{30}

863 58 5
                                    

POV Rebecca

Właśnie trzymałam drabinę, po której Remus wchodził na strych. Powiedział, że znajdzie mi jakieś suche ubrania, bo jego będą za duże na mnie. Więc wszedł sobie tam i szukał starych ubrań jego mamy. Moje ramie było już zabandażowane, a na stopach miałam ciepłe kapcie.

- A twoja mama nie ma nic przeciwko? Bo wiesz ja nie chcę... - zaczęłam się tłumaczyć.

- Nie, spokojnie – powiedział wychylając się przez otwór, którym tam wszedł – Na pewno nie będzie zła – powiedział po czym zszedł z drabiny i podał mi sweter z naszytą literą 'H'.

- Dlaczego tu jest 'H'? – spytałam.

- Od imienia mojej mamy – Hope.

Zaprowadził mnie do łazienki, a ja się tam przebrałam. Sweter był za duży, ale lepsze to niż jego sweter, w którym pewnie bym pływała. Wyszłam, ale jego nie było na zewnątrz, więc go zawołałam. Odezwał się i poszłam w stronę jego głosu. Był w kuchni i otwierał czekoladę – typowe. Razem poszliśmy na kanapę przed kominkiem, gdzie było dość ciepło i jedliśmy ten dar bogów.

- O czym teraz myślisz – spytał odwracając do mnie głowę.

-Czy wszystko z nimi dobrze –odpowiedziałam zmartwiona.

- Wiesz, moi rodzice powiedzieli, że odeślą mnie do Hogwartu już jutro, bo tutaj jest niebezpiecznie, a tam jest Dumbledore. Chyba razem wracamy, nie?

- Tak, to chyba lepsza opcja niż bycie tutaj.

Niedługo potem zjawili się jego rodzice. Przetransportowaliśmy się proszkiem fiuu do tego Munga. Powiedzieli mi, że udało się znaleźć ich wszystkich, i że są spetryfikowani. Wszyscy oprócz mojego wujka, bo on nie jest mugolem i szybciej go z tego wyleczyli, ale na razie nie mogę go zobaczyć. Zabrali mnie na jakąś sale i szybko wyleczyli ranę w ręce, ale musiałam tam zostać na noc. Wcale tego nie chciałam, nawet nie miałam co robić. Pożegnałam się z Lupinem i jego rodzicami i zostałam zupełnie sama na tej przeklęte sali. Znaczy nie dosłownie,  bo byli tam chorzy ludzie, ale z nimi raczej nie będę gadać. Było około godziny 17 a mi naprawdę zaczęło się nudzić. No cóż, jedyne co pozostało mi jeszcze zrobić w tę wyborną wigilię to zasnąć w szpitalu dla czarodziejów.

Genialny dzień.

Mój pomysł nie był taki trudny do zrealizowania jak mi się na początku wydawało, bo to całe spotkanie z śmiereciojadami mnie zmęczyło.

Kiedy spałam juz dość długo, myślę, że to mogło być kilka godzin, zostałam obudzona przez dźwięk otwieranych drzwi. 'To na pewno pielęgniarka czy coś' - pomyślałam, obróciłam się na drugi bok i zasnęłam. Gdy się obudzilam, wcale nie było jeszcze rano, tylko 4, a to dla mnie środek nocy mając na uwadze ze są święta i nie trzeba wstawać wczesnie. Mimo moich prób zaśnięcia, które trwały około godzinę nawet nie poczułam się senna. Skoro tak, to postanowiłam już wstać. Powoli robiło się jasno, ale p o w o l i. Jako, że spałam w pełnym umundurowania tzn. w ciuchach, nie musiałam się ubierać. Spojrzałam na szafkę po lewej stronie, na której leżała już czyjąś książka czekolada i kawałek pergaminu.
Spojrzałam na szafkę po mojej drugiej stronie, na niej znajdowały się leki i zapakowana czekoladowa żaba. Hej, hej, hej, czy ktoś zajął sobie moją szafkę? Właściwie to wszystkie były zajęte, a sądząc po tym, że pierwsze łóżko od lewej miało szafkę właśnie po lewej stronie to by oznaczało, że ta z książką była moja. Potwierdził to tez fakt, że po drugiej stronie szafki łóżko było wolne. Hmmm ... Wzięłam pergamin i rozłożyłam go, przedtem rozglądając się czy aby na pewno nikt się nie obudził i nie posądzi mnie o kradzież czy coś.  Rozłożyłam go i zaczęłam czytać.

Rebecca,

O wiele bardziej podobało by mi się gdybyś na noc została u nas, ale tak jest lepiej, bo to szpital, a twoje ramię nie wyglądało najlepiej. Właśnie, mam nadzieję, że wszystko z tobą dobrze. Chciałbym żebyś wiedziała, że do Hogwartu jedziemy pociągiem z innymi uczniami który też wracają wcześniej, ponieważ dużo piszą o tym napadzie 'pachołków Sama-Wiesz-Kogo' (jak nazwali ich w 'Prorokiem Codziennym'), więc peron 9 3/4 równo o 10.

P.S. Zostawiam ci książkę gdybyś się nudziła, no i oczywiście zapas żywności, bo nie wiem czy tam dają jadalne.

P.P.S Wiem ze ten 'list' nie ma ładu ani składu ale to już 7 z kolei, który pisze i jak narazie jest najlepszy.

Remus

Ooooo ... To miłe z jego strony, nawet bardzo. Ale zaraz, pisali o tym w 'Proroku Codziennym'? Pisali o mnie? Na-Mer-li-na! Ale będzie szum w Hogwarcie ...Chociaż może zapomną o to małym incydencie z balu Bożonarodzeniowego. Oby. W sumie oprócz ślizgonów nikt po tym co mnie spotkało, nie będzie mnie cisnął za tamto, mam nadzieję.

754 słówka

Do następnego!

Ta Nieśmiała || Rebecca W. Remus L. ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz