XXIX. Żywa Moc

290 55 17
                                    


Przedostanie się na pokład „Finalizera" było zdecydowanie prostsze, niż Luke początkowo przypuszczał. Cóż, może dlatego, iż w ogóle nie zamierzał kryć się ze swoimi zamiarami? O dziwo, flota Najwyższego Porządku nie otworzyła do niego od razu ognia. Prawdopodobnie uznali, że jeden niewielki myśliwiec nie stanowi dla nich zagrożenia. Zamiast tego nawiązali z nim łączność i grzecznie spytali kim jest oraz jakie są jego zamiary. Gdy natomiast przedstawił się jako Luke Skywalker i zażądał natychmiastowego widzenia ze Snoke'm, w komunikatorze na moment zapadła śmiertelna cisza. Mistrz Jedi już pomyślał, że jednak przesadził i za chwilę rozpoczną ostrzał jego niewielkiego stateczku, lecz wtedy oficer łącznościowy odezwał się ponownie, nakazując mu wylądować w głównym hangarze „Finalizera". Luke spełnił polecenie, uśmiechając się lekko pod nosem. Niemiał pewności, czy Snoke'a powiadomiono o jego przybyciu, czy może ktośpomyślał, że przyprowadzenie do Najwyższego Dowódcy znienawidzonego mistrzaJedi to świetny sposób na szybki awans.

Gdy znalazł się we wskazanym hangarze, czekała już na niego eskorta składająca się z dwóch szturmowców oraz młodego oficera w nienagannie czarnym mundurze, który skrzywił się z wyraźną dezaprobatą, kiedy Luke wyskoczył z kabiny jednoosobowego myśliwca. Oficer od dziecka karmiony był propagandą wedle której Jedi to potężni przeciwnicy, wrogowie galaktyki, wykorzystujący ludzi i narzucający im swoją wolę dzięki tak zwanej Mocy, a tymczasem legenda tego zakonu, Luke Skywalker, okazał się zwykłym, zniedołężniałym starcem. Kiedy szturmowcy zakuli go w kajdany magnetyczne, nawet nie protestował. Młody mężczyzna bez słowa odwrócił się, ruszając przed siebie, a szturmowcy ruszyli za nim natychmiast, popychając przed sobą Luke'a. Mistrz Jedi wciąż lekko uśmiechał się pod nosem. Niestety, na samym dotarciu do Najwyższego Dowódcy skończyła się łatwość jego misji. Gdy oficer przystanął pod ogromnymi durastalowymi drzwiami, Luke wiedział już, że Snoke jest w środku. Lecz, nie sam. Miał Rey oraz Zekka, który cierpiał niewyobrażalne męki. Zanim eskortujący go mężczyźni zdążyli się zorientować, co się dzieje, Skywalker użył Mocy, aby pozbyć się kajdan i oswobodzić dłonie, a następnie raz jeszcze używszy Mocy obezwładnił oficera oraz szturmowców i rozsunął właz, powoli wślizgując się do pomieszczenia, które było dużo bardziej przestronne i rozległe, niż sądził. Rozejrzał się dookoła, szybko oceniając sytuację, której był świadkiem. Rey z wrzaskiem uniosła miecz świetlny Kylo Rena, stając samotnie naprzeciw ośmiu odzianym w czerwone pancerze przeciwnikom, natomiast Zekk, utrzymywany przez Snoke'a w silnym uścisku Mocy, unosił się nad pokładem, z każdą chwilą z coraz większym trudem chwytając oddech. Chłopak był bezbronny, a Najwyższemu Dowódcy zależało na nim – ostatnim żyjącym mistrzu Jedi. Luke ujawnił więc swą obecność w Mocy, wiedząc, że Zekk potrzebuje jego pomocy bardziej niż Rey.

— Zostaw chłopaka! — zawołał w stronę Snoke'a. — Wiem, że to na mnie ci zależy, więc oto zjawiłem się osobiście!

Rey drgnęła, odwracając się na moment.

— Mistrzu! — zawołała ze zdumieniem ale i niezaprzeczalną ulgą wymalowaną na twarzy.

Strażnicy w czerwonych pancerzach nagle zastygli w bezruchu. Snoke powoli obrócił swą poznaczoną bliznami twarz w stronę Skywalkera. Jednocześnie wypuścił Zekka z uścisku Mocy. Chłopak runął na pokład, krztusząc się i biorąc głębokie oddechy. Wyglądał przy tym niczym ryba wyrzucona z wody.

— O tak, jesteś, stary głupcze. — Najwyższy Dowódca zaśmiał się. — A więc chłopak nie będzie mi już do niczego potrzebny!

Wyciągnął przed siebie obie dłonie, posyłając w kierunku gramolącego się na nogi Zekka potężne błyskawice Mocy o śmiercionośnej sile. Luke w ułamku sekundy znalazł się przed bezbronnym chłopakiem, osłaniając go własnym ciałem. Aktywował miecz świetlny, przyjmując energetyczne wyładowania na swą zieloną klingę. Błękitne błyskawice rozeszły się po niej, nie czyniąc jednak mistrzowi Jedi ani Zekkowi żadnej krzywdy. Chłopak zdążył się już w miarę pozbierać i teraz niepewnie spoglądał to na Rey, to na Luke'a, to na właz prowadzący na zewnątrz, jakby zastanawiał się, czy może, czy ma prawo zostawić starszego mężczyznę oraz dziewczynę samych, lecz z drugiej strony nie miał pojęcia, jak mógłby im pomóc, a przecież było jeszcze coś, co musiał zrobić...

Star Wars - PoświęcenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz