~24~

902 130 284
                                    

Tydzień przed świętami minął Frankowi wyjątkowo szybko. Przez cały czas pomagał Lindzie lub kiedy miał już dość panującej wokół świątecznej atmosfery, zamykał się w swoim pokoju, szarpiąc za struny gitary. Kilka dni przed Wigilą spadł śnieg. Iero przez okno obserwował, jak dzieci z sąsiedztwa latają po ulicy, łapiąc na język pojedyncze płatki śniegu. Sam nawet wyszedł raz na zewnątrz, by dotknąć tego białego puszku.

Przez cały ten tydzień nie widział się ani razu z Gerardem. Dzień przed Wigilą Frank postanowił wybrać się na złomowisko, zobaczyć, co u niego słychać oraz zanieść mu parę świątecznych pierniczków, które upiekła Linda. Jednak kiedy wszedł do rudery, nie zastał w niej czarnowłosego. Postanowił sprawdzić, czy przypadkiem nie lepi bałwana nad jeziorem, jednak również tam go nie znalazł. Wrócił z powrotem do rudery, lecz po dwóch godzinach czekania zaczęły powoli zamarzać mu ręce. Zostawił więc pudełko z piernikami na stoliku i wrócił do domu.

Następnego dnia Frank wstał przed południem i zwlekł się na dół. Zjadł śniadanie, przywitał się z matką i wrócił na górę, by ubrać odświętny strój. Białą koszulę, czarne jeansy i czerwony krawat. Był w trakcie nakładania czerwonego cienia pod oczami, kiedy Linda wpadła do łazienki i wyrwała chłopakowi opakowanie, nakazując mu w tej chwili wszystko zmyć. Frank marudząc pod nosem pozbył się czerwonego cienia, jednak nie zrezygnował z eyelinera i niewielkiej ilości korektora, który zaaplikował pod oczami. Miał właśnie wrócić do pokoju i napisać do Mikey'ego świąteczne życzenia, lecz Linda zawołała go, by przywitał się z dziadkami, którzy właśnie przyjechali.

- O Frankie! Jak ty wyrosłeś! - babcia Emily rozłożyła ręce i czekała, aż chłopak niechętnie ją obejmie - Ale z ciebie przystojny kawaler!

- Ciebie też miło wiedzieć, babciu - jęknął, gdy kobieta zostawiła na jego policzku ślad czerwonej szminki.

- Cześć, Franiu - dziadek Karl przywitał go krótkim uściskiem i ruszył za swoją małżonką w głąb mieszkania.

- Jak się pięknie urządziliście! - zachwycała się babcia, rozglądając po salonie - A jaka piękna choinka!

Frank wszedł do kuchni i wdrapał się na blat, przysuwając do siebie pojemnik z ciasteczkami. Zaczął je pałaszować, słuchając, jak dziadkowie zachwycają się ich mieszkaniem. Opróżnił już ponad połowę zawartości, kiedy ojciec wpadł do kuchni i zaczął wrzeszczeć, że opycha się przed kolacją. Tak więc Frank poczłapał do salonu, gdzie uwalił się na kanapie i włączył telewizję, skacząc bez jakiegokolwiek sensu po kanałach.

***

Padał śnieg. Gerard przeciskał się przez ulice Jersey City, niosąc pod pachą niewielką siatkę z zakupami. Z głośników słychać było świąteczne piosenki, a witryny sklepu świeciły się od nadmiaru ozdób. Way rozglądał się wokół chcąc jak najlepiej zapamiętać ulicę, wszystkie detale. Ludzie przechodzący obok spieszyli się. Mężczyzna ciągnął za sobą chłopca, który płakał, że chce dostać figurkę mikołaja, znajdującą się na wystawie sklepu z zabawkami, jakaś kobieta przebierała szybko nogami, stukając o beton wysokimi obcasami, małżeństwo weszło do jednego z oświetlonych sklepów. Wszyscy pewnie szykowali się do uroczystej kolacji. Gerard przeszedł przez ulicę, wchodząc na teren złomowiska. Śmieci przypruszone śniegiem wyglądały tak pięknie, a prześwitujące zza drzew jezioro przyciągało swoim urokiem.

Way odsunął jedną deskę i wpełzł do środka rudery. Rzucił siatkę na materac i sięgnął po pudełko zapałek. Odpalił jedną i zaświecił wiszącą na ścianie lampkę. Wypaloną zapałkę rzucił na ziemię i usiadł na materacu. Z siatki wyjął konserwę, z której uśmiechał się do niego spasiony dziadek w czerwonym wdzianku. Otworzył ją i zaczął powoli jeść swoją kolację wigilijną.

Bury Me In Black • FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz