Rozdział 4

1.3K 68 18
                                    

Minęło już dwa dni od pogrzebu Lucasa...czuje się lepiej,lepiej niż wcześniej ale nadal mam tą pustkę w sercu.
Dzieci zaczęły chodzić do żłobka,Harry pracuje a ja jestem sama w domu i szlak mnie trafia gdy patrze na te puste ściany i słyszę ciszę.
Pracuje,ale w domu nie chce wracać jak narazie do firmy.

Postanowiłam pojechać na zakupy,ubrałam na siebie czarna tunikę,która sięgała mniej więcej wyżej kolana i zwykła ciemne rajstopy.Jest ciepło więc nie ubierałam żadnej kurtki,niby jest zima ale tutaj w Hollywood cały czas mamy lato.

Wsiadłam do mojego Ferrari i ruszyłam powoli w stronę centrum.Jechałam ostrożnie,myśląc o ostatnich wydarzeniach w moi życiu.
Gdy dojechałam było pełno samochodów intrudno było mi znaleść wolne miejsce parkingowe.Po jakiś piętnastu minutach błądzenia po parkingu wreszcie udało mi się zaparkować.
Weszłam do sklepu,wzięłam wózek i zaczęłam szukać potrzebnych artykułów spożywczych.
Nagle uderzyłam w coś twardego a raczej w kogoś,podniosłam wzrok do góry i moim oczom ukazał się wyższy o głowę brunet z zielonymi teńczówkami.Na moje oko miał oko 30 lat ale był przystojny i umięśniony,ubrany w koszule w kratę i ciemne spodnie.

-Wszystko okej?-zapytał a mnie aż zamurowało,ma cudowny głos

Ty masz męża,ogarnij się Sam

-Tak,tak.Przepraszam-chciałam już odejść,ale mnie zatrzymał

-To chyba przeznaczenie,nie chciałabyś wyskoczyć na jakaś kawę?

-Raczej nie.-pokazałam mu palec,na którym miałam obrączkę

-Eh...a może przyjacielska kawa?-nalegał

-No nie wiem,zobaczę

-Do ja dam ci moja wizytówkę i jak coś to dzwoń-podał mi małą karteczkę

-Okej

-Miło było cię poznać-powiedział i odszedł z uśmiechem od ucha do ucha

Mam swoje lata a jednak nadal mam powodzenie u płci przeciwnej.

Zrobiłam zakupy i wyszłam ze sklepu,teraz muszę tylko znaleść samochód na 5 km parkingu...

***
Byłam już w domu i postanowiłam przygotować obiad za nim wszyscy wrócą.
Przygotowałam kasze z krewetkami i rukolą i po chwili w przedsionku zjawił się Harry z dziećmi.

-Siadajcie-powiedziałam dając buziaka Harremu

Przy stole rozmawialiśmy o planach na następny miesiąc,zawsze sobie planujemy ci chcemy robić w danym czasie,aby Harry mógł sobie zorganizować prace.
Postanowiliśmy wybrać się do Paryża a dokładniej do Disneylendu,to kawał drogi więc muszę zająć się biletami na lot i zarezerwować hotel bo pewnie Harry nie będzie miał czasu na to...

Obydwoje pojawiliśmy się z dziećmi a po chwili obydwoje padli i musiałam ich położyć spać.
Harry poszedł do swojego biura a ja zaczęłam sprzątać kuchnie i salon,ostatnio a raczej mam na myśli odkąd urodziłam dzieci,nie mamy dla siebie kompletnie czasu.Znaczy on nie ma...
Gdy skończyłam postanowiłam iść do mojego męża,aby móc z nim spędzić chodź pare minut

-Hej-powiedziałam obierając się o drzwi,patrząc się na niego

-Co tam?-zapytał nie odrywając wzroku od ekranu komputera

-Nic,przyszłam bo nie wiem czy zauważyłeś ale kompletnie nie mamy dla siebie czasu

-No bo pracuje,ktoś musi to wszystko utrzymać-popatrzył na mnie zza urządzenia

-Chcesz mi powiedzieć,że nic nie robie?-podniosłam lekko głos

-Nie,ale to ja pracuje całymi dniami aby utrzymać dom,dzieci i ciebie-odsunął się od komputera i zaczął bawić się swoimi palcami

-Chcesz mieć jedną rzecz mniej do ,,utrzymania"?!

-Uspokój się-mówił spokojnie,irytując mnie coraz bardziej

-To ja kurwa siedzę cały dzień w domu,patrząc się na puste ściany,to ja wychowałam dzieci bo ich tatuś woli cały czas pracować i to ja próbuje utrzymać tą rodzine w całości bo jakbyś nie zauważył,ona się sypie!-mówiłam na jednym tchu,podchodząc bliżej do mojego męża

-Ale to nie przez emnie umarły Lucas!-wbił mi swój palec w klatkę piersiową a ja się czuje jakby grunt pod nogami mi się sypał

Chciałam coś powiedzieć,ale nie mogłam,czuje się jakby wbił mi nóż prosto w serce.Łzy spływają mi po policzku,ostatni raz popatrzyłam na Harrego i wybiegłam z domu biorąc po drodze kluczyki do auta.Wsiadłam i jechałam,sama nie wiem dokąd,jak najdalej od niego...On mnie nienawidzi,zabiłam mu dziecko! Mógł mi to powiedzieć odrazu a nie owijać w bawełnę.

To był błąd | II cz.,,Jesteś moja"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz