POV Rebecca
Biegłam ku portretowi grubej damy. Nagle ktoś złapał mnie za kołnierzyk kurtki i pociągnął do tyłu. Odwróciłam się, ale nikogo nie zobaczyłam. Ze strachu krzyknęłam, a przede mną pojawiła się Lily, ciągnący ją za włosy James i ... Remus ugh. Ściągnąłem brwi na jego widok.- Co wy tu?
- My cIę sZuKaMy - zaczął James zawzięcie gestykulując - moja kochana Lily się stresuje - i tu objął ją ramieniem, które w natychmiastowym tępie zostało zrzucone - Remus wpada w paranoję, a ty sobie po korytarzach chodzisz?!?!?!?!
- Gadasz jak moja mama - odpowiedziałam uśmiechnięta.
*salwy śmiechu*
● ● ●
To zrobiło się jeszcze bardziej skomplikowane. Jak go nie było to chciałam żeby był, ale jak był to chciałam być jak najdalej od niego. Miesiąc już się kończył, a my nie zmieniliśmy dłuższego zdania od 'Cześć' albo ' hej'. Do czasu. Poza tym nie chce brać niczego na serio jak sobie jakieś pranki robi.
Na śniadaniu dostałam list od rodziców. Napisali, że na święta jedziemy do wujka. Merlinie nie .... to oznacza, że będę musiała robić za kelnerkę. Genialnie. Jeszcze brakuje mi motywu wrzeszczącego niemowlęcia w nad ranem i jakinachalnielnego nastolatka ze mną pod jemiołą.
● ● ●
Pewnej jakże normalnej Historii Magii, ktoś postanowił zakłócić jej spokój. Zaczęło się tak: usiadłam w mojej ławce (siedzę z Evą Lloyd, która zawsze się spóźnia) i zaczęłam wyjmować z torby potrzebne rzeczy. W trakcie usłyszałam jak ktoś siada na drugie krzesło. Narazie wszystko po staremu, ale kiedy chciałam się przywitać z Evą to jej nie zobaczylam. Bo na miejscu obok mnie siedział (a raczej praktycznie leżał na ławce i opierał głowę na ręce) nie kto inny jak Remus.- Co ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona/wkurzona/niezadowolona/w głębi duszy ciesząca się/zmieszana.
- Siedzę - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
Boże! Przez niego się nie odzywamy, a on sobie mówi tak poprostu OBOJĘTNIE?!
- Ale ty siedzisz tam - wskazałam miejsce obok Jamesa. - Tutaj siedzi Eva.
- SiedziAŁA Eva.
Prychnęłam. Kurde zamieniam się w Lily. Kurde o co ja mam robić. Całe szczęście, że lekcja się już zaczęła.
Boże ale nuda.
*ziew*
Ja zaraz ahhhh zasnę.
Odwróciłam się w stronę JEGOOO. I wiecie co? On się na mnie patrzył. Zaraz co? Na pewno przed chwila się na mnie spojrzał czy coś. O Merlinie on cały czas sto robi.
- Mam coś na twarzy? - spytałam i pomacałam się po czole.
- Yyyyy n-nie - odpowiedział zmieszany i przeniósł wzrok na pergamin.
To było bez sensu bo nic na nim nie miał.
Kiedy zaczął szukać piórem o ławkę to je złamał. Haahahahah.
- Tak w ogóle to po co się tu przesiadłeś?
- Eeeee *koniec lekcji* to cześć! - powiedział i rzucił się do wyjścia.
Pokręciłam głową. Do Remusa dołączyli chłopaki wyraźnie wkurzeni.
- Jak tam z Rmuskiem?- Spytała Dora i poruszyła dwukrotnie brwiami.
- Sraktam.
- To źle.
No jakbym nie wiedziała.
Po 3 lekcji podeszła do mnie Clara Valli z mojego domu o rok młodsza. Czesto śpiewała w pokoju wspólnym co dla było poprostu niewyobrażalne. Ja bym nie dała rady. Ale przejdźmy do rzeczy. Na początku w ogóle nie wiedzialam o co jej chodzi. Ale potem zrozumiałam: mówiła o tym, że słyszała jak Huncwoci, a w tak naprawdę Remus gadał o mnie. O MNIE.
- ... że "miałeś jej powiedzieć na Histerii Magii, a ty co?" a on na to "no wiem ... ale tak się nie da! Zabijcie mnie" czy coś takiego i wtedy mnie zobaczyli i ja zaczęłam uciekać i oni chyba nadal mnie gonią.
- Serio? Serio mu się podobam?
- No tak przecież powiedział! "Merlinie ta Willson cie zabija od środka. Hahahaah" tak powiedział Syriusz, a potem on "Ale jak mam jej niby powiedzieć? Czy ja w ogóle mam mówić? Nie może lepiej nie ... " a James na to " to chociaż z nią pogadaj, Jezu"
Gadała by tak dłużej gdyby nie to, że Huncwoci zamierzali w naszą stronę.
- VALLI!!! - Krzyczał Syriusz
- O Boże! Rebecca broń mnie, ja jeszcze musze mieć chłopaka nie chce umierać! - Tym razem wydarła się do mnie Clara i ukryła się za moimi plecami.
- Co? Niby jak?
- No wiesz jak coś to zrobisz to co z Malfoyem i załatwione.
Kurde nie wiedziałam, że jestem taka sławna. I też, ze chyba cały Hogwart o tym wie. Chyba myślą, że mam czarny pas karate czy coś w tym stylu.
Spojrzałam na zmierzających ku nam chłopaków. Remus coś chyba mówił Syriszowi, a James się wtracał i wymachiwał rękami jak to on. Remus. Przełknęłam ślinę. Co jeśli to co mówiła Clara serio prawdą? Kiedy już do nas doszli Syriszowi złapał mnie za rękę i pociągnął w jakimś kierunku próbowałam protestować, ale na marne. Odwróciłam się w stronę mojej młodszej koleżanki, która została przerzucona przez plecy Jamesa i piszczała tak, że słyszał ją cały Hogwart.
- I co teraz zrobisz? Idziesz mnie zabić?
- Może.
- Wiesz, że mogę z tobą zrobić to co zrobiłeś Lucynką?
On tylko na mnie spojrzał i nic nie powiedział. W końcu znaleźliśmy się na wizytę astronomicznej. A raczej na schodach.
- Nie wiem co ona ci nagadała - tłumaczył niezbyt przekonująco, ale nie widać było, że się tym specjalnie przejmował.
Może to było specjalne?
- ... w każdym razie Remus mówi, że to nie prawda. Czy coś.
- Co?
- Nie wiem, nie moja wina, że nie umie z tobą gadać.
- Aha. To mogę już iść?
- No chyba tak.
852 słów
Tak poza tym dzisiaj urodziny Luny Lovegood 🐇🐰
Do następnego
CZYTASZ
Ta Nieśmiała || Rebecca W. Remus L. ||
FanficNA PODSTAWIE SAGI HARRY POTTER AUTORSTWA J. K. ROWLING. Średniego wzrostu czarodziejka z włosami w kolorze ciemny blond i nieokreślonego koloru oczami. Rebecca Anabeth Willson - tak właśnie się nazywam. Jastem mugolaczką, więc w Hogwarcie nie jest...