Rozdział 37

1.3K 105 61
                                    

- Gorące źródła?- spytałam ze zdziwieniem Pain-chana. 

- Obiecałem, że cię zabiorę. Teraz mam trochę czasu, więc idziemy.- powiedział poważnie Pain-chan.

- JEJ!!!- wydarłam się jak szalona i zaczęłam latać jak głupia po pokoju.- Ktoś jeszcze z nami idzie?

- Konan. Teraz idź się przebrać.

- Hai Pain-chan.

Wybiegłam z gabinetu i pognałam do swojego pokoju. Zaczęłam pakować do plecaka potrzebne rzeczy i spojrzałam na śpiącego Puszka. Jego też wezmę. Gdy mój plecak był spakowany to wzięłam puszka na ręce i pognałam do salonu, gdzie czekał już na mnie Pain-chan wraz z Konan.

- Po co ci ten kot?- spytał Pain-chan.

- Nie zostawię tu Puszka samego na parę dni. Jeszcze by mi go zjedli.

- W takim razie chodźmy.

Uśmiechnęłam się szeroko i złapałam Pain-chana za rękę. Uśmiechnął się do mnie lekko, a ja podziękowałam mu wielkim uśmiechem. Szliśmy w ciszy. Nie była to krępująca cisza, a cisza dająca ukojenie i spokój. Puszek wślizgnął się do mojego plecaka i tam zasnął. Leniwy kot.

Konan szła tuż za mną i Pain-chanem. Jej twarz wyglądała poważnie, ale w oczach dostrzegłam iskierki radości i ulgi. Musi jej być lżej wiedząc, że serce Nagato powoli zaczęło się otwierać na ludzi. Cóż w zupełności rozumiem Nagato, bo ja również straciłam ważną mojemu sercu przyjaciółkę.

Poprawiłam swoją spadająca spódniczkę i spojrzałam na twarz pomarańczowo-włosego. Na jego twarzy widniał spokój, ale ja potrafiłam dostrzec te lekko podciągnięte do góry kąciki ust. Sama do końca nie jestem pewna dlaczego Pain-chan się tak do mnie przywiązał. Zawsze byłam dziwnym dzieckiem, ale zauważyłam, że jak ktoś się do mnie już zbliży to trudno mu ode mnie odejść. Eiko zawsze mi powtarzała, że taki dar to skarb, ale ja nie byłam przekonana. Byłam zamknięta na inne przyjaźnie. Po za tym byłby problem jeśli każdy by się do mnie tak mocno przywiązywał.  

Szliśmy dość wolno. Z tego co zauważyłam członkom Akatsuki nigdzie się nigdy nie śpieszy. Zawsze chodzą jak na spacerze, a przy tym budzą duży respekt. Do tego ludzie zawsze rzucają nam pełne strachu spojrzenia. Cóż im się nie dziwię. Organizacja jest pełna zbiegłym ninja. Chodź zachowują się oni jak dzieci.

- Pain-chan?

- Tak?

- Kiedy wybierasz się do Wioski Deszczu?

- Pasowałoby w najbliższym czasie.

- W takim razie weźmiesz mnie ze sobą?

- Jeśli będziesz chcieć.

- Długo jeszcze będziemy szli?

- Już jesteś zmęczona?- spytała Konan.

- Nie mam takiej kondycji jak wy!- nadęłam swoje policzki.

- Powinnaś bardziej o nią dbać.- Pain-chan zmierzył mnie wzrokiem.

- To można podciągnąć pod znęcanie się nad dzieckiem.- mruknęłam pod nosem. 

Złapałam rękę Konan i szliśmy tak we trójkę. Muszę przyznać, że wyglądaliśmy trochę jak rodzina. Po za tym atmosfera nie była taka napięta. Nigdy tak do końca nie rozumiałam relacji pomiędzy Konan, a Nagato, ale rozumiałam to, że byli sobie bliscy. Wspólnie przetrwali Trzecią wojnę, a potem wpadli w sidła Obito i Madary. 

- Nie sądzicie, że wyglądamy jak rodzina?- spytałam i się zaśmiałam.

- Nie przesadzaj.- Konan lekko się zarumieniła. 

Uśmiechnęłam się chytrze. Może uda mi się spiknąć Pain-chana z Konan, ale nigdy nie byłam pewna, czy czuli do siebie coś romantycznego. Cóż pora wyciągnąć od niej parę informacji podczas wizyty w Gorących Źródłach.


Witajcie

Przyznam się bez bicia rozdział miał być dwa dni temu, ale jakoś nie miałam ochoty pisać. Mam ferie i chciałam sobie odpocząć. Po za tym mam małe pytanie, czy wolicie jeszcze dużo przygód Makoto, czy macie już dość tej serii i chcecie zakończenie?

Pozdrawiam Makoto <^-^>

Liść- Naruto całkiem inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz