XXVI. Najwyższy Dowódca

306 56 12
                                    


Najwyższy Dowódca Snoke niezwykle rzadko opuszczał swój okręt flagowy, „Supremacy", więc generała Huxa niepomiernie zdumiała zapowiedziana przez niego wizyta na pokładzie „Finalizera". Oczywiście, dowódca miał na pokładzie okrętu dowodzonego przez Armitage'a komnaty dostępne tylko i wyłącznie do swojej dyspozycji, podobnie jak na pokładzie każdego innego niszczyciela należącego do floty Najwyższego Porządku, lecz młody generał nie przypominał sobie, aby były one kiedykolwiek używane.

W asyście grupy doborowych szturmowców generał Armitage Hux oczekiwał więc w głównym hangarze „Finalizera" na przybycie promu dowodzenia, na pokładzie którego przebywał Najwyższy Dowódca. Cała flota stacjonowała już nad Myrkrem, więc nie powinno potrwać to zbyt długo. I nie trwało. Po zaledwie kilku minutach Hux dostrzegł sylwetkę drapieżnego promu, zbliżającą się w stronę hangaru. Wyprostował się dumnie. Strzepnął z rękawa nienagannego, dokładnie wyprasowanego, czarnego munduru ledwo widoczny pyłek. Wszystko miało elegancko błyszczeć. Od wszechobecnej elektroniki, przez podłogi aż po zbroje żołnierzy. Na okręcie Najwyższego Porządku nie było miejsca na brak ładu i bałagan.

Kiedy prom wylądował w hangarze, osiadając na goleniach lądowniczych, generał obrzucił swych szturmowców spojrzeniem pozornie bez wyrazu. W rzeczywistości jednak rejestrował każdy ich nieregulaminowy gest, czy choćby każde, najmniejsze nawet niedociągnięcie dotyczące ich postawy, czy wyglądu zbroi. Szczęśliwie dla nich stali w idealnych szeregach, a ich pancerze lśniły, dokładnie wypolerowane. Żaden z nich nie odważył się wykonać najmniejszego nawet ruchu. Sprawiły to lata morderczego treningu, któremu poddawani byli odkąd skończyli kilka lat. Zapewne niemały miał na to również wpływ fakt, iż paraliżował ich strach przed Najwyższym Dowódcą, któremu wierność przysięgali. Jak dotąd, nie każdy z nich mógł zobaczyć Snoke'a na własne oczy. Ci, którzy zostali wybrani, aby asystować Huxowi, powinni więc być zaszczyceni. Okazja przebywania w towarzystwie Dowódcy mogła się już nigdy nie powtórzyć...

Rampa promu dowodzenia opadła nagle, na co Hux drgnął. Stanął na baczność, starając się wyglądać na wyższego niż w rzeczywistości. Dłonie złączył za plecami. Pokład promu najpierw opuściło czterech gwardzistów Snoke'a, okutanych od stóp do głów w czerwone pancerze i groźnie eksponujących swą ekstrawagancką broń. Stanowili oni idealny przykład paranoi Snoke'a, kierującego się zasadą bądź uważny lub giń. Hux patrzył na nich zawsze z mieszaniną strachu oraz pogardy. Nie miał pojęcia, kim byli i często zastanawiał się, co kryje się pod maskami tych fanatycznych wyznawców Najwyższego Dowódcy – ludzkie twarze, czy może sploty kabli oraz fotoreceptory. Gwardziści ustawili się po dwóch po obu stronach rampy. Po kilku chwilach pokład „Finalizera" zaszczycił swą obecnością sam Najwyższy Dowódca we własnej osobie. Ponad dwumetrowa istota o łysej czaszce i twarzy poznaczonej licznymi bliznami, odziana w złote szaty, powoli zeszła po rampie, przechodząc przez szpaler stworzony ze szturmowców oraz czterech pretorian. Za nim podążało kolejnych czterech gwardzistów. Hux wystąpił przed szereg.

— Panie — rzekł, składając dowódcy niski ukłon. — Witaj na pokładzie „Finalizera". Czemu zawdzięczam sobie ten zaszczyt...

— Darujmy sobie zbędne uprzejmości, generale Hux — przerwał mu Najwyższy Dowódca.

Młody mężczyzna zdążył już zauważyć, że Snoke jest wyraźnie wzburzony. Jak gdyby coś poszło nie po jego myśli. Słyszał to w tonie, jakim przemawiał dowódca oraz widział po sposobie, w jaki się poruszał. Odstąpił o krok, aby nie zostać staranowanym przez czerwonozbrojnych pretorian, którzy parli przed siebie, nie zwracając uwagi na nic ani na nikogo. Snoke również nie tracił swego cennego czasu, aby ucinać sobie pogawędkę z podwładnym mu oficerem. Nie obchodziły go ceremonie powitalne ani inne tego typu bzdury. Zamierzał udać się prosto do sali audiencyjnej, gdzie natychmiast chciał się widzieć z Kylo Renem oraz generałem Huxem. Na osobności.

— Chcę natychmiast widzieć się z Kylo Renem — oświadczył, a jego pokiereszowana szczęka wykrzywiła się w grymasie wściekłości. Hux mimowolnie zadrżał na ten widok. — Obaj macie zjawić się w sali audiencyjnej, przyprowadzając ze sobą uczennicę Skywalkera. Czy to jasne?!

Młody generał skinął głową.

— Oczywiście, mój panie... — odrzekł.

Choć cisnęło mu się na usta pytanie dlaczego Snoke sam nie skontaktuje się z Renem, choćby za pośrednictwem tej całej Mocy, pozostało w nim dość przezorności, aby zachować milczenie, zamiast bezsensownie mleć językiem. Zresztą, może to właśnie przez Rena Najwyższy Dowódca był zdecydowanie nie w humorze? Czyżby Kylo nie wywiązał się z jakiegoś powierzonego mu zadania, a Hux miał być teraz świadkiem kary, która spadnie na jego głowę? Mogła wyniknąć z tego wręcz idealna okazja, by pozbyć się znienawidzonego rywala. Gdyby na dodatek Snoke zgodził się obejrzeć pierwszy skonstruowany i w pełni działający egzemplarz „Pogromcy Słońc"...

Wbrew wszelkiej logice oraz zdrowemu rozsądkowi, młody generał uśmiechnął się niemal triumfalnie, odprowadzając wzrokiem Najwyższego Dowódcę, który, otoczony swymi gwardzistami, kierował swe kroki ku wyjściu z hangaru. Miał przeczucie, że już wkrótce poleje się krew i miał gorącą nadzieję, że będzie to krew Rena. Wyszarpał zza paska komunikator, wybierając kanał, który miał połączyć go bezpośrednio z Kylo. Wielki Mistrz Zakonu Ren na pewno już stracił w oczach Snoke'a, nie pojawiając się w hangarze, choć został powiadomiony o przybyciu dowódcy. Co za brak jakiejkolwiek ogłady! Kylo zachował się, jakby jawnie ignorował swego mistrza, lub co gorsza, otwarcie rzucał mu wyzwanie. Hux zamierzał to teraz wykorzystać, oczywiście z korzyścią dla siebie. Pupilek Najwyższego Dowódcy zawiódł. Teraz to on będzie mógł wreszcie pokazać, na co naprawdę go stać!

Star Wars - PoświęcenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz