Kylo ocknął się nagle, czując okropny, pulsujący ból głowy. Pierwszą rzeczą, jaką usłyszał był, o dziwo, głos jego matki...
— Był z alderaańskiej porcelany! — perorowała podniesionym głosem, wyraźnie wzburzona. — Dostałam go od Hana na pierwszą rocznicę naszego ślubu!
— Leio, proszę... — odrzekł na to Luke z ciężkim westchnieniem. — To był tylko wazon...
— W dodatku wyjątkowo paskudny — dodał ktoś inny.
Kylo nie znał tego głosu. Był spokojny i opanowany, a jednocześnie delikatny. Należał do kobiety. Sądząc po jego brzmieniu, dość młodej.
— Nie przypominam sobie, aby ktokolwiek pytał cię o zdanie! — syknęła Leia.
— Pani generał, spokojnie... — wtrącił nagle jakiś mężczyzna.
Organa westchnęła ciężko. Ren wyobraził sobie, jak splata ramiona na piersi, bądź ściska dwoma palcami nasadę nosa, jak zwykle, gdy coś idzie nie po jej myśli. Jego usta wykrzywił złośliwy uśmiech. Przynajmniej wiedział już, dlaczego tak cholernie boli go głowa. Ktoś, nie, młoda kobieta, jak przypomniał sobie po chwili, zdzieliła go po głowie kriffing wazonem! Tym paskudnym, ordynarnym cholerstwem z grubej, alderaańskiej porcelany, na punkcie którego jego matka miała niemal dziką obsesję. Podobnie było zresztą w przypadku innych rzeczy, które pochodziły z planety, na której się wychowała, lub miały z nią cokolwiek wspólnego.
Młody mężczyzna poderwał się gwałtownie, usiłując się podnieść. Po chwili gorzko tego pożałował. Jęknął głucho, gdy poraził go silny impuls elektromagnetyczny. Zorientował się, że dłonie skrępowano mu za plecami kajdankami ogłuszającymi. Mimo to, uniósł swe ciało o kilka centymetrów i ciężko oparł się plecami o ścianę. Wtedy zdał sobie sprawę, że po prawej stronie jego twarzy spływała wąska stróżka krwi, która zdążyła już zaschnąć. Rozejrzał się dookoła, usiłując zorientować się, gdzie go zamknięto. Nie było to trudne. Od razu rozpoznał wnętrze ładowni „Sokoła Millenium". Zastawiono je klatkami, w których zamknięte były isalamiry. Znów te przeklęte zwierzęta! Roześmiał się głośno, kiedy w jego serce zaczęła wkradać się czysta panika. Odcięli go od Mocy! Całkowicie pozbawili go dostępu do źródła jego potęgi! Ze złością kopnął w klatkę z niewielkim isalamirem, która znajdowała się najbliżej. Z głośnym szczękiem oraz przeraźliwym piskiem zwierzęcia, klatka przewróciła się. Ren wrzasnął z wściekłości – wściekłości na swego wuja, matkę oraz cały Wszechświat. Jak Ruch Oporu śmiał potraktować go w ten sposób?!
Kylo przekręcił swe ciało nieco w bok, opadając na kolana. Podźwignął się do pozycji klęczącej w tej samej chwili, w której rozsunął się właz do ładowni. Do środka wpadła jego matka (nie, Leia Organa, poprawił się w myśli), Luke Skywalker oraz dziewczyna z Jakku. Za nimi do pomieszczenia wślizgnęła się pewna młoda kobieta oraz ten mężczyzna, który wyglądał dokładnie jak on. Ren z całych sił zacisnął szczęki. Co to było, na Moc?! Jego klon?! Droid replikant?!
Młody mistrz Zakonu Ren uniósł głowę, kiedy Leia zbliżyła się do niego. Dłonie opierała na biodrach. Kylo zauważył jak mocno postarzała się przez te sześć lat, odkąd widział ją po raz ostatni. Całą twarz kobiety pokrywała siatka gęstych zmarszczek. Długie, gęste włosy, poprzetykane pasmami siwizny, związała w warkocz upięty dookoła głowy na kształt korony. Ubrana była w sfatygowany kombinezon lotniczy w szarym kolorze, na który zarzuciła brązową kamizelkę.
— Synu — powiedziała cicho. Napięty wyraz jej twarzy złagodniał. — Spójrz na siebie... Co się z tobą stało?
Nie mógł wytrzymać jej przenikliwego spojrzenia. Spuścił wzrok. Organa przyklęknęła przed nim. Przyłożyła dłoń do jego policzka, lecz niemal w tej samej chwili odwrócił głowę. Nie potrzebował jej żałosnej litości!
CZYTASZ
Star Wars - Poświęcenie
Fiksi PenggemarW mrocznych czasach, które nastały w galaktyce, gdy nad coraz większą ilością planet powiewać zaczyna flaga Najwyższego Porządku, Ruch Oporu podejmuje się niezwykle trudnego zadania. Poe Dameron wraz z grupą oddanych pilotów postanawia pochwycić Kyl...