Rozdział 25

1.2K 50 17
                                    

-Proszę coś powiedzieć...

Lekarz wziął głęboki oddech

-Bardzo mi przykro,doszło do krwotoku wewnętrznego i jak się okazało wszystsko wcześniejsze wypadki wpłynęły na różne rany wewnątrz...Doszło do zgonu,staraliśmy się zrobić co w naszej mocy lecz rak i wcześniejsze urazy nam na to nie pozwolili

Łzy płynęły mi po policzku
JAK TO HARRY NIE ZYJE?!

-To nie możliwe-krzyczałam załamana bijąc pięściami w tors mężczyzny

Lekarz w końcu złapał mnie za nadgarstki i popatrzył w moje napuchnięte oczy

-Naprawdę się starałem-mówił spokojnie

Kiwnęłam głową i usiadłam na krześle za mną

-Przyniosę pani leki na uspkojenie-poinformował mnie i zniknął mi z pola widzenia

To jest żart! Harry Nicholson zawsze wychodzi cało! Tym razem też tak musi być,po prostu musi...

Po kilku minutach lekarz podał mi tabletki,po których lekko się uspokoiłam

-Mogę go zobaczyć ten ostatni raz?

-Proszę-wskazał ręką na metalowe drzwi obok

Weszłam powoli do środka i moim oczom ukazało się cztery łóżka a na nich ludzie nakryci białym materiałem aż po głowę
Momentalnie zrobiło mi się słabo dlatego złapałam się ściany

Lekarz wskazał na środkowe łóżko,podeszłam powoli do metalowego łóżka i delikatnie ściągałam materiał z jego twarzy
Zobaczyłam Harrego,który był cały blady,oczy zamknięte a usta ułożony w delikatny uśmiech lecz jest też możliwość,że mam schizy
Nie mogłam opanować łez,które lały się z moich oczu

-Dlaczego,dlaczego mi to zrobiłeś?!-krzyczałam tak jakby to była jego wina

-Musimy już iść-powiedział lekarz

-Zajmę się dziećmi i obiecuje,że zrobię wszystko aby były szczęśliwe...tylko proszę czuwaj nad nami tam z góry,kocham cię-pocałowałam swoimi ciepłymi ustami jego lodowate czoło

Wyszłam z sali i czułam jak nogi się podemną uginają...nie mam na nic siły.Cały czas płacze a policzki aż mnie pieką.

Nagle zadzwonił mój telefon
Odebrałam wycierając łzy

-I jak,już po?-usłyszałam głos Alexa i wtej samej chwili znowu wybuchłam płaczem,którego nie umiałam przerwać-Sam...Boże co się stało?

-O-on,Harry nie żyje-powiedziałam pomiędzy szlochem

Zapadła cisza,tylko ja wylewałam ocean łez

-Jak to nie zyje?-odezwał się w końcu

-Dostał krwotoku wewnętrznego

-Boże...-słyszałam,że nawet Alex,który nigdy nie ukazuje uczuć również płacze-Sam nie przejmuj się pogrzebem ja to załatwię

Po chwili gdy wszystko ustaliliśmy udałam się do hotelu zwracając swoją uwage przechodniów...niektórzy nawet pytali czy mogą mi pomoc.Oczywiście,że możecie! Oddajcie mi męża!

Gdy weszłam do pokoju położyłam się na łóżku,myśląc o tym,że kilka godzin temu był tu razem ze mną Harry.
Czułam jak poduszka jest cała mokra od moich łez,nie mając już siły nawet na płacz.Zasnełam.

                                    ***
O czwartej nad ranem miałam samolot do Hollywood,dlatego nim poleciałam...
Jestem już w domu i siedzę od kilku godziny w naszej sypialni patrząc na nasze zdiecia,na ubrania Harrego i płacząc przy tym jak małe dziecko.
Nie wiem jak ja mam dzieciom powiedzieć,że ich tata nie żyje tym bardziej,że Hazz złożył obietnice Erickowi.

Od wczoraj nic nie jadłam i nie czuje głodu,czuje tylko pieprzoną tęsknotę i strach przed życiem bez osoby,którą tak bardzo kocham
Jadę właśnie do rodziców po dzieci,nikt z nich nie wie co się stało i ja nie wiem czy będę potrafiła to powiedzieć

Weszłam do mojego dawnego domu,nie umiałam się wysilić na nawet delikatny uśmiech.Wyglądałam jak chodzący trup,włosy rozczochrane,oczy popuchnięte,twarz cała blada bez jakiegokolwiek koloru.

Weszłam do salonu i wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie
Nic nie mówiłam tylko bezsilnie patrzyłam na moich rodziców i na dzieci.Uśmiech mojej mamy nagle znikł  a tato tylko mi się przyglądał.
Już wiedzą,że nie mam dobrych wiadomości

-Hej mama!-podbiegły do mnie dzieci

Powiedziałam ciche ,,hej" i mocno je przytuliłam.Zostałam im tylko ja...

-A gdzie tata?-zapytał Erick

Popatrzyłam na rodziców szukając pomocy,znowu płakałam...to jest silniejsze ode mnie

-Za chwile mama wam powie a narazie idźcie na górę-poprosił mój tata

Dzieci zrobiły o to co dziadek prosił

-Boże...Sam-przytuliła mnie mocno mama a ja znowu wybuchłam płaczem.

Opowiedziałam im o wszystkim i razem ze mną płakała moja mama.Uwielbiała Harrego,zawsze był jej ulubieńcem
Tata siedział jakby właśnie został uderzony jakimś głazem
Z jego oczu tez popłynęły łzy chodź nie chciał ich pokazać

Próbowałam zgrywać twardą,wytarłam łzy i zawołałam dzieci

-Usiądzie-poprosiłam

-Co z tatą?-niepokoił się Erick

-Wiem skarbie,że tata ci obiecał,że przeżyje ale czasami tak się dzieje,że Pan Bóg decyduje o tym,że potrzebuje go w niebie

-Tata nie zyje?!-przerwał mi

Kiwnęłam głową na co Erick wybuchł płaczem i wybiegł z domu,pobiegłam szybko za nim i zobaczyłam go skulonego pod ścianą domu

-Obiecał mi!-krzyczał zrozpaczony

-Skarbie-pocałowałam go w czółko,przytulając go do siebie-Tatuś na nas patrzy tam z góry

-Ja chce go na dole!-płakał w moją koszulkę

-Ciii-próbowałam go uspokoić chodź sama się ledwie trzymam

Gdy Erick zmęczony płaczem zasnął na moim ramieniu,wzięłam go na ręce i położyłam na kanapie

Lilly również płakała,rodzice musieli jej wyjaśnić co się stało i jakie są tego skutki

Przytuliłam ją,mówiąc że wszystko będzie dobrze chodź nie jestem tego taka pewna...

Po paru godzinach byliśmy już w domu,cała nasza trójka chodziła smutna pomimo,że starałam się uśmiechać dzieci w to nie wierzyły...

Wieczorem położyłam dzieci spać i po pół godzinie postanowiłam sprawdzić czy śpią.Lilly już spała a gdy uchyliłam delikatnie drzwi do pokoju Ericka zobaczyłam go siedzącego na łóżku

-Tatusiu obiecałeś mi,że nas nie zostawisz-wytarł płynąca łzę z policzka-ty nie dotrzymałeś obietnicy,ale ja dotrzymam.Obiecuje,że zajmę się mamą i Lilly-znowu zaczęłam płakać,tak mała osoba a jest tak mądra-kocham cię tatusiu,dobranoc-powiedział po czym się położył a ja zamknęłam jego drzwi

To był błąd | II cz.,,Jesteś moja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz