~26~

815 122 127
                                    

Nastał kolejny dzień. Słońce zaglądało przez okno szpitalne, oświetlając blade twarze ludzi, który siedzieli na korytarzu. Chłopiec o blond włosach krążący między drzwiami zamkniętego korytarza a automatem z kawą, kobieta o kruczoczarnych włosach, która drzemała na jednym z plastikowych krzeseł i w końcu chłopak o ciemnych jak smoła włosach i miodowo-złotych oczach, który pół leżąc, pół siedząc, czuwał pod drzwiami z mlecznej szyby.

Atmosfera była ciężka. Nikt ze sobą nie rozmawiał, każdy zamknął się w swoim małym świecie i wymyślał własne scenariusze.

W końcu na korytarzu rozległ się stukot obcasów. Frank podniósł głowę i ujrzał Lindę, która ściągnęła z szyi bordowy szal.

- Nadal nic? - spytała, siadając obok Donny.

- Nic - odpowiedziała kobieta, przecierając dłonią zmęczone oczy.

Linda położyła szal na kolanach i spojrzała z czułością na swojego syna, który dalej wpatrywał się w rozmazane postacie po drugiej stronie.

- Frank? - kobieta podeszła wolno, tak jakby nie chciała go przestraszyć - Może jednak pojedziesz do domu? - położyła mu dłoń na ramieniu, jednak ten szybko ją strącił, obrzucając swoją rodzicielkę przelotnym, nienawistnym spojrzeniem.

- Mówiłem ci już, że go nie zostawię - wysyczał, przez zaciśnięte zęby.

- Ale na razie jest bezpieczny. Jak coś będzie się działo, Donna do ciebie zadzwoni - nie odpuszczała - Frank, nie spałeś całą noc, nic nie jadłeś. Zaczynam się martwić

- Zostaw mnie - syknął, przytulając się jeszcze mocniej do szyby.

Linda odpuściła. Nie wiedziała, jak duża jest więź tych dwoje, ale jej syn jest w stanie bardzo się dla niego poświęcić. Z jednej strony podziwiała go za taką postawę, a z drugiej zaczynała coraz bardziej się martwić. Nie wiadomo, ile jeszcze będzie trzeba czekać na jakąś informację odnośnie jego stanu, a Frank, jak widać, nie zamierza się stąd nigdzie ruszać.

***

Minęło południe, kiedy zza mlecznych drzwi wyszedł lekarz. Wszyscy zgromadzeni na korytarzu od razu się rozbudzili i okrążyli mężczyznę.

- Możecie wejść do pacjenta. Tylko nie wszyscy na raz

Frank chciał iść, ale Linda powstrzymała go i powiedziała, że to raczej jego matka i Mikey powinni zobaczyć się z nim pierwsi. Iero o dziwo posłuchał. Donna ruszyła za lekarzem w głąb korytarza, jednak Mikey nie poszedł za nią. Stanął obok Franka, wyciągając w jego stronę rękę i spoglądając na Lindę.

- Wydaje mi się, że Frank również powinien iść. Gerard pewnie będzie chciał się z nim zobaczyć

Linda puściła syna i patrzyła, jak ta dwójka niepewnie wchodzi do zamkniętego korytarza.

***

Frank czuł, jak serce zaczyna mu szybciej bić. Byli coraz bliżej, czuł to. Z każdą chwilą denerwował się coraz bardziej. Jak się zachowa? Co mu powie? Czy da radę spojrzeć mu w oczy, udawać, że wszystko jest okej?

W końcu stanęli przed jedną z otwartych sal. Mikey delikatnie wypuścił jego dłoń i wszedł do środka. Frank jednak nie mógł ruszyć się ani o milimetr. Widział łóżko szpitalne, obok którego siedziała Donna. Nie widział dokładnie leżącego na nim chłopaka, ale słyszał działające maszyny. Był przerażony.

Materac zaskrzypiał. Frank podniósł głowę i spostrzegł, jak chłopak wygina się, żeby tylko go zobaczyć, upewnić, się, że on na pewno tu jest. Donna patrzyła na swojego syna ze łzami w oczach, a ten dalej wyciągał się, żeby móc ujrzeć stojącego w progu Iero.

Bury Me In Black • FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz