Rozdział 15

1.1K 55 11
                                    

Kolejny gdzieś wieczorem 😌

Siedziałam wtulona w Alexa,płakałam,cały czas płakałam.Ten dureń musi żyć.Nie może umrzeć!

-Sam,Harry to zostawił-powiedział podając mi kopertę

Popatrzyłam się na niego i otworzyłam kopertę
Wyciągałam biała kartkę i zaczęłam czytać

Droga Sam
Mam nadzieje,że kiedyś mi wybaczysz to co zrobiłem.Gdy umrę proszę przekaż dzieciom,że bardzo je kocham a gdy dorosną mam nadzieje,że nie będą miały mi za złe tego co zrobiłem.Zabezpieczyłem waszą przyszłość więc się nie martw.Testament jest w sejfie.
Wiesz,że bardzo cię kocham.Ciebie i dzieci.Chcę abyś była szczęśliwa,razem z dziećmi.Życzę ci wszystkiego co najlepsze i szczęścia z Dominiciem,oby spisał się lepiej w roli męża i ojca.Przepraszam,zrobiłem to bo nie chce abyś cierpiała za każdym razem gdy mnie widzisz.Sam na siebie nie mogę patrzeć.
Dom możesz sprzedać bo rozumiem,że ciężko będzie ci żyć w miejscu gdzie ci tyle złego zrobiłem.
Kończąc kocham cię i dzieci całym sercem.Pamiętaj proszę o tym.

Na zawsze twój
Harry

Łzy spływały mi po policzkach.On zrobił to przez emnie.
On musi żyć! Nie wyobrażam sobie z nim życia,ale zawsze będę przy nim choćby nie wiem co.W końcu wyszłam za niego za mąż.

Alex próbował mnie pocieszać,lecz na marne.Czułam pustkę,czuje się gorzej niż wtedy gdy skoczył z dachu.
Przeżył tak duży upadek,więc on musi przeżyć też to.

-Mogę do niego wejść?-zapytałam lekarza,ocierając spływające łzy

-Pięć minut-uśmiechnął się lekko

Weszłam do sali,wyglądało to strasznie.Był podłączony to kilku urządzeń,które nawet nie wiem do czego służą.

Usiadłam koło niego i złapałam za rękę

-Harry,proszę cię walcz-mówiłam przez łzy-Mamy dwójkę dzieci głupku

-Pamiętasz jak skończyłeś z dachu wierzbowce?-uśmiechałam się,podobno ludzie w śpiączce słyszą co do nich się mówi-wyszedłeś z tego bez szwanku,pokaż że jesteś na tyle silny i z tego te wyjdziesz.Walcz dla dzieci,dla mnie Harry

Nie drgnął,nadal leżał bez ruchu a ja byłam oparta głowa o jego łóżko i po prostu płakałam.

-Musi pani już wyjść-powiedziała pielęgniarka

Wyszłam z sali myśląc o tym co będzie gdy on z tego wyjdzie.Bo musi!

-Sam wróć do domu jak będziesz chciała przyjedziesz za chwile,odłożysz walizkę zjesz coś i wrócisz-powiedział brat Harrego

Uśmiechnęłam się i zrobiłam tak jak powiedział

***
Weszłam do domu Dominica bez słowa
Postawiłam walizkę koło sypialni i weszłam w głąb domu

-Sam?! Co ty tutaj robisz?-zapytał zdziwiony brunet

-Harry próbował popełnić samobójstwo-powiedziałam bez sił

-Boże...Co z nim?

-Jest w ciężkim stanie,nie wiadomo czy przeżyje tę noc-powiedziałam i znów zaczęłam płakać

Dominic zamknął mnie w swoim uścisku a ja nie miałam nawet siły już nic mówić.

Wzięłam szybki prysznic a następnie się przeorałam w świeże ubrania.

-Pojechać z tobą?-zapytał stojąc oparty o blat w kuchni

-Jeśli chcesz to możesz-powiedziałam ubierając dżinsowa kurtkę

Po kwadransie byliśmy w szpitalu.Siedziałam oparta o ramie Dominica i czekałam na jakąkolwiek wiadomość.

-Dlaczego to zrobił?-zaczął Dominic

Popatrzyłam się tylko na niego i znowu wybuchłam płaczem

-Ciii,słońce będzie dobrze-przytulił mnie do siebie-nie mów jeśli nie chcesz

Nic już nie mówiłam tylko płakałam w tors mężczyzny

Jest już trzecia w nocy,ale nadal nie co z Harrym

-Jest tu ktoś z rodziny Harrego Nicholson?-wyszedł lekarz z sali moje męża a ja niemal natychmiast zerwałam się z krzesła

-Ja-powiedziałam-Co z nim?!

-Tak jak mówiłem ta noc jest kluczowa,jak narazie pan Harry ma problemy z normalnym oddychaniem,podłączyliśmy mu tlen i miejmy nadzieje,że wszystko będzie dobrze

Zaczęłam znowu płakać na samą myśl,że za pare godzin dowiem się czy Harry będzie żył.

-Spokojnie,ale mam jeszcze jedno ważne pytanie do pani to pytanie zadajemy rodzinie osoby w ciężkim stanie gdy są małe szanse na przeżycie-zaczął a ja czekałam aż zada to cholerne pytanie-Czy gdyby coś się stało zgadza się pani na przeszczep organów?

-No chyba pana powaliło! Już pan planuje jego śmierć!?-nie chciałam ale się zdenerwowałam

-Spokojnie,tak jak mówiłem ta noc jest kluczowa

Wzięłam głęboki wdech starając się uspokoić,popatrzyłam na Alexa a on kiwnął do mnie głową mówiąc mi tym,abym się zgodziła

-Tak zgadzam się...-powiedziałam patrząc w podłogę

Lekarz tylko podziękował i odszedł a ja wróciłam do tego co robiłam wcześniej czyli płacz


***
Pare godzin później

Spałam oparta o Dominica gdy po chwili wyszedł lekarz

Nic nie mówił,patrzył na mnie.Jego wzrok nic mi nie mówił a po mojej głowie przeleciały najtragiczniejsze scenariusze,których nie chciałam do siebie dopuścić.

To był błąd | II cz.,,Jesteś moja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz