Rozdział 3

1.4K 65 5
                                    

Wróciłam do domu,czuje się strasznie...jakby cząstka mnie umarła.Leżę już którąś godzine w łożku,wylewając potok łez.Ta świadomość,że moje dziecko umarło jest straszna.Wiem,że powinnam się zając Erickiem i Lilly,ale nie potrafię.Dzieci pytają co się dzieje z mamą,a Harry nie umie im wytłumaczyć,że nie będą miały tak wyczekiwanego rodzeństwa.

-Zjedz coś-mówi,podchodzi do mnie tak że nasze twarze dzieli pare centymetrów

-Nie jestem głodna

-Nie jadłaś już dwa dni-poprawia mi kosmyk włosów

-Dzieci jadły?-pytam

-Tak,twoja mama zrobiła im obiad

-Harry zawołaj je,proszę.

-Okej-daje mi szybkiego buziaka i wychodzi z naszej sypialni

Po chwili wbiegają Erick i Lilly a za nimi idzie mój małżonek.

-Słoneczka,musimy wam coś powiedzieć-mówię spokojnie ocierając łzy

Podnoszę się do pozycji siedzącej,koło mnie siedzi Harry i kładzie swoją dłoń na moim udzie aby dodać mi otuchy.

-Wiecie,że na świat miało przyjść wasze rodzeństwo-przerywam i zerkam na Harrego-ale czasami tak się dzieje,że dzidziuś nie może się urodzić bo umiera.-łzy spływają mi po policzku,patrze na bliźnięta,uważnie się przesłuchają temu co właśnie mówię.

-I tak było w naszym przypadku-kończy Harry

-A nie będziemy mieć innego rodzeństwa?-pyta Erick

-Narazie nie-mówię i patrze na Harrego

-Ale kiedyś napewno tak

-A to był chłopczyk czy dziewczynka?-pyta Lilly

-Chłopczyk-mówię,trzymając głowę na ramieniu Harrego,uważnie patrząc i czekając na kolejne pytania ze strony dzieci

-Czyli nie będziemy mieć braciszka?-pytają równocześnie

-Nie-znowu zaczynam płakać

Dzieci mocno nas obejmują i mówią,że będzie dobrze.Jak na swój wiek to naprawdę mądre dzieciaki.

****
Minęły już dwa dni odkąd poroniłam...dziś Harry postanowił zająć się kwestiami pogrzebu.Mogliśmy zacząć dopiero dziś ponieważ lekarze chcieli zbadać naszego synka i dowiedzieć się dokładnych informacji na temat śmierci.
Postanowiłam wsiąść się za siebie bo nie mogę cały czas leżeć,przecież mam jeszcze dwójkę dzieci,o których teraz muszę dbać jak najlepiej.

-Mama mogę iść do Kate?-patrzy na mnie Lilly,gdy jestem odwrócona tyłem i kroje warzywa na obiad

-Kochanie nie czuje się na tyle dobrze,aby siedzieć z mamą Kate-mówię i biorę małą na ręce.

-A może Kate do nas przyjść
Proszęęęę

-No dobrze to zadzwoń do niej-podaje jej telefon

Nie mam ochoty na wizyty gości ale wiem,że Lilly na tym zależy a to,że ja się źle czuje to nie znaczy,że mam psuć plany moim dzieciom.

Po pół godzinie jest już u nas Kate.Dziewczynki poszły się bawić do pokoju Lilly a Erick jest u mojej mamy,która jak się dowiedziałam przyjechała specialnie wcześniej,aby mogła mi pomóc po porodzie...
Idę do pokoju córki z dwiema porcjami obiadu.
Wchodzę,wcześniej pukając i kładę posiłek na małym stoliczku.

-Smacznego księżniczki-czochram włosy Lilly

-Dziękujemy-mówią równocześnie

-Proszę pani a gdzie pani brzuszek?-pyta cicho Kate

Zerkam na mój brzuch i odpowiadam
-Urodziłam już słońce,ale niestety bobas nie mógł żyć

-Aaaa-mówi z ciekawością patrząc na mój brzuch

Siedzę w salonie czytając jakąś kiepska książkę tylko po to,aby zabić czas.
Po chwili mój telefon zaczyna wibrować
To Harry

-Kochanie wszystko załatwiłem o pogrzeb odbędzie się pojutrze




Rozdziały nie będę często bo nie mam weny i właśnie skończyły mi się ferie ://

To był błąd | II cz.,,Jesteś moja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz