Epilog

1.2K 158 213
                                    

Niecały miesiąc później Gerard został wypisany ze szpitala. Ręka się zagoiła i po ranie została tylko szpetna blizna, oddech i wszystkie inne parametry życiowe były w normie. Lekarz prowadzący nie zauważył również żadnych komplikacji po zabiegu płukania żołądka.

Do szpitala przyjechała po niego Donna. Razem z Mikey'em, tydzień wcześniej zrobili w domu porządek. Wyrzucili wszystkie rzeczy, które Way'owi mogły kojarzyć się z ojcem, zmienili ustawienie mebli w salonie, a brat chłopaka upiekł nawet ciasto powitalne.

Gerard wyszedł z budynku szpitalnego, oddychając z ulgą. Był styczniowy, mroźny poranek, śnieg skrzypiał mu pod nogami, gdy razem z matką kierował się w stronę samochodu. Dzień wcześniej lekarze wypuścili go na pierwszy spacer i razem z Donną pojechali na złomowisko, skąd zabrali wszystkie rzeczy chłopaka. Nie było tego dużo. Wszystko zmieściło się w starej walizce, która ciągle leżała w kącie rudery. Ostatnią rzeczą zabraną ze złomowiska była reklamówka z rysunkami Gerarda. Kiedy Way pakował walizkę do samochodu, Donna kątem oka zajrzała do środka siatki. Zobaczyła, że na wszystkich rysunkach widnieje postać Franka.

Gerard widząc, że matka przegląda jego szkice, szybko wyrwał je z jej rąk i bez wahania wyrzucił do śmietnika.

- Jedźmy już - odparł, pośpiesznie wsiadając do auta.

***

Gerard wysiadł z pojazdu, zatrzaskując za sobą drzwi. Donna podeszła do niego i objęła syna ramieniem.

- Witaj w domu, synku - odparła, czochrając jego zdecydowanie za długie włosy.

Oboje weszli do środka. Gerard ściągnął kurtkę i usłyszał, jak ktoś zbiega po schodach. Odwrócił się i zobaczył Mikey'ego. Chłopiec uśmiechnął się i podszedł do starszego brata, wtulając się w jego silne ramiona.

- Tęskniłem za tobą - wyszeptał blondyn, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Gerard nic nie powiedział, był zbyt wzruszony, żeby cokolwiek z siebie wydusić. Tak bardzo cieszył się, że w końcu wrócił do domu.

***

Jego pokój się nie zmienił. Wszystko leżało na swoim miejscu, tak jak wtedy, kiedy był tu ostatni raz. Rudy kocur, który od jego powrotu nie odstępował go na krok, wskoczył na łóżko i skulił się w kłębek, wtulając w poduszkę. Gerard usiadł obok, z czułością głaskając jego rudawy łebek. Kot cicho zamruczał, ocierając się o jego dłoń.

***

Minął miesiąc od kiedy Frank odszedł. Gerard ciągle o nim myślał, chociaż tak bardzo pragnął o nim zapomnieć. W przeddzień, kiedy Gerard miał wrócić do szkoły, przyszła do nich Linda. Way usiadł na przeciwko kobiety, nerwowo skubiąc paznokcie.

- Co słychać u Franka? - spytał przez zaciśnięte zęby.

Linda odkaszlnęła i poprawiła się w fotelu.

- Gerard - zaczęła - Frank wyjechał. Miesiąc temu oznajmił, że chce przeprowadzić się do dziadków. Nie mogliśmy mu tego zabronić. Od tamtego czasu mieszka z nimi. Dzwoni tylko w weekendy, powiedzieć, że wszystko jest dobrze i nie przeszkadza dziadkom - kobieta westchnęła - Ale raz zadzwoniła moja mama. Frank jest w strasznym dołku. Cały dzień siedzi zamknięty w swoim pokoju, z nikim nie rozmawia, podobno strasznie schudł. Nie wiem, co się między wami wydarzyło i nie będę się wtrącać, ale martwię się o niego, Gerard

Donna spojrzała z troską na syna. Ten mocno zacisnął szczękę, a dłonie zaczęły mu niespokojnie drżeć. Gwałtownie wstał z kanapy i pobiegł na górę, zamykając się w swoim pokoju. Runął na łóżko i wtulając się w poduszkę, dał upust łzom, tłumiąc szloch w czarnym materiale.

Bury Me In Black • FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz