Rozdział 11

1.2K 55 10
                                    

Byłam w szpitalu dlatego taki nagły zasyp rozdziałami 😂 Powiem,że będzie się działo wiec polecam zostać i czekać jutro o 12:00 kolejny ❤️

Nie kontaktowałam się z Harrym,dzwoni do mnie codziennie a nawet przyjechał pod dom Dominica ale mu nie otworzyłam i zrezygnował.

Jadę właśnie do firmy aby zabrać moje rzeczy.

,,Dzień dobry'' ,,Witam pani Nicholson" ,,Miło pani widzieć szefowo"
Szłam i cały czas ktoś się ze mną witał a ja miałam tego po dziurki w nosie.Weszłam do swojego biura i zaczęłam pakować moje rzeczy,na biurku stało zdiecie gdzie byłam ja,Harry i dzieci.Westchnęłam cicho i schowałam ramkę na spód pudełka.
Po chwili ktoś wszedł do mojego biura
Popatrzyłam w stronę drzwi i nie był to nikt inny jak Harry

-Sam...-zaczął podchodząc do mnie

-Nie zbliżaj się do mnie-mówiłam drżącym głosem

Stał w miejscu i bacznie obserwował każdy mój ruch.

-Przepraszam-przerwał tą irytującą ciszę

-Za gwałt? Nie no luz wybaczam-powiedziałam kpiąco

-Sam nie wiem co się ze mną dzieje

Popatrzyłam w końcu na niego,mój wzrok był pusty i pełen nienawiści do jego osoby

-Przestań! Przestań do cholery! Ty mnie uderzyłeś i zgwałciłeś! Myślisz,że przepraszam wszystko naprawi?! Że ci zaufam? Jeśli tak to grubo się mylisz

-Rozumiem-powiedział smutno- mogę się zobaczyć z dziećmi?

-Tak,nie będę stała ci na przeszkodzie w kontakcie z nimi-powiedziałam pakując ostatnie dokumenty

-Nie musisz rezygnować z pracy-powiedział cicho

-Mam pracować z tobą? I udawać,że wszystko jest okej? Podziękuje-stałam z kartonem pełnym rzeczy,byłam już przy drzwiach ostatni raz popatrzyłam na moje biuro a następnie na Harrego

-Jeszcze raz przepraszam-powiedział

-Możesz wieczorem przyjechać po dzieci,adres znasz

Weszłam do windy i zaczęłam płakać,było mi przykro,że to koniec.Koniec mnie i Harrego,koniec nas,koniec naszej rodziny,koniec naszej wspólnej firmy.KURWA TO KONIEC

Szłam przez firmę z tym kartonem,czułam na sobie wzrok pracowników.

-Do widzenia-powiedziałam cicho i wyszłam

                             ***
Zrobiłam obiad,który zjadłam razem z dziećmi bo Dominic był w pracy i wróci około osiemnastej.
Rozległ się dźwięk dzwonka

-Tata!-krzyknęli równocześnie

Popatrzyłam na nich lekko się uśmiechając.
Podeszłam i otworzyłam drzwi
Stał z wielkim bukietem róż

-Cześć-powiedział cicho,wręczając mi róże

-Dzieci ubierajcie butki-krzyknęłam odwracając od niego głowę

Popatrzyłam się ponownie na niego

-Poczekaj chwile-chciałam już odejść

-To dla ciebie-trzymał róże parząc mi prosto w oczy

-Róże nic nie zmienią Harry-powiedziałam smutno nie przyjmując róż

Wyrzucił je do kosza,który stał przed bramą

Dzieci pojawiły się koło mnie,mocno mnie przytulając.

-Do jutra skarby-pożegnałam się z nimi

To był błąd | II cz.,,Jesteś moja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz