~3~

1.1K 151 212
                                    

Jak zawsze od razu po przekroczeniu progu szkoły, Frank udał się do szafki, zostawić niepotrzebny ciężar w postaci podręczników. Przez ostatnie dwa dni zawsze czekał na niego Mikey, z którym Iero można powiedzieć ,, zakolegował się ''. Miał wrażenie, że odkąd pojawił się w tej szkole Way nareszcie znalazł sobie zajęcie. Dziwiło go, że blondyn praktycznie z nikim innym oprócz niego nie rozmawia. Wydawał się być otwartym, przyjacielskim chłopakiem, a mimo to kiedy wchodzili na stołówkę lub do klasy nikt nie witał się z nim czy nawet nie spojrzał w jego kierunku. Może tak naprawdę Mikey jest jakimś psychopatą, homo gwałcicielem i czeka tylko na dobrą okazję, żeby rozdziewiczyć Franka i porzucić ?

Nie... sam przecież zwierzył się Iero, że jest hetero. Ale z drugiej strony, skoro jest hetero i ma takie powodzenie u dziewczyn z cheerleaderek, to czemu jest singlem ? To wszystko wydawało się strasznie zagmatwane, ale Frank wolał na razie nie pytać o to znajomego.

Zdziwiło go jedynie to, że kiedy skończył wpychać do szafki zbędne podręczniki, nie zauważył nigdzie charakterystycznej postaci w czarnych okularach.

A co jeśli jest chory ? Albo dzisiaj po prostu postanowił nie przyjść do szkoły ? Frank mógłby oczywiście napisać do niego czy chociażby zadzwonić, ale nawet nie ma do niego numeru.

Istnieje również opcja, żeby popytać ludzi o numer do Mikeya, ale Iero wątpił, żeby ktokolwiek takowy posiadał. Pozostało tylko jedno wyjście...

Szatyn przez chwilę się wahał, ale w końcu zdobył się na odwagę i zarzuciwszy na plecy plecak, ruszył w stronę stadionu. Był już prawie przy wyjściu, kiedy nagle wyrosła przed nim jakaś postać. Rozpędzony i będący myślami gdzieś indziej nie zauważył jej i z impetem oboje upadli na ziemię.

- Przepraszam bardzo, nie chciałem. Naprawdę - Frank podniósł się szybko i wyciągnął rękę do poszkodowanego, który okazał się być jedną z cheerleaderek. Tą samą, która w pierwszym dniu machała chłopakowi ze stadionu.

- Nic się nie stało - dziewczyna złapała rękę Iero - Nie miałam okazji się przedstawić. Jestem Jamia - przytuliła do siebie stosik książek i uśmiechnęła się do chłopaka.

- Frank. Wybacz, ale szukam Waya. Nie widziałaś go może ? - spytał, wciskając ręce do kieszeni.

- Którego Waya ? Młodszego czy starszego ?

- Może prościej... szukam Mikeya - dodał zmieszany. Głupio mu było, że nawet nie wie, czy jego kumpel jest młodszy czy starszy od swojego brata.

- Nie widziałam go dzisiaj, ale możesz spytać Gerarda. Siedzi pewnie na trybunach - odparła, oddalając się tyłem w stronę klas - A ! I tak na przyszłość - Mikey jest młodszy. Na razie Frank ! - pożegnała się i wmieszała w tłum.

Frank obawiał się tego najbardziej. Nikt nie wiedział, gdzie podziewa się blondyn i jedynym źródłem informacji okaże się być jego tajemniczy brat. Mikey wprawdzie mówił, żeby trzymać się od niego z daleka, ale to jest sytuacja wyjątkowa, prawda ?

W głębi serca coś ciągnęło go do tej postaci schowanej pod ciemnym kapturem. Nigdy nie widział jego twarzy, nigdy nie słyszał jego głosu. Może wcale nie jest taki zły, jak go opisywał Mikey ? W końcu Jamia nie mówiła o nim z jakimś obrzydzeniem i odrazą. Raczej wspomniała o nim jako o zwykłym uczniu.

Z takim nastawieniem Frank wyszedł na zewnątrz. Od razu udał się w stronę trybun, tak jak pokierowała go dziewczyna. Stanął na szczycie i zaczął rozglądać się za niewielką, puchatą, czarną kulką. W końcu jego wzrok natrafił na ciemną postać, siedzącą w tym samym miejscu, w którym widział go w pierwszym dniu. Iero z lekkim strachem ruszył ku jego rzędowi. Przez chwilę wahał się nad tym, jak zacząć rozmowę z chłopakiem. A co jeśli na prawdę okaże się niebezpieczny i zacznie wymachiwać przed nim nożem ? Albo co gorsza okaże się amerykańskim Trynkiewiczem ?

Jednak nie zostało dużo czasu i Frank musiał odważyć się i podejść do nieznajomego. W głowie ułożył już sobie plan ich rozmowy. Stanął w niewielkiej odległości od chłopaka, który najwyraźniej nie zauważył jego obecności pochłonięty swoim rysunkiem. Iero zajrzał mu przez ramię do szkicownika i ujrzał wspaniałą, wręcz doskonałą kolorystykę jego ulubionych barw - czarnej i czerwonej. Tak zapatrzył się w rysunek, przedstawiający tańczącą kobietę w czarnej sukni, że nie zauważył tego, iż chłopak w czarnym kapturze dostrzegł jego obecność.

Gerard przez chwilę przyglądał się chłopakowi, który z lekko otwartą buzią obserwował jego szkic. Nie wiedział jak zareagować. Nikt nigdy nie zwracał na niego uwagi, nie chciał nawet wspominać o zbliżeniu się do niego na mniej niż pięć metrów. Dlatego niemałe było jego zaskoczenie, kiedy spostrzegł obecność szatyna. W końcu nieco zażenowany całą tą sytuacją chrząknął cicho i wyrwał przybyłego chłopca z transu.

- Och... em... przepraszam... zapatrzyłem się na.. na twój rysunek - wydukał Frank, który cały zalał się rumieńcem. Przełknął donośnie ślinę i przeniósł wzrok z kartki na twarz chłopaka. To co zobaczył, wprawiło go w ponowne osłupienie.

Te oczy.... ta zieleń tęczówek... wszystko się zgadza...

- Mogę w czymś pomóc ? Zbladłeś strasznie - odezwał się Gerard troskliwym głosem. Nowy wydawał mu się podejrzanie dziwny, ale w końcu nie chciał, żeby nagle padł mu tu trupem. Oczywiście, Way wiedział, że ludzie się go bali, ale nie wiedział, że aż tak.

- Przepraszam... po prostu... a nie ważne - machnął ręką, starając się jakoś uregulować swój przyśpieszony oddech.

- Nie przepraszaj tyle - mruknął Gerard, odkładając swój szkicownik do plecaka - Po co przyszedłeś ?

- A, no tak.... ty... ty jesteś podobno bratem Mikiego - wybąknął Frank.

- Podobno tak - odparł sarkastycznie Way.

- Nie wiesz może gdzie jest ? Martwię się o niego.... a tak jakby nie mam jak się z nim skontaktować. Pomożesz ?

- Aaaach, więc szukasz mojego braciszka - westchnął Gerard - Na prawdę chciałbym ci pomóc, ale tak jakby... nie mam z nim żadnego kontaktu. Wybacz, ale nie wiem gdzie jest, co robi i z kim to robi

- A... chociaż jakiś numer telefonu ?

Way pokręcił głową. Frank westchnął przeciągle, kiedy nagle usłyszał z tyłu głośny gwizd. Oboje spojrzeli w kierunku dźwięku.

- Frank ! Szukam cię wszędzie, a ty jak gdyby nigdy nic stoisz sobie na trybunach - krzyknął Mikey, zbliżając się powoli do szatyna - Jamia mówiła mi, że polazłeś na trybuny, bo szukałeś tego bara.... - przerwał, kiedy jego wzrok skrzyżował się z mrożącym krew w żyłach, nienawistnym spojrzeniem starszego brata - A, cześć Gerard

- Chyba muszę już się zbierać. Miło było cię poznać Frank - Way zabrał swój plecak i wyminął dwójkę, potrącając po drodze ramię Mikeya i skierował się w stronę szkoły.

- Co ty w ogóle od niego chciałeś ?! Mówiłem ci, żebyś trzymał się od niego z daleka ! - fuknął ze złością blondyn.

- Chciałem się go spytać, czy wie gdzie jesteś. Nie było cię rano przy szafkach i zaczynałem się martwić. I nie mów tak o nim ! To świetny chłopak, przynajmniej tak mi się wydaje po tych kilku wymienionych zdaniach

- Nie znasz go - prychnął Mikey - To zwykły dupek. Lepiej będzie, jeśli postarasz się go unikać. I nie pytaj się go więcej o cokolwiek związanego ze mną. I tak ci nic nie powie

- Ale Mike...

- Po prostu daj sobie z nim spokój ! - zakończył Mikey - Chodź już lepiej do szkoły



Bury Me In Black • FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz