Frank wszedł do nowej szkoły, otwierając drzwi na całą szerokość. Wszyscy uczniowie zwrócili na niego swój wzrok, a on dumnie poprawił przeciwsłoneczne okulary i ruszył korytarzem w stronę szafek. Przechodząc obok grupki dziewczyn, usłyszał głośne piski, rozmarzone westchnięcia i pozytywne komentarze odnośnie jego swetra. Kiedy znalazł się obok swojej szafki, wstukał kod i poczuł na swoich plecach czyjąś delikatną dłoń. Odwrócił się w kierunku tej osoby i ujrzał piękne, zielone tęczówki. Po chwili ich właściciel przygwoździł Franka do szafki i zaatakował jego usta, szarpiąc niemiłosiernie dolną wargę Iero. Ręce nieznajomego schodziły coraz niżej, wprost na jego pierdolone pośladki, ściśnięte w obcisłych, czarnych rurkach.
O boże. Jaki on jest boski...
- Frank ! Wstawaj ! - krzyknął głos z zaświatów - Bo spóźnisz się do szkoły !
Kołdra została brutalnie ściągnięta z chłopaka, narażając jego rozgrzane i podniecone snem ciało na przeszywające zimno.
- Mamo... - jęknął Frank, próbując wyrwać z rąk rodzicielki ciepłodajny materiał - Jeszcze chwilka...
- Nie Frank. Musisz wyjść wcześniej, bo jedziemy z tatą podpisać papiery do urzędu, a nie mamy jeszcze zapasowych kluczy. Masz pół godziny i ani minuty dłużej ! - oznajmiła, wychodząc z pokoju szatyna.
Frank niechętnie zczołgał się z łóżka i podpełznął do stojącej w kącie pokoju walizki. Wyciągnął z niej świeżą bieliznę i ciemnoszary sweter. Z krzesła obok wziął swoje ukochane, podarte rurki i z naręczem ubrań wyszedł z pokoju, kierując swoje kroki do łazienki.
Iero ubrał się, umył zęby i nałożył świeży eyeliner. Niedbale rozczochrał swoje kruczoczarne włosy i zadowolony z efektu opuścił pomieszczenie.
- Piętnaście minut ! - usłyszał z dołu głos ojca.
Frank zabrał z pokoju swój plecak, a telefon i słuchawki włożył do kieszeni. Zszedł na dół, gdzie w kuchni, pośród pudeł, krzątała się Linda.
- Siadaj i szybko jedź - postawiła na stole talerz z naleśnikami i wybiegła z kuchni - Podwieźć cię czy się przejdziesz ? - krzyknęła z korytarza.
- Przejdę się - odpowiedział Frank, przeżuwając naleśnika.
- Nie mów z pełną buzią ! - upomniał go ojciec, który wpadł do kuchni, wiążąc krawat. Młody Iero tylko przewrócił oczami i zabrał się za ostatniego naleśnika.
- Frank, no ja cię błagam ! Musisz się tak modlić nad tym jedzeniem ? Spóźnimy się przez ciebie ! O ósmej mamy być już na miejscu, a na pewno będą straszne korki - Linda wbiegła do kuchni, poganiając syna, który powoli miał już dosyć. Z wściekłością wepchnął w siebie całego naleśnika na raz i odstawił talerz do zlewu.
- No kochanie, w takim razie życzę ci udanego dnia w szkole i żebyś poznał tam jakiś nowych kolegów. A ! I wróć przed szesnastą, bo zrobimy coś dobrego na obiad - matka podbiegła do Franka, który schylał się i wiązał swoje trampki. Poczochrała jego i tak będące w nieładzie włosy i wybiegła z domu, kierując się do samochodu.
- Szybko, szybko ! - ojciec, popchnął go do wyjścia i zamknął za nimi drzwi - Miłego dnia synu ! - pożegnał się z chłopakiem i wsiadł do samochodu.
Frank chwilę patrzył za odjeżdżającym pojazdem, lecz po chwili włożył do uszu swoje słuchawki i ruszył chodnikiem w stronę szkoły.
***
Na szczęście budynek liceum nie znajdował się aż tak daleko od domu Iero. Wystarczyło kilka piosenek i chłopak stanął przed swoim nowym piekłem. Nieco nerwowo poprawił plecak i ruszył w stronę budynku. Przeszedł obok boiska, na którym grupka chłopaków grała w koszykówkę. Na szczęście nie zauważyli go i obyło się bez wścibskich komentarzy na powitanie. Iero minął również heteroseksualną parę obściskującą się na jednej z ławek i szybkim krokiem wszedł do szkoły. Na kolejne jego szczęście nikt nie zauważył nowego. Wszyscy trzymali się w grupkach, śmiali się razem, rozmawiali.
CZYTASZ
Bury Me In Black • Frerard
Hayran KurguRodzice szesnastoletniego Franka Iero kupują dom i wraz z synem przeprowadzają się do Jersey City. Młody chłopak zaczyna naukę w nowej szkole, poznaje nowych znajomych i natrafia na pewnego szatyna, który od razu budzi w nim nieznane dotąd uczucia...