POV Rebecca
Razem z dziewczynami wyszłam na zewnątrz, bo spadł pierwszy śnieg. Zawsze uwielbiałam patrzeć jak pada. A już nie tak bardzo wychodzić na ten mróz. Albo dotykać zimnego śniegu. Brrrrr.- Wracajmy juuuuuż, proszę! - próbowałam nakłonić dziewczyny do powrotu. Możliwe, że znowu chciałam zaszyć się pod kołdrą z kubkiem ciepłego kakałka z dobrą książka pożyczoną od Remusa.
- Nie! Będziemy tu tak długo dokąd sir Gerard nie będzie mieć pożądanych oczu - zarządziła Dorcas rozpaczliwie szukając w śniegu zapewne oczu dla jej głupawego bałwana.
- Właśnie Becy. Tym bardziej, że ty z nami już wcale nie spędzasz czasu! - rzuciła Lily bardziej z rozbawieniem niż z wyrzutem.
- Co? - spytałam myśląc, że to kolejne rewelacje panny Liljanny.
- Tylko ten Remus i Remus, a my to co? - spytała transmutując spinki w dwa kamyki.
- Właśnie! - włączyła się do rozmowy brązwowłosa. - Lily dobrze mówi Becy. O ale czad! - wzięła od Lilki kamyki i westchnęła je do oczodołów sir Gerarda.
Zastanowiłam się nad tym. Czy serio za dużo czasu z nim spędzam? (Nie no skąd dop. aut.) Przecież ... eh no może. Ale czy to znowu tak źle? Same chciały tego shipu! A teraz co?
- Ale ty kochasz nasz ship! - przypomniałam Dorze.
- Czyli jednak jesteście razem? Dlaczego nic ...
- ... Boże Dora! Nie jesteśmy. Jeszcze. - poruszyłam dwukrotnie brwiami.
Fajnie by było 😏. Ale teraz to się czuję jak opiekunka do dzieci, która nienawidzi swojej pracy, albo zgorzkniały szef placu nadzorujący budowę. ChCe wRóCiĆ dO ZaMkU. Przez to, że nie miałam co robić usypywałam czubkiem buta górkę ze śniegu. Pociągnęłam nosem. Przez te dziewczyny będę chora! Super. Nie miałam rękawiczek, a chociaż trzymałam ręce w kieszeni to i tak było mi zimno. Niech to się już skończy, proszę. Spojrzałam na Dorcas i Lily, które zaczęły się nagle z czegoś śmiać. Podeszłam do nich i zapytałam o co chodzi.
- Remus się na ciebie patrzy - powiedziała ruda i znów zaczęła chichotać.
- Co? - spytałam ściągając brwi.
- No patrz tam są - wskazała palcem na Huncwotów idących po śniegu i robiących swoje.
- Oj mi się wydaję, że Syriuszowi to jest zawesoło - powiedziała Dorcas z typowym dla siebie szatańskim uśmieszkiem.
Ulepiła śnieżkę i pimimo ostrzeżeń zielonookiej, za pomocą jakiegoś zaklęcia wycelowała w chłopaka. Prosto w twarz. Ma przesrane.
- Dora masz PRZE-SRA-NE - rzekłam głosem pełnym śmiechu.
W odpowiedzi raz tylko się zaśmiała patrząc jak Syriusz strzepuje śnieg ze swego lica. Ale nie tak jak z mojego kawału czy coś. Jak z zemsty. To mi się podoba. Chociaż trochę się obawiam, bo ona jest dość nieprzewidywalna i robi rzeczy pod wpływem impulsu. I jest odważna. Nikt nie wie jak to się skończy.
- Popamięta mnie - brunetka robi kolejna śnieżkę i przekłada ją z ręki do ręki. - Syriusz! Tutaaaj! Jak tam twoje WŁOSKI??? - I tutaj wymierza kolejny pocisk w stalowookiego.
Syriusz podbiegł do Dorcas i .... Nie nie całują się. On ja przeprasza, ale dziewczyna ma atak śmiechu. Tja. O co cho. Czemu on ją przeprasza. Dziwne. Potem zaczynają się kłócić, ale nie słyszałyśmy dokładnie o co, bo szłyśmy już do zamku. Po drodze doszedł do nas Remus.
- Hej, idziesz może do ... - zaczął niepewnie. Jak zwykle. Ludzie co się dzieje.
- Nie, nie nie! - zaczęła protestować Lily. - ty zabierasz ją cały czas - trudno określić czy miał czerwona twarz od mrozu czy ... - A ja to co? Co mam robić?
- Emmmm ...
- No właśnie! -złapała mnie za rękę. - idziemy Becy.
Na pożegnanie posłałam mu uśmiech. Tak serio serio to wolałam zostać z nim. Ale co tu poradzić, musze się jeszcze przyjaciółkami się zająć. Westchnęłam, na jakie tortury prowadzi mnie Lily?
● ● ●
Tse świetnie dostałam katar. Jest mi zimno i nie chce mi się iść nigdzie. No ale zaraz będzie śniadanie, więęęc ... Założyłam na bluzkę gruby czerwony sweter, włożyłam do kieszeni jeansów chusteczki i wyruszyłam na wyprawę ku WS. Przechodząc obok naszego stołu Remus pomachał ręką żebym usiadła obok niego. Chciałam się upewnić czy siedzi tam reszta chłopaków, bo jeżeli tak to nie chce tam siedzieć. Jakoś to nie jest moje marzenie żeby wiedzieć o czym gadają. Jednak siedział obok niego tylko Peter. Więc co mi szkodzi jak to Tylko-Peter? Ruszyłam w jego stronę. Gdy już usiadłam moje obawy zostały całkowicie rozwiane, ponieważ Peter skupiał się tylko na jednym, na jedzeniu. Nawet nie zdążyłam nałożyć sobie na talerz kanapkę, a już kichnęłam.
- Jesteś chora? Może chcesz do Pomfrey?
- Nie spoko to tylko katar - powiedziała i znowu się uśmiechnęłam.
POV Remus
I znowu się uśmiechnęła. Mogła by to robić częściej. O wiele częściej. Albo w ogóle nie przestawać. Yes. Po chwili doszli do nas Syriusz i James. Łapa na widok Rebecci poruszył znaczącą brwiami a moja stronę. Przewróciłem oczami. Merlinie niech tylko nie zacznie gadać o ...- Wiecie, że niedługo bal? - zapytał zapewne patrząc w moją stronę, ale mnie bardziej interesować tosty.
Niech on się zamknie proszę.
Nie będę jej teraz zapraszać.
Nie, nie, nie.
CZYTASZ
Ta Nieśmiała || Rebecca W. Remus L. ||
FanfictionNA PODSTAWIE SAGI HARRY POTTER AUTORSTWA J. K. ROWLING. Średniego wzrostu czarodziejka z włosami w kolorze ciemny blond i nieokreślonego koloru oczami. Rebecca Anabeth Willson - tak właśnie się nazywam. Jastem mugolaczką, więc w Hogwarcie nie jest...