podpierając głowę i stukając rytmicznie palcami o blat. W brzuchu mu burczało, jednak nie było mleka i nie mógł zrobić sobie ukochanych płatków. Nic innego na śniadanie nie wchodziło w rolę.

- Idę po to mleko - postanowił w końcu, podnosząc się z krzesła.

- Chcesz jakąś kasę ? - spytał z salonu ojciec.

- Możesz dać - odparł, podchodząc do niego. Starszy Iero położył mu na dłoni banknot i powrócił do oglądania porannych wiadomości.

- Dzięki - wydukał i ruszył do wyjścia, po drodze zakładając buty i zabierając kurtkę.

Na zewnątrz było wyjątkowo mroźnie. W końcu powoli zbliżał się grudzień. Frank ruszył do pobliskiego sklepu, umilając sobie drogę muzyką puszczoną w słuchawkach.

***

Doszedł w końcu do osiedlowego sklepiku. Przed wejściem stał właściciel, paląc papierosa i rozmawiając z jakimś kolesiem. Frank postanowił pozwolić mu wypalić i przysiadł na ławce. Chcąc nie chcąc, podsłuchał ich rozmowę.

- Słuchaj, wczoraj wieczorem przyszedł taki chłopak, ale mówię ci, jak go zobaczyłem, to od razu poznałem, że coś z chłopaczyną jest nie tak

- Kto to był ?

- No właśnie nie kojarzę go. Chyba jakiś nowy albo turysta. Takie czarne włosy trochę za ucho, nieco przygarbiony, mało umięśniony. Może kojarzysz ?

- Nie za bardzo

- I mówię ci, aż mi się go szkoda zrobiło. Widać jakieś problemy ma. Cztery setki kupił, a ledwo toto skończyło osiemnastkę

- Ty, stary, to ja go chyba jednak kojarzę ! Kręci się po okolicy taki dziwak, ale za Chiny nie pamiętam jak się nazywa

- Przepraszam, mógłbym zająć panu chwilkę ? - Frank postanowił przerwać tą jakże uroczą pogadankę, roztrzęsiony tematem, który podjęli mężczyźni. A raczej kogo on dotyczył.

Bury Me In Black • FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz