🔯Rozdział III🔯

465 30 2
                                    

Jak mi łeb pęka! Nawet nie można się chociaż raz porządnie wyspać! były to moje pierwsze myśli po przebudzeniu się. Powoli usiadłam zsuwając nogi na podłogę. Przetarłam powieki i trochę chwiejnym krokiem przeszłam niecałe dwa metry, gdy zdałam sobie sprawę, że nie spałam na swoim łóżku, gdyż moje było bliżej okna. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam do szafy, gdzie schowałam swoje ubrania. Od pobudki czułam się dziwnie, nieswojo, lecz postanowiłam nie zwracać na to zbytniej uwagi. Aby dojść do szafy musiałam minąć duże lustro. Kiedy obok niego przechodziłam kątem oka ujrzałam coś co wprawiło mnie zdziwienie. Nieeee... To niemożliwe. Cofnęłam się kilka kroków w tył.
-Aaaaa!!!-krzyknęłam gdy ujrzałam swoje odbicie. Na mej głowie gościła para różowych, psich uszu. Pomału obróciłam głowę w bok aby upewnić się o jeszcze jednej rzeczy... Ze spodenek wystawał puchaty ogon, zupełnie jak wata cukrowa. Nagle usłyszałam tupot butów, a po chwili do pokoju dosłownie, wpadli moi towarzysze.
-Lea! Wszystko w porzą-zaczął Sinbad.-O-Oi, powiedzcie, że mam jakieś omamy. -dodał wskazując na mnie.
-Woooo! Ty masz ogon! I uszy!-wrzasną Aladdin, któremu najwyraźniej podobał się mój nowy wygląd.
-T-To jest jakiś głupi żart, któregoś z was?-zapytałam. Oni jak jeden mąż zaprzeczyli. Szybko podeszłam do szafki nocnej, na której leżał mój sztylet.-Przybądź, Sakura!-ze sztyletu wydobyło się oślepiające światło. Po chwili przede mną stała różowowłosa kobieta.
-Czego chcesz dzieciaku?-zapytała widocznie niezadowolona, ale kiedy spojrzała na mnie wybuchła głośnym śmiechem.
-To twoja sprawka!?-byłam wnerwiona nie na żarty.
-Może tak, może nie.-odpowiedziała puszczając ku mnie oczko. Jej wzrok przeszedł na Sina i resztę, którzy patrzyli się na nas kompletnie skołowani.
-T-Ty jesteś Zdobywcą Lochu?-wykrztusił po chwili fioletowowłosy.
-Ejże, nie porównuj mnie do jakiegoś Dżina.-mruknęła lekko wnerwiona Sakurcia. Dziewczyna opatuliła mnie swoimi ramionami.-Jestem Demonem, a Leaś i jej sztylet są moim naczyniami. -dodała kładąc brodę na moją głowę. Usłyszałam jak zaśmiała się szyderczo. Obiecuję, że jak wszystko im wyjaśnię to ci nogi z dupy powyrywam!-A odpowiadając na twoje pytanie, tak mniej więcej to moja sprawka.
-Mniej więcej?-zapytałam. Czerwonooka ziewnęła.
-Nie chce mi się tłumaczyć. Do potem. -rzekła i rozmyła się w powietrzu.
-Co tu się właśnie...?-odezwał się Ja'far.
-Nie chciałam wam mówić o tym tak wcześnie-powiedziałam drapią się po karku-Tamta kobieta jest demonem. Ma na imię Sakura. Mam z nią pewną umowę, jednak nie mogę zdradzić wam szczegółów. Mogę powiedzieć, że polega ona mniej więcej na tym, że pozwalam jej zamieszkiwać moje ciało, a ona w zamian daje mi swoją moc.-wyjaśniłam gapiąc się ślepo w ścianę. Nienawidzę rozmawiać na ten temat.
-A więc... Teraz będziesz tak wyglądać?-zapytała Morgiana.
-Pewnie przez jakiś czas tak...-odpowiedziałam podchodząc do szafy. Wyjęłam z niej:

Normalnie nie przepadam za sukienkami, spódniczkami, jednak musiałam ją założył aby ogon miał jakąkolwiek możliwość ruszania się

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Normalnie nie przepadam za sukienkami, spódniczkami, jednak musiałam ją założył aby ogon miał jakąkolwiek możliwość ruszania się. A nie chciałam wycinać w spodniach dziur, bo przecież po co niszczyć ubrana aby nałożyć je tylko na chwilę? Przecież Sakura na pewno za niedługo by mnie przemieniła... Prawda?
-Lea, może pomóc Ci się ubrać?-zapytał słodkim głosikiem Aladdin. Spiorunowałam go najbardziej morderczym wzrokiem za jaki było mnie stać.
-Proszę o opuszczenie pokoju, gdyż mam zamiar się przebrać.-rzekłam uroczym głosikiem z bananem na twarzy. Po chwili zmieniłam go na uśmiech prawdziwego, chorego psychicznie człowieka. Nie wystarczyło za długo czekać, a w pomieszczeniu zostałam się już tylko ja i ku mojemu zdziwieniu przedstawicielka Fanalis.
-Jak się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej.-powiedziała, a w jej głosie wyczułam troskę.
-Bywało lepiej.-odpowiedziałam szczerze. -Co zamierzacie teraz robić? No wiesz... Alibaba? Grupa Mgły? -na moją wypowiedź dziewczyna lekko pochyliła głowę w dół.
-Nie wiem...-odpowiedziała. Postanowiłam nie drążyć tematu, widziałam, że ciężko jest jej o tym mówić.
-Mam nadzieję, że nie sprawiłam wam kłopotów przez moje wczorajsze mdlenie.-uśmiechnęłam się lekko, przymykając oczy.
-Prawda, byliśmy trochę wystraszeni i zaskoczeni. Tym bardziej, że gdy wróciłam z panem Ja'farem, z twojej buzi ciekła krew. Lea... Jesteś na coś chora? -spojrzałam na nią zaskoczona.  Uśmiechnęłam się pod nosem, a następnie skierowałam spojrzenie na sufit.
-Można tak powiedzieć.-odpowiedziałam opierając głowę o dłoń.-Urodziłam się chora na nieuleczalną chorobę, która wyniszcza mnie od środka... Nie, czekaj. Powinnam powiedzieć "wyniszczała". To kolejny powód, dla którego pozwalam zamieszkać mnie Sakurze...-wyjaśniłam dalej patrząc w górę- To dzięki niej jeszcze żyję.-dodałam szeptem. Każde moje zdanie wypowiadałam dość cicho, ponieważ-Nie ładnie tak podsłuchiwać.-rzekłam głośno i wyszłam na korytarz. Dostrzegłam jedynie skrawek szaty Sina oraz kawałek spodni Aladdina znikających za ścianą. Westchnęłam głośno. Morgiana stanęła obok mnie. -Może kiedyś ci wyjaśnię dokładniej. -dziewczyna odpowiedziała skinieniem głowy. Od tamtych wydarzeń minęła około godzina. W tym czasie zdążyłam się przebrać, zjeść śniadanie i wraz z Ja'farem dać opieprz królowi Sindrii i Magiemu za podsłuchiwanie. Muszę przyznać, to było super! Ich miny i wściekłych Ja'fuś (uwielbiam wymyślać ksywki i dodawać do męskich imion "chan" XD) to było po prostu piękne.
Stałam na tarasie. Nie dość, że nie mogłam się nijak przyzwyczaić do nowego wyglądu, to jeszcze musiałam wyjaśnić z Demonem, dlaczego w ogóle go mam. Plus strasznie mi się nudziło. Wtedy do głowy wpadł mi świetny pomysł. Wbiegłam jak oparzona do sypialni, którą dzieliła z Mor i małym zboczeńcem. Z plecaka wyciągnęłam karteczkę oraz długopis i napisałam krótką notkę, iż idę się przejść. Tak gdzieś może z kilka godzinek. Zostawiłam kawałek papieru w widocznym miejscu i wyskoczyłam przez okno. No bo przecież po co komu takie coś co nazywa się drzwi? Postanowiłam pójść na obrzeża Balbadd. W końcu po nie wiem ile dokładnie trwającej tułaczce znalazłam odizolowane miejsce otoczone drzewami. Jak tu pięknie. Rozejrzałam się dookoła kręcąc się na pięcie. Usiadłam po randomowym drzewem i z futerału wyciągnęłam sztylet. Następnie lekko rozcięłam jeden z palców u lewej dłoni, a spływającą krew skierowałam na ostrze. W ciągu kilku sekund poczułam senność i po krótkiej chwili opadłam na ziemię.
Gdy rozchyliłam powieki znajdowałam się w całkowicie czarnej przestrzeni. Nie stałam na niej, lecz unosiłam się w powietrzu.
-Sakura o co chodzi z tymi uszami i ogonem?-zapytałam kobietę stojącą przede mną.
-Chyba chodzi o pieczęć-odpowiedziała poważnie.
-C-Co...? Przecież to niemożliwe! Jak? Niby jak?-pytałam zaskoczona.
-Zapewne chodzi o tamte wrota, które wczoraj widziałyśmy.-powiedziała przykładając palec do brody. A więc to były wrota... -Ale to tylko podejrzenia. Niestety nie mogę pomóc. Ale i tak uroczo wyglądasz z tymi uszkami!-krzyknęła i zaczęła macać wcześniej wspomnioną część ciała. Cała Sakura. Raz żmija i najgorsza z najgorszych, a raz milutka, grzeczna i potulna.
-Oi, Lea!-po przestrzeni rozległ się znany mi głos.
-Chyba czas wracać.-stwierdziłam patrząc w górę.
Otworzyłam delikatnie oczy. Pierwsze co ujrzałam była zszokowana twarz Sina. Potem dotarło do mnie, iż mężczyzna trzymał mnie w ramionach.
-Całe szczęście.-szepną z widoczną ulgą. -Na zawał przez ciebie zejdę. -ręką sięgnęłam po jeden z kosmyków jego włosów, co wywołało u niego zmieszanie i co mnie zdziwiło, lekki rumieniec.
-Siwy włos.-powiedziałam.
-C-Co?!-wrzasną, a ja zaczęłam się śmiać.
-Gome ne.-powiedziałam pomiędzy chichotaniem.
-Powiedz, dlaczego leżałaś nieprzytomna z rozciętym palcem?-zapytał gdy wracaliśmy do hotelu.
-Zrobiłam to aby spotkać się w Sakurą. Przyzywanie jej do tego świata jest męczące.-wyjaśniłam zakładając ręce za głowę. -A ty szpiegowałeś mnie? -kątem oka zerknęłam na niego.
-Nie. Po prostu długo nie wracałaś.-faktycznie. Kiedy wychodziłam słońce świeciło całą okazałością, a teraz chowało się za horyzontem. Po kilku dziesięciu minutach byliśmy już w hotelu.

Pinku no Kami~Utracone Wspomnienia||MagiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz