Rozdział 22 - "- JEFFREY! Co do jasnej cholery się dzieje?! "

14.4K 660 68
                                    

Obudziłam się, gdy poczułam, jak materac się ugina lecz nie otworzyłam oczu. Nagle poczułam ciepłe wargi. Chłopak pocałował mnie w brodę, polik, drugi polik, czoło a na końcu nos. Lekko rozchyliłam powieki.

   - Udawałaś, że śpisz, księżniczko! - „oburzył się" - Mnie się nie oszukuje, czeka cię kara!

Uśmiechnęłam się lekko. Poczułam rumieniec, przypominając sobie tamten wieczór. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu...

To, co się wczoraj stało, było magiczne, cudowne. Jeszcze nikt nie wyznał mi tak miłości. Poczułam się jak ktoś więcej niż jakaś tam mate. Poczułam się kochana. Czuję, że ktoś mnie ceni taką, jaka jestem. Czuje jak pustka w moim sercu, się wypełnia.

   - Już nie mogę się doczekać - ziewnęłam

   - Oj nie wiem, czy będzie to dla ciebie takie miłe... - uśmiechnął się złośliwie

Poczułam jego ciepło jego rąk na mojej szyi i tyle mojej głowy. Chwycił mnie za nią i lekko uniósł. Spojrzałam w jego pełne radości oczy.

   - Nie wiesz jak długo za tobą czekałem - powiedział patrząc mi głęboko w oczy

   - Ile masz w ogóle lat? - zapytałam z ciekawości

   - A co ty taka ciekawska, myszko?

   - Chcę wiedzieć, jaki stary jest mój mate - powiedziałam

Nagle lekko musnął ustami moje wargi, zrobiło się tak przyjemnie. Złożył na nich krótki pocałunek i wstał. Zapragnęłam jeszcze, więcej więc też wstałam.

   - To powiesz mi czy nie? - ostrożnie podeszłam do niego

Może moje ciało nie bolało jak wtedy, ale było obolałe.

   - Dwadzieścia trzy - powiedział z uśmiechem

   - Ale ty stary jesteś! - pachnęłam ręką

   - Chcesz zobaczyć, na co stać starucha, kotku? - zagonił mnie pod ścianę

Czując, że mam za sobą ścianę nie wiedziałam co mam zrobić. Położył ręce na moje biodra i spojrzał mi w oczy. Nie wiem jak ale po chwili nogami oplatałam go w pasie, a on delikatnie podniósł mnie i trzymał. Po nie całej sekundzie pocałował mnie.

Pocałunek był bardzo namiętny. Nasze języki prowadziły walkę a ciała wręcz przeciwnie. Zatopiłam się w nim. Po moim ciele znowu rozlało się przyjemne ciepło. Uzależniłam się od jego i jego dotyku. Jeff pogłębił pocałunek i jeszcze bardziej się o mnie ocierał. Nagle jedna jego ręka powędrowała pod moją bluzkę aż do zapięcia stanika. Nie protestowałam, więc pozbył się moje koszulki. Pocałunkiem zjechał na szyje lekko ssając i podgryzając moją skórę. Wplotłam rękę w jego włosy i cicho jęknęłam. Poczułam jak na jego twarzy pojawia się uwodzicielski uśmiech, więc jeszcze bardziej zaczął na mnie napierać. Jedną rękę położył na moim pośladku i zaczął go ściskać. Moje serce oraz oddech znacznie przyspieszyło. Gdy jego palce zaczęły dobierać się do zapięcia, nagle usłyszeliśmy dzwonek telefonu Jeffa. Chłopak odstawił mnie, a ja ciężko dysząc usiadłam na łóżku.

   - Czego?! - warknął - Tak... Jest... CO?!... Zaraz tam będę!

Nagle odwrócił się i rzucił mi koszulkę, więc szybko ją ubrałam.

   - Chodź szybko! - powiedział i pociągnął mnie za rękę

Nagle nie czułam bólu i mogłam normalnie funkcjonować. Z szokiem spojrzałam na chłopaka.

    - Jestem wilkołakiem, a my się szybko regenerujemy. Kawałek mnie, czyli moja ślina jest w twoim organizmie, przez to nie czujesz bólu...

Pobiegliśmy na dół, a potem do jego auta. Zapięłam pasy i odjechaliśmy z piskiem opon. Wszystko za oknem się rozmazywało a szybkość, z jaką jedziemy, wciskała mnie w fotel.

   - Jeff, co się dzieje? - zapytałam niezapokojona

Milczał, tylko patrzył na drogę.

    - Jeff! Co się dzieje?! - zapytałam głośniej

Nie odzywał się. Nacisnęłam klakson i zapytałam:

   - JEFFREY! Co do jasnej cholery się dzieje?!

   - Chcą cię zabić! - krzyknął

Zamilkłam i poczułam, jak robię się cała blada. C-co on powiedział?

   - Wataha Aleka. Oni nie mogli mnie zwalczyć kilka lat temu i teraz chcą mnie pokonać przez zabicie ciebie... - mocniej ścisnął kierownice

Zamknęłam oczy.

Czyli chcą się posłużyć się mną, żeby zwalczyć Jeffa... Nie dam sobie w kasze dmuchać! Nie jestem jaką bezbronną dziewczynką!

W porę się ocknęłam i otworzyłam schowek. Dwa noże... Powinno wystarczyć. Schowałam je do kieszeni w spodniach.

Nagle auto gwałtownie się zatrzymało. Dobrze, że miałam pas, bo gdyby nie od to bym już leżała poza samochodem. Spojrzałam przez okno. Wilki... Ogromne wilki. Całe, ogromne stado wilków. Nie wiem, kiedy ale zostałam chamsko wyciągnięta z auta i rzucona na ziemię.

Tak nie będziemy się bawić!

Nagle jeden gostek do mnie podszedł i chciał złapać mnie za rękę, ale dostał pięścią w ryj, a potem w krocze. Szedł następny, więc wyciągnęłam nóż. Spojrzałam w prawo, jakiś wilk skoczył i już prawie mnie dotknął, ale jakiś inny się na niego rzucił. To był mój wilk. Jeden facet już chciał coś mi zrobić, gdy ręka odepchnęłam jego podbródek, przez co poleciał do tyłu. Nie zdążyłam zrobić nawet kroku, gdy ktoś złapał mnie od tyłu, że ręce miałam wzdłuż ciała. Szarpnęłam się, ale na nic.

   - Nie szarp się tak, bo mi jeszcze stanie... - sapał mi do ucha

Przestraszona wyciągnęłam drugi nóż i na tyle ile mogłam, wbiłam mu tam gdzie słońce nie dochodzi. Wrzasnął głośno i runął na ziemię. Od razu jacyś mężczyźni złapali mnie za ramiona. Chciałam już im dowalić, gdy przyszli jeszcze trzej i mnie trzymali. Gdy zaczęłam się bardziej szarpać przyszli jeszcze dwóch, by mnie trzymać. Nie miałam szansy...

Rozejrzałam się. Jeffrey w postaci wilka był trzymany przez około dziesięciu facetów w jakieś klatce. Ledwo go trzymali. Nagle nie wiem, skąd pojawił się jakiś wielki goryl.

Był ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Był bardzo wysoki i napakowany. Oczy miał czarne a włosy w kolorze ciemnego blondu.

   - No witam cię, Sabrino! - z nożem podszedł do mnie

Milczałam. Nie wiedziałam, kto to jest.

    - Ależ gdzie moje maniery? Jestem Alek - z minął podofila podszedł do mnie

Niespodziewanie włożył mi rękę pod bluzkę i kierował ją coraz wyżej. Mocniej się szarpnęłam. Nagle krata w klatce pękła i mój mate rzucił się w naszą stronę. Na marne... Bo około dziesięciu mężczyzn się na niego rzuciło. Po chwili przemienił się w człowieka.

    - Zaraz pójdziesz ze mną i się trochę zabawimy - zamruczał

    - Każdy ma marzenia - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem

Po chwili tego pożałowałam. Dostałam z liścia, a potem przejechał ostrzem po moim brzuchu. Cicho pisnęłam...

   - Zostaw ją! - powiedział głosem alfy Jeff

    - Bo? - zapytał kpiąco Alek

Nagle z kieszeni wyciągnął strzykawkę... Zaczęłam się szarpać. Ja nie chce! NIE! Nic nie mówiąc, wbił mi w szyje narzędzie. Ta sama substancja zaczęłam krążyć po moim ciele. Zanim zapadła ciemność usłyszałam głos Jeffa w swojej głowie:

   ~ Przepraszam...    

Alpha, My Baby...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz