Jest dopiero piąta nad ranem a my jesteśmy już na nogach,o ósmej mamy samolot do Kanady.
-Masz wszystko?-zapytał mnie gdy robiłam nam owsiankę
-Tak,chyba-powiedziałam i podałam mu śniadanie
Ubrałam czarne leginsy i luźny t-shirt i do tego zwykłe conversy.
-Musimy iść-powiedziałam biorąc walizkę
Siedzieliśmy już w samolocie,jestem przytulona do śpiącego Harrego.
Za półtorej godziny powinniśmy być na miejscu.
Wyciągnęłam telefon i zaczęłam się nim bawić,ponieważ nie mam wifi zaczęłam robić porządki w mojej galerii gdy nagle na trafiłam na zdięcie z przed pomad pięciu lat gdzie byłam ja i Harry w jakieś restauracji.Patrzyłam się na fotografie już dobre kilka minut i uśmiech nie schodził mi z twarzy-Pamiętam to-odezwał się nagle mój mąż
Popatrzyłam na niego i się uśmiechnęłam jeszcze szerzej
-A ja nie-zaśmiałam się
-Byliśmy w restauracji to było kilka dni przed twoją osmiemnastką,wtedy byłem w ogromnym stresie a ty głupku mały myślałaś,że chce cię zostawić-pocałował mnie w czółko-pamiętam,że na tej kolacji miałem twój pierścionek zaręczynowy w kieszeni i bałem się,że go zgubie
Momentalnie popatrzyłam na swoją dłoń gdzie znajdowały się dwa pierścionki,jeden zaręczynowy a drugi to obrączka.Usmiechnełam się mimowolnie i pocałowałam Harrego
-Kocham cię-powiedziałam i wtuliłam się w jego tors
***
Gdy wylądowaliśmy od razu skierowaliśmy się do naszego hotelu ale tylko aby odłożyć rzeczy i wsiądź torbę do szpitala dla Hazza.-Boje się-odezwał się,gdy staliśmy przed ogromnym budynkiem gdzie za pare godzin ma odbyć się operacja
-Będzie dobrze,musi być-powiedziałam i zaplotłam nasze palce kierując się w stronę wejścia
-No dobrze to za godzine przjadą po pana pielegiarki i uda się z nimi pan na stół operacyjny-powiedział lekarz oglądając jakieś papiery-Musi pan i pani wiedzieć,że operacja jest bardzo ryzykowna.Ten rak jest mało spotykany a wręcz jest tylko kilka przypadków tak złośliwego raka i jeszcze w takim miejscu.Ryzyko jest ogromne,mozemy odzyskać pana normalne życie albo ryzykujemy smierć...
Łzy słynęły mi po policzku na samo słowo SMIERĆ.Harry wydawał się niewzruszony tym co właśnie usłyszał
-Mam nadzieje,że wszystko się uda a tym czasem do zobaczenia za godzine-powiedział i wyszedł
-Nie martwisz się?-zapytałam gdy zobaczyłam uśmiechającego się Hazza
-Oczywiście,że się martwię ale kochanie tyle razy wyszedłem cało z różnych wypadków i wierze ze tym razem też tak będzie.Przecież obiecałem Ericowi,że będę żył i tak będzie! Zresztą mnie chyba diabeł nie chce i dlatego wciąż żyje
Zaśmiałam się smutno i wtuliłam się w niego po chwili wybuchając płaczem.
To może być ostatni raz kiedy go przytulam...nie chce tego! Dlaczego w naszym życiu nie może być wszystko dobrze?!-Hej,nie płacz-pocieszał mnie
Kiwnęłam tylko głową,ale nic to nie dało i dalej wylewałam potok łez.
-Musimy już jechać-powiedziała jedna z pielęgniarek biorąc łóżko z Harrym
-Będzie dobrze-uśmiechnął się do mnie
Złapałam jego dłoń i szłam z nim aż pod blok.
-Musimy wjeżdżać-powiedziała pielęgniarka
-Chwilkę-odezwał się Harry-kocham cię pamietaj o tym i cokolwiek się stanie ja zawsze będę z wami,kocham ciebie i nasze dzieci.Jeśli coś się stanie podczas operacji mam nadzieje,że będziecie szczęśliwi.Bardzo mocno was kocham i dziękuje Bogu za to,że poznałem taką osobę jak ty-mówił a ja nie mogłam pochamować łez-kocham was
-Tez cię kocham Harry-powiedziałam i puściłam jego dłoń i w tym samym czasie zniknął zza drzwiami
Usiadłam na jednym z krzeseł i płakałam.Musi być dobrze! Po prostu musi!
Operacja będzie trwała około dwie godziny,postanowiłam iść po kawę bo jestem zmęczona całą podróżą.
Nagle mój telefon zaczął wibrować
Matt
-Hej mała-zaczął
-Czesc
-I jak z Harrym?-zapytał
-Przed chwilą zaczeła się operacja
-Będzie dobrze Sam.Wierze w to mocno,ten dureń spadł z kilkunastu metrów i nic mu nie było wiec to tez się uda.
-Mam nadzieje-powiedziałam smutno
-Trzymaj się tam i jak coś to dzwoń.Kocham cię i proszę nie płacz
-Dziękuje,papa-powiedzialam po czym się rozłączyłam
Wróciłam na miejsce obok sali operacyjnej i czekałam...
Nagle zza drzwi wybiegła pielęgniarka,wstałam na równe nogi
-Co się dzieje?!-zapytałam przerażona
-Nie mogę teraz powiedzieć-odpowiedziała po czym straciłam ją z oczu
Nie wiedziałam co się dzieje,niw mogę nic zrobic aby jakoś pomóc.Ta bezradność jest najgorsza...
Po chwili znowu zobaczyłam biegnącą pielęgniarkę z białym wiaderkiem,która wbiegła ponownie do sali i zdarzyłam zobaczyć tylko napis ,,krew"
***
Operacja trwa już cztery godziny a ja wciąż nie wiem co się dzieje.Miala trwać góra dwie...żaden lekarz ani pielęgniarka nie wyszło z sali a ja tu umieram ze strachu o mojego męża.Już nawet nie mam czym płakać
Położyłam głowe na kolanach i czekałam,aż ktoś w końcu da mi jakaś wiadomość
Po jakimś kwadransie wyszedł lekarz,z jego twarzy nic nie mogłam wyczytać...
-Proszę coś powiedzieć...
CZYTASZ
To był błąd | II cz.,,Jesteś moja"
Teen FictionCzy tak wyjątkowa miłość,która narodziła się pomiędzy dwójką przypadkowych sobie ludzi przetra wiele przeciwności? Ich uczucie nie raz było wystawiane na wiatr,lecz zawsze go pokonywali ale czy tym razem będzie tak samo? Czy Harry,Sam i ich dwójka d...