POV Rebecca
Następnego dnia na śniadaniu obok mnie usiadł Levis. No wolałabym, żeby to był Remus, ale no cóż mam zrobić? Wciągnął mnie w rozmowę, na którą naprawdę nie miałam ochoty. Właściwie to marzyłam o tym, żeby wczesnej skończyć obiad i żeby Remus się tłumaczył, co to wczoraj było. Ale nie było go na śniadaniu, na obiedzie, na kolacji i na żadnej lekcji. Byłam strasznie ciekawa co się stało i serio się martwiłam. Przecież on nie był tylko moim kraszem, ale teraz jeszcze chyba się przyjaźnimy. Zaczęły gryźć mnie nieprzyjemne myśli. Może on nie lubi Levisa, ale przecież to mój przyjaciel. A może on czymś zapomniałam, a to było dla niego ważne? Albo zobaczył, że przypadkiem (choć on nie wie, że przypadkiem) zagięłam róg w jego książce? Zauważyłam deskę ratunku, zwaną również jako James Potter.- Hej James, wiesz co się stało z Remusem? - spytałam zmartwiona.
- Eeee ... a co?
- No nie było go na lekcjach i na obie...
- Tak, tak. On jest w skrzydle szpitalnym.
Przestraszyłam się i praktycznie krzyknęłam:
- Co mu się stało?!
- Chyba najlepiej będzie jak sam ci powie.
- Dobra idę, to cześć.
-Pa - pożegnał się ze mną o wyjął z kieszeni kawałek szkła? Chyba tak, ale nieważne jak juz byłam skupiona na drodze.
POV James
Hy, hy, hy! Czyli nasza Rebecca Willson, jednak coś tam czuje do Luniaka. Wziąłem do ręki lusterko dwukierunkowe.- Panie Lunatyku, właśnie do Skrzydła Szpitalnego idzie pana przyszła żona.
- Merlinie, James. A Levis? - spytał przybity.
- Ekhem cytuje: 'co mu się stało? Dobra idę pa!', więc ten. Powodzenia.
POV Rebecca
Wyszłam z WS z zamiarem udania się tam gdzie jest teraz Remus. Ale chwila, chwila. Mam plan. Pobiegłam, autentycznie pobiegłam do mojego dormitorium i wzięłam czekoladę z mojej szafki. Potem znowu 'sprint' i tak do SS. I oto nareszcie jestem. Poprawiłam włosy i weszłam przez drzwi.- Cześć, Becy - słabo mnie przywitał.
- Hej. Mogę wiedzieć czemu tu leżysz i czemu nie było cię na lekcjach?
- Jestem chory - odpowiedział niepewnie.
- A konkretnie?
*cisza*
- Hmm? - mruknęłam zniecierplowiona.
- Powiem ci później ... ale naprawdę nie mów nikomu, dobra? - zapytał spięty.
- Tak, nie powiem - zapewniłam go.- Poza tym, przyniosłam ci czekoladę.
No i zjedliśmy całą tą czekoladę ... Potem przyszła Pomfrey i kazała mi iść. Lupin jeszcze powiedział mi, że mam przyjść do pokoju życzeń o 20 i wtedy wszystko mi wyjaśniać. Ok teraz będę jak na kofeinie bo to za półtorej godziny. Merlinie !!! Wzięłam do ręki książkę od Eliksirow i zaczęłam wkuwać. Dobra, dobra, przynajmniej próbowałam to robić. Strasznie się stresowałam, z jednej strony niechcenia tam iść, ale z drugiej zżera mnie ciekawość. Zjadłam mojego ulubionego cynamonowego batona, ale nerwy nadal są. Ok jest już 19. Dziewczyny są już wtajemniczone (No oprócz tego co to pokój życzeń) i myślałam, że będą mnie wspierać czy coś, ale Dorcas cały czas robi minę pedofila, a Lily uśmiecha się jak Mona Lisa. I jak to z takimi przyjaciółkami żyć? No ludzie. Dobra już powinnam wychodzić. Więc biegnę do tego pokoju, a pod koniec moje płuca są jak zapalniczki, ale co tam.
● ● ●
Remus czekał na mnie przed pokojem i był wyraźnie zdenerwowany. Weszliśmy razem przez drzwi i usiedliśmy pod ścianą.
- Cześć Rebecca - przywitał mnie.
- Hej. Więc co chciałeś mi powiedzieć?
Popatrzył się na mnie swoimi smutnym oczami.
- Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - pokiwała głową - No właśnie. Powinienem ci powiedzieć to wcześniej. Ale ... ja nie umiem.
Odwrócił głowę. Chyba nawet trzęsły mu się ręce. Boże zaczynam się bać. Złapałam go za rękę. Cóż za impuls.
- Hej, nie martw się. Jest OK.
- Jest OK - powtórzył. - Dobra, słuchaj - scisnął moją dłoń, ale nadal na mnie nie patrzył, a ja tak - pamiętasz lekcje o wilkołakach na OPCM?
- Tak. Pamiętam - odpowiedziałam spokojnie.
- Więc ja ... ja nim j-jestem - głos mu się łamał. - Proszę Cię - spojrzał na mnie - bądźmy dalej przyjaciółmi.
Patrzyłam na niego i w kółko miałam w głowie to co przed chwilą powiedział. Zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- No dobrze. Dlaczego tak myślałeś? - spytałam nadal będąc w szoku.
- Nie wiem. Bałem się - wytłumaczył roztrzęsiony. - Dziękuję - powiedział i mnie PRZYTULIŁ!!!
Moje kurde ADHD zaczęło się objawiać. Mój brzuch to pralka. Zatrzymajcie moje serce. Albo lepiej nie. Jednak nie. Czułam jego ręce na moich plecach. Boże co się ze mną dzieje. Ludzie wyłącznie mój mózg. HELP!!! Odsunął się ode mnie i miał czerwona twarz. Zapewne tak jak ja. (Więcej takich akcji dop. aut.)
- Przepraszam, to było głupie ... - powiedział zmieszany.
- Nie ... yhm ... - Niewiem co mam powiedzieć.
- No to chodźmy do dormitorium, jest już późno chyba - zaproponował.
- No to chodźmy. Mogę zadać ci pytanie? - spytałamniepewnie.w
- Tak.
- Czy to cie boli? No wiesz jak się przemieniasz czy ... nie wiem.
- Tak. Ale nie mówmy o tym, OK? - zapytał zdenerwowany.
- W takim razie o czy chcesz mówić?
- O niczym. Nie mówmy wcale.
- Mmmmm ... okej - Uśmiechnęłam się.
Zaśmialiśmy się. Więc już w dobrych nastrojach weszliśmy do PW. A tam zawał. Na kanapie i fotelach siedzieli Huncwoci i moje przyjaciółki zaciekle o czymś dyskutując. Gdy przekroczylismy próg wszyscy wstali, a Syriusz zapytał:
- Jesteście już razem? - spytał jak nastolatka z amerykańskich filmów.
Zrobiłam wytrzeszcz i powiedziałam:
- Co, o co ci chodzi? -spytałam i uciekłam o dormitorium.
No nie! Wydał mnie Syriusz. Ale skąd on może to wiedzieć? No jasne, Dorcas! Pożałuje tego. Agr! Wzięłam piżamę, weszłam do łazienki, umyłam się, wyszłam zawinęłam sie w pościel i ... Nie odzywałam się do nich. Niech wiedzą, że to foch. Nie mogłam zasnąć, ale muszę spać, bo jutro jest ten głupi bal. W sensie nie głupi. Musze spaaaaać!
894 słówka
Tak tak. W końcu prawda.
Do następnegooooo!
CZYTASZ
Ta Nieśmiała || Rebecca W. Remus L. ||
FanfictionNA PODSTAWIE SAGI HARRY POTTER AUTORSTWA J. K. ROWLING. Średniego wzrostu czarodziejka z włosami w kolorze ciemny blond i nieokreślonego koloru oczami. Rebecca Anabeth Willson - tak właśnie się nazywam. Jastem mugolaczką, więc w Hogwarcie nie jest...