XXXIV. Zwycięstwo

399 58 9
                                    


Ben, z głową oraz ramieniem owiniętymi bandażami nasączonymi bactą, siedząc na odwróconej, duraplastowej skrzynce, wpatrywał się w Megan, unoszącą się lekko w zbiorniku z bactą. Doktor Kalonia wprowadziła ją w stan śpiączki farmakologicznej i codziennie wysyłała na lecznicze kąpiele w baccie. Ten cudowny specyfik wspomagał regenerację tkanek, a co za tym idzie, narządów. Kalonia zapewniała go, że najgorsze już minęło, i wszystko zdąża ku lepszemu. Powtarzała mu to tak często, aż w końcu rzeczywiście zaczął wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Cóż, w coś w końcu musiał. Po zniszczeniu Najwyższego Porządku, co innego mu pozostało? Wciąż nie miał okazji porozmawiać z wujem ani z matką, dlatego nie rozumiał, dlaczego Ruch Oporu nie zastrzelił go w momencie, gdy zjawił się na terenie bazy. Tylko raz udało mu się zobaczyć Rey, ale dziewczyna, gdy tylko go ujrzała, niemal natychmiast odwróciła głowę, szczelnie otaczając się murem Mocy, aby nie przeniknął do jej myśli. Przestał więc opuszczać ambulatorium, nawet na krok nie odstępując Megan. Jego jedynym łącznikiem ze światem zewnętrznym został Chewbacca, który od czasu do czasu przynosił mu racje żywnościowe, pilnując, żeby Ben jadł cokolwiek. Od niego też młody Solo dowiedział się, że baza powoli zaczyna pustoszeć. Transportowce więzienne zabrały wyższych stopniem oficerów Najwyższego Porządku na Chandrilę, ogłoszoną nową siedzibą Senatu Galaktycznego, gdzie mieli oni czekać na proces za zbrodnie wojenne. Część członków Ruchu Oporu powróciła do domów, część postanowiła jakoś odbudować sobie życie, skoro wojna dobiegła wreszcie końca, więc w bazie pozostali głównie powracający do zdrowia ranni oraz ci, którzy nie mieli co ze sobą począć. Większość z tych osób stanowili byli szturmowcy Najwyższego Porządku. Leia nadal głowiła się, co z nimi zrobić. W końcu, nie dołączyli do Snoke'a z własnego wyboru, a zostali na siłę wcieleni w struktury jego organizacji, będąc jeszcze dziećmi. Nie znali swoich rodzin, nie znali innego życia. Czy mogłaby ich za to karać? Czy za wybór, którego ktoś dokonał za nich, mogłaby skazać ich na lata w więzieniu...? Leia nie miała przed sobą łatwego zadania, lecz mimo to Ben nie znalazł w sobie już sił, aby współczuć matce. Właściwie dostała dokładnie to, czego pragnęła. Władzę oraz możliwość decydowania o wszystkim. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Cały czas nie dawało mu natomiast spokoju to, co matka postanowi zrobić z nim. Nie liczył na jej wybaczenie i nawet go nie chciał. Sądził więc, że albo wtrąci go do lochu na resztę jego życia, albo urządzi publiczną egzekucję. Oprócz tego była jeszcze jedna sprawa, której nikt nie potrafił, bądź nie chciał mu wyjaśnić. Co stało się z Zekkiem? Przecież był razem z Rey. Dlaczego do tej pory nie zjawił się, aby sprawdzić, co z Megan? Przecież się przyjaźnili. Czyżby nie było go w bazie? Uciekł, jak tchórz, zostawiając dziewczynę w łapach rebeliantów? A może sam był ranny? Niestety, nie poznał tego mężczyzny zbyt dobrze. Nie potrafiłby więc wyłowić spomiędzy otaczających go osób aury Mocy Zekka, aby przekonać się, czy ten żyje, czy jest w pobliżu, czy nie...

Ben odetchnął głębiej, przymykając oczy. Sięgnął w Moc. Pragnął się nieco uspokoić, a także sięgnąć ku Megan. Wyczuł, że dziewczyna ma się już dużo lepiej i nic nie zagraża jej życiu. Jej organy odnawiały się i wszystko podążało ku lepszemu. W pewnej chwili, oprócz obecności Megan, młody Solo wyczuł także obecność swego wuja, silnie jaśniejącą w Mocy. Luke Skywalker zmierzał ku niemu. Serce Bena mocno przyspieszyło swój rytm. Przeczuwał, że już za chwilę otrzyma odpowiedzi na co najmniej kilka nurtujących go pytań... Wreszcie do uszu mężczyzny dobiegł odgłos kroków wuja, którego buty stukały o gładko wypolerowaną powierzchnię posadzki. Kilka chwil później wuj przystanął obok niego. Ben powoli uchylił powieki, spuszczając wzrok. Nie śmiał nawet spojrzeć na wielkiego Luke'a Skywalkera.

— Snoke nie żyje — powiedział cicho. — Hux również...

— Zgadza się — odparł Luke, skinąwszy głową. — Najwyższy Porządek nie istnieje. Zwyciężyliśmy.

Star Wars - PoświęcenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz