{2} 4 Rok W Hogwarcie

2.3K 114 61
                                    

POV Rebecca

I znowu się zaczęło. To już mój 4 Rok w Hogwarcie, a ja nadal nie zrobiłam tego co chciałam. Ale nie ważne dowiecie się w swoim czasie.

Właśnie wróciłam z uczty w WS (Wielkiej Sali) i rozpakowywałam walizkę. W tym roku mam farta! Dorcas poszła sobie jak to mówi Lily 'na chłopaków', a ona została zatrzymana przez Jamesa przez jego wieczne 'umów się ze mną Lilka ♡'. Mogłam sobie zająć najlepsza półkę w szafie, najlepsze łóżko i w ogóle. Haha.

Usłyszałam, że coś się dzieje na schodach i domyśliłam się, że to muszą być dziewczyny. Jak poparzona wkładałam na oślep (?) ubrania do szafy, byle by skończyć to co robię przed ich przyjściem. I mi się udało, nie wierzę we własne szczęście!

-Hahahaah. I on wtedy "Liluś! Nie zostawiaj mnie moooja przyszła żonoooo" i spadł! Ahhahahahahahahahahahahahahahahaaahaha! - zawołała Dora.

- Co, znowu Potter? - zapytałam.

- Nooo... Szkoda, że wcześniej poszłaś, bo była taka beka... - odpowiedziała Lilka.

- Jaka tam szkoda - powiedziałam i otworzyłam szafę żeby im pokazać moją półkę.

- Ty przebiegła jesteś Becy. A nie wyglądasz! - rzuciła Dorcas.

No jakby dopiero teraz się skapnęła.

- No widzisz.

● ● ●

Siedziałam w WS i powoli jadłam kanapkę. McGonagall rozdała wszystkim plany zajęć i ogłosiła ze w następnym tygodniu jest wyjście do Hogsmeade. I wtedy dosiedli się do mnie Huncwoci. Tak Huncwoci. Do. Mnie. Nie do jakiejś tam innej, tylko do mnie. To było bardzo dziwne, zważywszy na to, że prawie się do nich nie odzywałam. No może ja ich trochę unikałam. Bo są tacy, no wiecie 'popularni' a ja jestem ta nieśmiała. I w sumie to się z tego nie cieszyłam. Z tego, że tu usiedli. Chociaż ... nie, Rebecca nie masz szans.

- No hej mała - zaczął Syriusz - Cassanova - Black.

- Black, jesteśmy tego samego wzrostu - odpowiedziałam znudzona jego zaczepkami.

- Na Merlina, ja tylko się witam - powiedział z mina niewiniątka.

- Na Merlina, ja tylko odpowiadam - odpowiedziałam z tą samą miną.

- Ty zawsze jesteś taka...? - zapytał wkurzony moimi umiejętnościami w odszczekiwaniu.

- Jaka?

Mogłam tak cały dzień, haha. A on już się zdenerwował. Tak wkurzyłam Cassanovę Hogwartu. Tak, ja taka tam Rebecca z Gryffindoru.

- Dobra koniec! - uspokajał Syriusza James - złość piękności szkodzi Łapo.

- Łapo? - spytałam zdziwiona.

- Eeee... no dobra my musimy iść, bo ten, mąż w domu bije.. paaa! - szybko pożegnał się ze mną James i pociągnął chłopaków ku wyjściu.

Zanim wyszli ON spojrzał się na mnie. Tak ON. Ale nagle zaczęły interesować go jego buty i już nic się nie zdarzyło. A może mi się tylko tak wydawało?

Po skończonych lekcjach wróciłam do pokoju wspólnego. Chciałam usiąść na kanapie przed kominkiem i odrobić lekcje ale tam już ktoś siedział. I to nie był byle jaki ktoś. Ktoś z miodowymi włosami i zielonymi oczami. To był ON. Chciałam usiąść obok niego, ale zamiast tego przyspieszonym krokiem ruszyłem w stronę dormitorium. Co poszło nie tak?

Zamknęłam drzwi i usunęłam się po nich w dół. Ech ... no i co ja mam robić? Powiedzieć Lily albo Dorcas? Nie, bo jeszcze mu powiedzą i dopiero będzie. Poza tym ja nie jestem Dorą żeby mieć pewność, że chłopak, który mi się podoba to odwzajemni. Albo Jamesem, który nie wstydzi się mówić 'Lily, kochanie pójdziesz ze mną do Hogsmeade?' przy całej szkole. No ale przynajmniej mogłabym usiąść z nim na tej głupiej kanapie przy kominku!

Kiedy zrobiłam z Lily (przyszła niedługo po mnie) wszystkie prace domowe, które nie wymagały wyjścia do biblioteki postanowiłam zrobić te drugie. Spakowałam podręczniki, pergamin oraz pióro do torby. Lilka powiedziała, że musi jeszcze coś zrobić i zaraz mnie dogoni. Wychodząc spojrzałam w prawo (tak w prawo, bo przecież stałam tyłem do dormitoriów) i ujrzałam JEGO. O Merlinie, niech on mnie nie straszy. Ja zwykle miał na sobie sweter i koszulę. Ale w odwrotnej kolejności (wiecie wcześniej nie mogłam tego zobaczyć bo każdy miał na sobie szatę).

- Cześć Rebecca.

Palpitacje serca. Drgawki. Tiki nerwowe (pozdrawiam cie jeżeli to czytasz dop. aut.).

- Cześć Remi - na to zrobienie lekko się zarumienił, a ja szybko się poprawiłam - Remus.

- Gdzie idziesz?

- Emmmm ... do biblioteki.

- O no popatrz koleżanko, ja też.

Więc wyszło na to, że idę z Remusem do biblioteki. Na gacie Merlina! Ja zaraz dednę, ale on jest uroczy nooo.

- O, hej Remus - Lily już wyszła.

Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. (No wiecie coś typu: ulubiony kolor, imiona rodziców itp.). Właściwie to Lily mówiła, a ja zastanawiałam się skąd on ma te blizny na twarzy? Miał ich całkiem sporo: jedna przecinała jego twarz poziomo przez nos i na policzkach, kolejne 2 miał na szyi i policzku, następna zaczynała się przy łuku brwiowym a kończyła blisko ucha.

W końcu dotarliśmy do biblioteki ●●●

Czas na reklamy jak w Polsacie. Dzisiaj było 746 słów.
Do nastepnego, pa pa pa!
Chciałabym ☆ tak poza tym. THX

Ta Nieśmiała || Rebecca W. Remus L. ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz