Wróciłam do domu,czuje się strasznie...jakby cząstka mnie umarła.Leżę już którąś godzine w łożku,wylewając potok łez.Ta świadomość,że moje dziecko umarło jest straszna.Wiem,że powinnam się zając Erickiem i Lilly,ale nie potrafię.Dzieci pytają co się dzieje z mamą,a Harry nie umie im wytłumaczyć,że nie będą miały tak wyczekiwanego rodzeństwa.
-Zjedz coś-mówi,podchodzi do mnie tak że nasze twarze dzieli pare centymetrów
-Nie jestem głodna
-Nie jadłaś już dwa dni-poprawia mi kosmyk włosów
-Dzieci jadły?-pytam
-Tak,twoja mama zrobiła im obiad
-Harry zawołaj je,proszę.
-Okej-daje mi szybkiego buziaka i wychodzi z naszej sypialni
Po chwili wbiegają Erick i Lilly a za nimi idzie mój małżonek.
-Słoneczka,musimy wam coś powiedzieć-mówię spokojnie ocierając łzy
Podnoszę się do pozycji siedzącej,koło mnie siedzi Harry i kładzie swoją dłoń na moim udzie aby dodać mi otuchy.
-Wiecie,że na świat miało przyjść wasze rodzeństwo-przerywam i zerkam na Harrego-ale czasami tak się dzieje,że dzidziuś nie może się urodzić bo umiera.-łzy spływają mi po policzku,patrze na bliźnięta,uważnie się przesłuchają temu co właśnie mówię.
-I tak było w naszym przypadku-kończy Harry
-A nie będziemy mieć innego rodzeństwa?-pyta Erick
-Narazie nie-mówię i patrze na Harrego
-Ale kiedyś napewno tak
-A to był chłopczyk czy dziewczynka?-pyta Lilly
-Chłopczyk-mówię,trzymając głowę na ramieniu Harrego,uważnie patrząc i czekając na kolejne pytania ze strony dzieci
-Czyli nie będziemy mieć braciszka?-pytają równocześnie
-Nie-znowu zaczynam płakać
Dzieci mocno nas obejmują i mówią,że będzie dobrze.Jak na swój wiek to naprawdę mądre dzieciaki.
****
Minęły już dwa dni odkąd poroniłam...dziś Harry postanowił zająć się kwestiami pogrzebu.Mogliśmy zacząć dopiero dziś ponieważ lekarze chcieli zbadać naszego synka i dowiedzieć się dokładnych informacji na temat śmierci.
Postanowiłam wsiąść się za siebie bo nie mogę cały czas leżeć,przecież mam jeszcze dwójkę dzieci,o których teraz muszę dbać jak najlepiej.-Mama mogę iść do Kate?-patrzy na mnie Lilly,gdy jestem odwrócona tyłem i kroje warzywa na obiad
-Kochanie nie czuje się na tyle dobrze,aby siedzieć z mamą Kate-mówię i biorę małą na ręce.
-A może Kate do nas przyjść
Proszęęęę-No dobrze to zadzwoń do niej-podaje jej telefon
Nie mam ochoty na wizyty gości ale wiem,że Lilly na tym zależy a to,że ja się źle czuje to nie znaczy,że mam psuć plany moim dzieciom.
Po pół godzinie jest już u nas Kate.Dziewczynki poszły się bawić do pokoju Lilly a Erick jest u mojej mamy,która jak się dowiedziałam przyjechała specialnie wcześniej,aby mogła mi pomóc po porodzie...
Idę do pokoju córki z dwiema porcjami obiadu.
Wchodzę,wcześniej pukając i kładę posiłek na małym stoliczku.-Smacznego księżniczki-czochram włosy Lilly
-Dziękujemy-mówią równocześnie
-Proszę pani a gdzie pani brzuszek?-pyta cicho Kate
Zerkam na mój brzuch i odpowiadam
-Urodziłam już słońce,ale niestety bobas nie mógł żyć-Aaaa-mówi z ciekawością patrząc na mój brzuch
Siedzę w salonie czytając jakąś kiepska książkę tylko po to,aby zabić czas.
Po chwili mój telefon zaczyna wibrować
To Harry-Kochanie wszystko załatwiłem o pogrzeb odbędzie się pojutrze
Rozdziały nie będę często bo nie mam weny i właśnie skończyły mi się ferie ://
CZYTASZ
To był błąd | II cz.,,Jesteś moja"
Teen FictionCzy tak wyjątkowa miłość,która narodziła się pomiędzy dwójką przypadkowych sobie ludzi przetra wiele przeciwności? Ich uczucie nie raz było wystawiane na wiatr,lecz zawsze go pokonywali ale czy tym razem będzie tak samo? Czy Harry,Sam i ich dwójka d...