POV Rebecca
Usłyszałam pukanie do drzwi, ale to Lily poszła otworzyć widząc, że jestem zajeta. Siedziałam na łóźku i rysowałam portret mojej przyjaciółki Casy. Niedługo miała urki. Do pokoju wszedł James. Tsa oczywiście Lily próbowała go wypchnąć poza drzwi co nie skończyło się zgodnie z jej myślą. Chłopak ją przytulił i przez jeden naprawdę krótki moment myślałam, że moja przyjaciółka go nie odrzuci. To było głupie. Oczywiście, że to zrobiła. I jeszcze na niego nakrzyczała gorzej niż zwykle, a on jak zwykle się tym nie przejął. Do pokoju wszedł jeszcze Remus, więc James musiał się cofnąć. Czyli stanąć bliżej mnie. Czyli zobaczyć co robię.- Co tam robisz? - zapytał i zanim zdążył cokolwiek zobaczyć zakryłam szkicownik dłonią.
- Nic - skłamałam, ale czy to kłamstwo, jak i tak każdy o tym wie?
- Jak to nic? - zapytał ponownie.
Poprostu nie lubię jak ktoś patrzy na moje rysunki. Tym bardziej jak są niedokończone. To jest niezręczne. Spojrzałam na Remusa wzrokiem wołającym o pomoc. Ale on na mnie nie patrzył, bo usiłował coś wytłumaczyć Lily.
- Normalnie - rzekłam modląc się w duchu, by na tego rozczochrańca spadł fortepian.
W końcu chłopaki wyszli zabierając ze sobą moja towarzyszkę. Ja byłam w 'transie rysowania'. Kiedy skończyłam już prezent włożyłam w ramkę i zapakowałam ozdobnym papierem. Gdy już miałam sięgać po książkę Lily wrociła. Nie była wkurzona. Progres.
- O co chodziło tym razem?
- Właściwie to nie wiem. Zaczęli coś tam gadać, że ... eeeee pytali się coś w stylu czy można ci powiedzieć coś ważnego, wiesz chyba chodziło o jakąś tajemnice. Nie wiem. A potem w ogóle coś innego mówili.
What? Opowiadała to takim głosem jak wtedy kiedy nie rozumie pracy domowej. Czyli jest wkurzona i zdezorientowana. Przez to mój mózg miał takie wrażenie, że zaraz pójdzie do biblioteki znów zostawiając mnie na pastwę losu.
● ● ●
Na obiedzie obok mnie usiadł Remus. Obok mnie Remus. Przez to na moje wnętrzności zaczęło działać nigdy nie wypowiedziane zaklęcie Wigardium Leviosa.
- Cześć - przywitał się nakazując moim myślą powiedzieć jakieś ciekawe powitanie.
- Hej - udaje mi się wykrztusić nie wypluwając soku dyniowego. Jestem obrzydliwa.
I to na tyle jeśli chodzi o naszą 'konwersacje', jeżeli w ogóle tak można to nazwać, a szczerze w to wątpię. Jednak moj mózg woli zastąpić to wspomnienie jakże zabawną rozmową przesiąkniętą flirtem. Mówiłam już, że jestem znakomita stalkerką? Dzięki temu przemiłemu faktowi mogłam go obserwować. Brzmienie źle. Podglądać. Teraz zboczenie. Poprostu na niego patrzyłam dobra? Często mówił coś do Syriusza, który siedział obok niego (ja do Dorcas). Ukradkiem nasze spojrzenia się spotykaly. Czyli on raczył na mnie rzucić okiem. Ale ja momentalnie odwracałam wzrok i żeby nie było jadłam niedobrą zupę, która niewiadomo jakim sposobem znalazła się w mojej misce. Czasami się do niego uśmiechałam. Codzienność. Tak jakby.
Kiedy wychodziłam z WS z zamiarem pójścia do PW i napisaniu listu do rodziców zaczepił mnie Lupin. I to nie tak, że zachaczył o mnie ręką, (bo jest wysoki) albo, że ja mam urojenia czy coś.
- Gdzie idziesz? - spytał zatrzymując się przy sali przez co ja też musiałam to uczynić.
- Emm no miałam iść do dormitorium - odpowiedziałam podnosząc głowę i rozmyślając to czy on napewno mnie usłyszał tam na górze.
- Chodź do bibliotekiiii - niepewnie zaproponował przyciągając ostatnią głoskę. I przechylił uroczo głowę.
On zawsze mówił niepewnie. To jest dziwne. I lekko przerażające.
- No dobra - powiedziałam starając się nadać mojej odpowiedzi jak najbardziej obojętny ton. Oczywiście mi to nie wyszło i brzmiała jak dziewczynka w wieku 5 lat idącą do cukierni. Ale to nie była pełnia możliwości mojego głosu z entuzjazmem.
Rozmawialiśmy głównie o tym co będziemy robić na święta. Opowiedziałam mu, że jadę do wujka i przez większość czasu będę zastępować kelnerki, które mają urlop. Masakra. On ma lepiej bo nie wyjeżdża, ale za to rodzina przyjeżdża do niego. W sumie to jeszcze z nim nie rozmawiałam tak normalnie. A to było fajne. Chce więcej!
- A co lubisz czytać?
Kurde. Nie przewidziałam tego pytania. *skrzyżowane palce* nie śmiej się, nie śmiej się, nie śmiej się ...
- Eeee ...
Niezręczna cisza.
- No mugolskie książki ... - przyznałam się cicho.
- Ja też. W sensie nie wszystkie, ale no.
- Serio? To dobrze, bo myślałam, że będziesz się ze mnie śmiać - wygadałam oczywiście całą prawde jak to ja. Ale pod koniec sama się zaśmiałam.
POV Remus
W odpowiedzi tylko się uśmiechnąłem. Czy to był jakiś test? Czy miałeś się skapnąć, że żartuje? Ona w ogóle żartowała? Miałem się zaśmiać?POV Rebecca
Umiem oszukiwać ludzi i kłamać, oczywiście, ale wolę mówić prawdę. Przyjaciołom. Nawet jak jest zła to można ponarzekać wspólnie. Albo się pośmiać.● ● ●
W ciągu paru tygodni wyrobiliśmy sobie taki nawyk jak codzienne chodzenie do biblioteki. Czy w życiu mogło spotkać mnie coś piękniejszego?
- Hej Becy! Jesteście już razem?
- Co? - spytałam zdezorientowana. - A ... Nieeeee!
- Łeeee. Myślałam, że w bibliotece jakieś akc...
- Na gacie Merlina Dora jakie ty masz brudne myśli - przerwałam jej wyobrażając sobie jak może dokończyć.
- No, ale wiesz, ja kocham wasz SHIP !!! - krzyknęła na tyle głośno, że automatycznie obejrzałam się dokoła siebie.
- *facepalm*
813 słówek
Wgl jutro ma urodziny ... Ron Weasley 🐕🐀
Do nastepnego!
CZYTASZ
Ta Nieśmiała || Rebecca W. Remus L. ||
FanficNA PODSTAWIE SAGI HARRY POTTER AUTORSTWA J. K. ROWLING. Średniego wzrostu czarodziejka z włosami w kolorze ciemny blond i nieokreślonego koloru oczami. Rebecca Anabeth Willson - tak właśnie się nazywam. Jastem mugolaczką, więc w Hogwarcie nie jest...