Rozdział 2

1.5K 72 11
                                    

Z trudem podnoszę moje powieki.Moim oczom ukazuje się biały sufit z długimi lampami.Zaraz.My nie mamy takich lamp w domu.Z całych swoich sił podnoszę się z niewygodnego łóżka i dopiero teraz dociera do mnie gdzie jestem.To szpital.Automatycznie moja dłoń zjeżdża na brzuch ale nie czuje zaokrąglenia.Uśmiecham się z powodu,że już urodziłam.
Nagle wszystkie wydarzenia sprzed tym jak się tu znalazłam docierają do mojego mózgu.
Przerażona wciskam czerwony guzik przy moim łożku,aby zawołać pielęgniarkę.Po kilku sekundach do sali wchodzi straszą kobieta i delikatnie się uśmiecha.

-Dzień dobry-mówi,spisując coś z urządzenia,do którego jestem podłączona

-Co z moim dzieckiem?-pytam drżącym głosem

-Proszę chwilkę zaczekać,zawołam doktora-i w tym samym monecie wychodzi z sali

Czekam może dwie minuty i wchodzi młody lekarz a za nim mój mąż,Harry.

-Witam-mówi poważnym tonem,Harrego twarz jest bez jakichkolwiek uczuć,tylko oczy ma jakby zapłakane.
CO DO CHOLERY?!

-Co z dzieckiem?!-pytam patrząc na obydwu mężczyzn

Lekarz wędruje wzrokiem po mnie i po Harrym. W końcu jego wzrok zatrzymuje się na mnie

-Bardzo mi przykro...-przerywa-doszło do poronienia

Czuje jakby moje serce pękało na małe kawałeczki.

-Jak to do poronienia?!-krzyczę z nadzieją,że to coś zmieni

-Skarbie...-mówi i łapie mnie za dłoń,jego oczy są czarne,bez jakichkolwiek uczuć

-Nie skarbie!-nie mogę opanować wściekłości na samą siebie-to było nasze do cholery NASZE dziecko!

-Serce dziecka przestało bić około tydzień temu-mówi spokojnie,patrząc na swoje dokumenty,które trzyma w ręce

-Nosiłam w sobie...-znowu wybucham

Harry mocno mnie tuli a ja płacze w jego tors

-Zostawię państwa samych,jeszcze raz bardzo mi przykro-słyszę i widzę jak mężczyzna wychodzi

-Dlaczego?!Dlaczego ono?!-krzyczę i bije w tors mojego męża

-Ciii-znowu mnie przytula-wszystko się ułoży

-Nie!Nic się nie ułoży!Nic już nie będzie takie same!

Harry nic nie mówi tylko mocno mnie tuli i całuje w czubek głowy

Po kilku godzinach mojej histerii,pielęgniarka podaje mi leki uspakajające,po których zasypiam

Budzę się w środku nocy,cała spocona.Miałam koszmar.Boże moje dziecko nie żyje!
Znowu leje potok łez

Harry cały czas siedzi przy mnie i gdy tylko słyszy,że płacze podnosi swoją głowę i na mnie patrzy.Oczy ma zapłakane jego dotychczas idealnie ułożone włosy są roztrzepane na wszystkie strony.

-Co z Lilly i Eryckiem?-pytam,przypominając sobie o moich jedynych dzieciach

-Spokojnie są u mamy-mówi pocierając kciukiem o wierzch mojej dłoni.

-Kiedy stąd wyjdę?

-Lekarz mówił,że jutro wypisze wypis.

Nic już nie mówię tylko przytulam się do mojego męża i tak zasypiam.

To był błąd | II cz.,,Jesteś moja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz