{21} Piernikowy Lucas

1K 54 9
                                    

POV Rebecca
Wysiadłyśmy z pociągu i się pożegnałyśmy. Będę za nimi tęsknić. Ale teraz rodzinka, gdzie oni się podziewają? Zaczęłam krążyć po peronie między innymi uczniami szukając rodziców. Szłam i szłam, patrzę, a tu miodowe włosy wystające spod wełninej czapki. Och, odwrócił się i przez chwilę na mnie patrzył, ale nie wiem czy znowu spuścił wzrok, bo  ktoś położył mi dłoń na ramieniu i mnie odwrócił. Ale to nie był byle kto, bo mój tata!

- Tata! Mama! O boże, ale  siezwymistsknilmmmm - rodzice ścisneli mnie, nie dając skończyć.

Strasznie się cieszyłam, że w końcu ich widzę! Cała drogę do domu miałam szeroki uśmiech na twarzy. Gadałam jak najęta o wszystkim, nawet o rzeczach, które opisywałam w listach. Kiedy dojechałem do domu odczułam straszne zmęczenie - jazda pociągiem, potem autem nie należy do najprzyjemniejszych, więc bardzo chciało mi się spać. Jednak mama namówiła mnie na chociaż jedną kanapkę na kolację. Potem od razu walnęłam się na łóżko. Jak dobrze w końcu spać w swoim łóżko. Ach, szybko zasnęłam i śniło mi się coś głupiego.

Były święta u wujka Tarona. Cała rodzina siedziała przy podłużnym stole i jedliśmy. Byłam między moimi kuzynami, Lucasem i Seleną. Nagle wujek wstał i powiedział ze robimy imprezę. To było trochę dziwne zważywszy na to, niby była wigilia. Ale no cóż, wujek zawsze miał trochę zwariowane pomysły. Kiedy wszyscy wstali pokój powiększył się do wielkości WS w Hogwarcie, ale jakoś nikogo to nie interesowało. Poza tym zrobiło się jakoś tak tłoczno i nie wiedziałam skąd się wzięli ci wszyscy ludzie. I wtedy zobaczyłan tego kretyna. Wiecie kogo. I on do mnie szedł. I zrobił to co na balu.

Obudziłam się. Jeszcze nie bardzo rozróżniając rzeczywistość od snu, zastanawiałam się skąd do ekhem w domu mojego wujka Remus i Syriusz? Nareszcie rozbudziłam się na tyle, by uświadomić sobie, że to sen. Schowałam twarz w poduszki. Czy to będzie mi się śniło po wieki wieków? Ech ... no ludzie. Spojrzałam na zegarek. Jak na złość wskazywał 10, czyli musiałam wstać. Usiadłam na łóźku i uśmiechnęłam się do siebie - w końcu w domu. Zeszłam na dol do kuchni, żeby zjeść śniadanie. Jak dobrze robić to w piżamie, a nie w mundurku. Rodzice już na mnie czekali, więc kiedy usiadłam przy stole, od razu dostałam pyszną jajecznicę. Wszyscy razem jedliśmy próbując śpiewać piosenkę, która leciała akurat w radiu.

- Becy załóż coś na siebie, nie zimno ci? - spytała mnie mama.

- Mamooo ... - westchnęłam. Jednak dom ma też swoje wady. - Kiedy jedziemy do wujka? - zmieniłam temat.

- Za niedługo. Hmmm... właściwie to przed obiadem, czy po, Mark? - spojrzała na tatę.

- Taron powiedział, żebyśmy wpadli na obiad - odpowiedział tata.

Właśnie wujek Taron. W sumie to on nie jest moim prawdziwym wujkiem, tylko przyjacielem od zawsze mojego taty. Nie mieli rodzeństwa, więc byli dla siebie jak bracia i tak jest do dziś. Więc nazywam go wujkiem, a jego dzieci kuzynami. Byli to bliźniacy Lucas i Selena.

Odłożyłam widelec na pusty talerz. Chciałam jeszcze zostać z rodzicami, ale pocierając o siebie bosymi stopami uznałam, że lepiej coś na siebie włożyć. 

- Dobra, idę się ubrać - oznajmiłam i poszłam do swojego pokoju.

Założyłam świąteczny sweter z reniferem, jeansy oczywiście i zajęłam się pakowaniem walizki do wyjazdu. Coś ładnego, JEANSY, swetry, bluzy, piżama, szkicownik, o nie. To mi przypomniało jak James próbował mi go zabrać. A to zabrać kolei Remusa. Brrrrr. Spadaj kolego, wynoś się z mojej głowy! No i oczywiście PREZENTY. A różdżka głęboko w walizce ...

● ● ●

Kiedy złapałam już oddech po 'przytulaniu' na powitanie, poszłam szukać Lucasa i Selenę. 

- O Boże Becy! Jak ty urosłaś - objęła mnie szesnastolatka.

- Nieeee, nadal jestem takim samym kurduplem jakim byłam.

- Przestań - roześmiała się. - Chodźmy do Lucasa.

Zaprowadziła mnie do kuchni, gdzie mój kuzynek wykrawał pierniczki.  

- Hahahahhahahaha. Ja nie mogę Lucasek, co to za sweter?

- Mówisz o tym? - wskazał na wełniany sweter z wielkim piernikiem na środku. - To ostatni krzyk mody.

- Hahahahhahahaha - Zaśmiałyśmy się z  Seleną.

- Nie wiem o czym mówicie - zrobił poważna minę. Przyłożył dłoń do ust i szepnął do mnie - Poza tym renifery są już dawno passè.

*śmiech*

Poszłam rozpakować się do pokoju Seleny, a gdy wróciłam zaczęliśmy jeść obiad.

672 słówek
Cieszycie się?
Dzięki za wszystkie komentarze, bo dużo ich ostatnio☺.
Do ostatniego!

Ta Nieśmiała || Rebecca W. Remus L. ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz